16. „Najpewniej jest zabójcą"

160 17 120
                                    

Ulica była pusta, co w innych okolicznościach stworzyłoby pewnie idealną okazję do wykorzystania całego potencjału drzemiącego pod maską nieoznakowanego radiowozu lubaczowskiej komendy. Teraz jednak okoliczności, podobnie do stylu jazdy prowadzącego samochód policjanta, pozostawały podejrzanie wręcz spokojne. Tosia mogła się tylko domyślać, że przyczyną takiego stanu rzeczy była obecność oficera kontrolnego, dzięki której atmosfera magicznie zgęstniała do granic możliwości.

Westchnęła cicho, przesuwając między palcami legitymację opatrzoną w skórzany pokrowiec z numerem identyfikacyjnym wybitym na metalowej policyjnej gwieździe. Próbowała choć trochę opanować niemal zjadający ją stres, ale blacha jak na złość tylko uświadamiała jej niewygodną prawdę. Jej zadaniem było przecież najpierw przetransportowanie, a potem także asysta przy przesłuchaniu o wiele wyższego stopniem kolegi. Bała się. Piekielnie. Między nią a kierownikiem Posterunku Policji w Krzesikowie, aspirantem sztabowym Łukaszem Dożołkiem, ziała przepaść zarówno pod względem doświadczenia, jak i wysłużonych lat. Ta świadomość byłaby jeszcze całkiem znośna, gdyby nie jedna bardzo wyraźna obawa, która dręczyła Tosię praktycznie odkąd tylko otworzyła oczy tego dnia. Nie mogła przestać zakładać scenariusza, że kierownik podczas przesłuchania będzie z kpiarskim uśmiechem przypatrywał się jej nieudolnym próbom radzenia sobie w sytuacji.

Spojrzała na prowadzącego samochód służbowego partnera — niemalże równego stopniem Dożołkowi aspiranta Sebastiana Brodzkiego, który był gotów, jak się wydawało, praktycznie na wszystko. Widząc w nim jakiś rodzaj swojego własnego oparcia, policjantka mogła nieco odetchnąć i choć trochę opanować drżenie dłoni. Przecież na pewno jej pomoże, jeżeli tylko zajdzie taka potrzeba.

Na dobrą sprawę mogłaby całkiem odpuścić sobie rozmyślanie. Sebastian wyglądał na dziwnie spokojnego, jakby umiał przewidzieć przyszłość i dzięki tej zdolności wiedział, że będzie w porządku. Przez moment całkowicie porzuciła więc temat czekającego ją trudnego zadania, w zamian za to skupiając uwagę na postaci Brodzkiego.

Ostatni rok służby przekonał ją o wielu rzeczach. Uświadczyła się w przekonaniu, że jej służbowy partner nie miał zbyt wielu skrupułów, a w wielu sytuacjach pozbawiony był też zwykłego ludzkiego współczucia. Mimo wszystko wiedziała, że może mu zaufać, co w kwestii służbowej współpracy było niezbędne. Zaufanie było absolutnym fundamentem partnerstwa funkcjonariuszy. Musieli mieć stuprocentową pewność, że ta druga osoba siedząca z nimi na jednym wózku zawsze będzie gotowa stanąć po ich stronie i nigdy nie zawiedzie.

Tosia taką pewność miała. Sebastian nigdy nie wyprowadziłby jej w przysłowiowe maliny, nigdy też nie zostawiłby samej, gdyby potrzebowała pomocy. Pomimo wszystkich swoich wad, które niemiłosiernie irytowały ją w nim jako człowieku, służbowo nie narzekała na kolegę.

— Co się tak patrzysz? — mruknął nagle, wyrywając ją z transu.

— Po to mam oczy — odburknęła podobnym tonem, na tyle cicho, żeby nie przeszkodzić kontrolnemu, który właśnie prowadził telefoniczną rozmowę z tyłu samochodu.

Sebastian uśmiechnął się delikatnie.

— Boisz się tego spotkania z kierownikiem, co? — rzucił, jakby potrafił czytać w myślach.

Tosia przeniosła nieco zaskoczony wzrok na drogę przed nimi.

— Skąd wiesz? — odparła pytaniem na pytanie.

— Głos ci drży — stwierdził beztrosko, nim uniósł dłoń, by przywitać się z kierowcą jadącym z naprzeciwka.

— Bredzisz — ucięła Tosia, odprowadzając wzrokiem zielonego peugeota 307.

Czerwony sweterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz