VII

537 24 2
                                    

Edmund bez zastanowienia zaczął biec w kierunku komnaty Piotra. Joanne ruszyła za nim. Przebiegli pare schodów, przemierzyli kilka korytarzy, aż w końcu byli na miejscu - przed drzwiami do komnaty Piotra. Joanne zainteresowały dwa złote lwy wyryte w drzwiach.

Edmund wpadł do pokoju. Na szczęście Piotr był już rozbudzony. Siedział przy biurku, piórem bazgrał coś na karcie.

— Piotrek, chodź szybko — powiedział Sprawiedliwy. Machnął ręką, poganiając przy tym brata.

— Nie widzisz, że jestem zajęty? Proszę cię, wyjdź z mojej komnaty i zamknij za sobą drzwi
— wyrzucił go Piotr, po czym ujrzał dziewczynę.
— Dzień dobry, Joanne. Ślicznie dziś wyglądasz.

Dziewczyna ukłoniła się bardzo delikatnie, po czym szybko oznajmiła:

— Piotrze, wysłuchaj go. Coś niedobrego dzieje się ze wzgórzami na południu.

Edmund oparł się o biurko Piotra.

— Nie możesz tego lekceważyć, bracie. ONA powróciła — ostatnie słowa wypowiedział z niezwykłą dokładnością. Widać było, że był ich pewny.

— Edmundzie, ona nie żyje! Sam Aslan ją pokonał! Kiedy w końcu to do ciebie dotrze! — Piotr był bardzo stanowczy. Natychmiastowo zerwał się z miejsca. Obrzucił Edmunda ostrym, zimnym spojrzeniem. Wyglądał jak jeden z tych dorosłych, który nie wierzy dziecku w to, że przed chwilą znalazło górę złota.

Joanne była pewna, że swoim donośnym krzykiem pobudził cały zamek.

— A gdy wiedźma z wilkołakiem ją przywołali? To się dla ciebie nie liczy? Ciagle uważasz, że jest to niemożliwe? Wystarczy jedna kropla krwi, pamiętasz? Jedna kropla, by powstała z martwych! Sam dałeś się skusić! — wykrzyczał Edmund. — Ty i Kaspian!

Piotr usiadł. Wbił wzrok w podłogę. Złożył ręce. Przez chwilę zapanowała kompletna cisza. Usta Piotra zaczęły drzeć, tak samo jego dłonie. Był bardzo zdenerwowany, a jednocześnie wyglądał na zgnębionego. Przypomnienie mu o jego chwilowej słabości, zdecydowanie było tego przyczyną. W końcu król odezwał się bardzo cicho, lecz zdecydowanie:

— Wyjdź, Edmundzie.

Edmund patrzył na brata. Znieruchomiał, był zaskoczony taką reakcją brata. Nie tego się po nim spodziewał. Nie po własnym bracie.
Po chwili chłopak odwrócił się. Joanne spojrzała mu w oczy. Były zaszklone. Wiedziała, że kłótnia z bratem, nie była w tym momencie czymś, co Edmundowi służyło. Chłopak odwrócił wzrok i wyszedł z komnaty.

Joanne została. Westchnęła, jak to miała w zwyczaju i spokojnym krokiem podeszła do biurka Piotra. Oparła się o nie. Zaczęła stukać paznokciami w drewniany blat.

— To było podłe, wiesz? — odezwała się po chwili, z nutą pogardy w głosie. Również i Jen nie spodziewała się takiego zachowania Piotra. Była nim zupełnie zawiedziona. — Król tak nie postępuje. Prawdziwy król...

— Joanne... doskonale zdajesz sobie sprawę z tego co stało się w trakcie bitwy tysiąc lat temu. Przecież doskonale wiesz, że ona nie żyje. Tak jak wiedzą to wszyscy. Dlaczego więc, stoisz po stronie Edmunda?

— Wiem, co widziałam, Piotrze. Góry wyraźnie się oblodziły. I to w ułamek sekundy. Wierzę w magię tego miejsca, ale powiedz mi... czy taka nagła zima zjawia się w środku wiosny? Nawet w tak niesamowitym kraju?

Piotr nie wiedział co odpowiedzieć. Patrzył w oczy dziewczynie. W jego własnych można było dostrzec zwątpienie.

Joanne miała rację. Teraz królowi zrobiło się źle z powodu kłótni z bratem.

Miś: Powrót zimy ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz