Następnego dnia, cały zamek obudził się wcześnie rano. Dla Joanne była to trudność, gdyż w Londynie jej godziny pobudki wahały się w pobliżu wczesnego popołudnia. Teraz szare niebo dopiero co zaczynało budzić się do życia. Skuteczną metodą rozbudzenia Jen, była myśl o Białej Czarownicy i czyhającym niebezpieczeństwie.
Po szybkim ogarnięciu się, ubraniu jednej z wielu sukni od Łucji, Joanne wybiegła na korytarz. Zamknęła za sobą ciężkie drzwi. Niestety granatowy materiał jej ubrania, zatrzasnął się między drzwiami a ścianą. Z ust dziewczyny wydobyło się ciche przekleństwo.
— Grzeczniej proszę — głos ten nie należał do nikogo innego jak do Edmunda. Zapewne znowu zupełnie przez przypadek, przechodził korytarzem akurat w pobliżu komnaty Joanne. Dziewczyna nie spojrzała na chłopaka, usiłowała wyrwać suknię z zatrzasku.
— Może po prostu otwórz drzwi — powiedział chłopak z nutą ironii w głosie.
— Doskonale wiem, co mam robić — Joanne odwdzięczyła się równie sarkastyczną odzywką.
Otworzyła drzwi, pociągnęła suknie i ruszyła w kierunku kuchni. Zapowiadał się długi dzień, nie chciała go rozpocząć z pustym żołądkiem.
Edmund momentalnie pobiegł za dziewczyną.— Chciałbyś podzielić się jeszcze jedną, jakże mądrą radą? — zapytała Joanne, z wyraźnym wyrzutem w głosie.
— Tak. Uważaj — odpowiedział krótko.
Dziewczyna spojrzała na niego.
— Na co? — przez zdezorientowanie, Joanne nie zauważyła schodów i potknęła się o stopień.
Edmund szybko złapał ją za rękę, przez co nie wywróciła się.— Co ty, jakiś jasnowidz jesteś?
— Nadal uważasz, że nie potrzebujesz moich rad? — na ustach chłopaka zagościł szeroki uśmiech. Wiedział, że jest na wygranej pozycji.
Dziewczyna podciągnęła się, aby znów stanąć na nogach i puściła dłoń Edmunda. Spojrzała mu w oczy i podziękowała krótko. Zaraz po tym, kontynuowała swoją drogę do kuchni. Tym razem uważniej patrzyła pod nogi, aby znowu nie dać satysfakcji Edmundowi.
— Będziesz tak za mną chodził? — zapytała z przekąsem.
— Akurat szedłem w tym samym kierunku —odpowiedział Edmund bez zastanowienia.
— Ładnie sobie to wyćwiczyłeś. Nie myśl, że ci uwierzę.
— Co masz na myśli?
— Zupełnie przypadkiem znajdujesz się pod drzwiami do mojego pokoju, ponieważ zupełnie przypadkiem akurat wtedy szedłeś do kuchni.
— Ciebie nie da się oszukać. Po prostu... chciałem cię zobaczyć — przyznał się.
Po tych słowach Joanne zarumieniła się. Chciała to ukryć, przecierając dłonią po policzku. Przez chwilę nie wiedziała co odpowiedzieć, jednakże poczuła, że nie może pozostawić chłopaka bez odpowiedzi.
— Nie musisz mnie atakować z rana — zaśmiała się dziewczyna i uderzyła chłopaka w ramię.
— I nawzajem — chłopak miał na myśli owe ciosy w ramię, które dość często dostawał od Joanne.
Dziewczyna jeszcze raz się zaśmiała.
Obróciwszy się dostrzegła, że jest już w kuchni. Zgrabnie otworzyła drzwi. Zgarnęła ze stołu kiść winogron i wróciła na korytarz. Ku jej zaskoczeniu Edmunda nie było. Joanne rozejrzała się, lecz nigdzie go nie dostrzegła. Nie zastanawiając się długo, postanowiła pójść dalej. Ruszyła w kierunku korytarza z oknami. Poszła schodami na górę, po niecałej minucie była już na miejscu. Oparła się o jedno z okien. Wzrok swój wbiła w dwa zimowe wzgórza.
CZYTASZ
Miś: Powrót zimy ✔️
FanfictionA co by było gdyby magia istniała naprawdę? Gdyby nawet najgłupsze marzenia stawały się rzeczywistością? Gdyby wejście w książkowy świat było możliwe? Jednego dnia jesteś małym, londyńskim dzieckiem, które jedyne czego potrzebuje, to zrozumienia. Dr...