Armia Białej Czarownicy była potężna. Tysiące ostrzy odbijało słabe światło słońca. Wśród wojowników do złudzenia przypominających orków, czaiły się przeróżne zmutowane zwierzęta. Miały przesadnie wielkie łapy, długie uszy czy ogromne oczy. Każde z nich warczało przeraźliwie i wyglądało jakby zaraz miało skoczyć i zaatakować. Z wielu pysków wypływała piana. Wiele z nich targało groźnie śnieg, odrzucając go za siebie.
Odległość między dwoma wojskami wynosiła około trzysta jardów, więc prawdopodobnie zajęłoby im to chwilę, aby zaatakować przody armii Narnijczyków.
Joanne domyślała się, że te wszystkie stworzenia były nadludzko silne, szybkie i silne. Nawet cale śniegu leżącego na ziemi w niczym im nie przeszkadzało. Do tego wszystkiego, wroga armia miała przewagę liczebną. Na szczęście nie była ona aż tak rażąca. Narnijskie szeregi miały spore szanse.
W pewnym momencie wojsko czarownicy rozsunęło się. Wyjechał z niego niewielki powóz wykonany z lodu, ciągnięty przez czterech gepardów z oddziału śledczego Białej Czarownicy, na czele z Tarinem. To właśnie czarownica stała w owym powozie. Miała na sobie długą, szarą suknię pozbawioną rękawów. Na jej nagie ramiona padały płatki śniegu. Najwidoczniej jej to nie przeszkadzało.
Na głowie miała swoją lodową koronę. W jednej dłoni trzymała swoją różdżkę, w drugiej zaś miecz.
Jej powóz stanął. Podniosła ręce do góry, wojsko wydało okrzyk.
— Narnijczycy! — wykrzyczała po chwili.
Jej głos był bardzo donośny. Wszyscy zdziwili się, że z tak dalekiej odległości, było ją wyraźnie słychać.
— Czy wy naprawdę jesteście aż tak głupi? —ciągnęła dalej. — Sami się mi wystawiliście.
Narnijscy żołnierze spojrzeli po sobie. Piotr z niepokojem patrzył na to, jak w oczach jego wojowników gaśnie nadzieja. Ich pewność znika.
— Wiem, że w waszych szeregach pojawiła się jeszcze jedna Córka Ewy. Wiem też... że to ona ma mnie pokonać — po jej słowach zapadła głucha cisza.
Wojsko Białej Czarownicy wpatrywało się w niewielką postać Joanne stojącej nieopodal Wielkiego Króla. Dziwiła się, że od razu ją rozpoznali.
— Napewno to dobrze przemyśleliście? — dodała po chwili Jadis. Jej głos przepełniony był ironią i pogardą.
Joanne spojrzała na Białą Czarownicę. Żałowała, że była tak daleko. Chciała spojrzeć jej w oczy. Dzięki nim, dowiedziałaby się o niej więcej.
— Jeśli mi ją wydacie, nie będziemy z wami walczyć. W Narnii nie dojdzie do kolejnej wojny — czarownica zaczęła się targować. —
A jeśli nie... to sami doskonale wiecie do czego dojdzie. Sami wybierzcie — wykrzyczała raz jeszcze i odwróciła się do swojego wojska.Wszyscy wojownicy znów wydali z siebie okrzyk i wznieśli swoje miecze w górę. Światło po raz kolejny się od nich odbiło.
— Nigdy! — krzyknął Piotr bez zastanowienia.
Stał na czele swojej armii, unosząc swój ciężki miecz wysoko w górę.
Czarownica zastygła. Odwracała się powoli, zamurowana. Jej źrenice rozszerzyły się.
— Nigdy? — zaśmiała się głośno. — No to zobaczymy.
Dała znak swojemu wojsku. Ci ruszyli w kierunku Narnijczyków. Dzikie zwierzęta rzuciły się biegiem, warcząc i wyjąc głośno. Wojownicy przypominający orków, unieśli ręce w górę, dla utrzymania równowagi, aby ich co niektóre wielkie cielska, nie poślizgnęły się na zimnym śniegu. Oni również biegli, wymachując bronią.
CZYTASZ
Miś: Powrót zimy ✔️
Fiksi PenggemarA co by było gdyby magia istniała naprawdę? Gdyby nawet najgłupsze marzenia stawały się rzeczywistością? Gdyby wejście w książkowy świat było możliwe? Jednego dnia jesteś małym, londyńskim dzieckiem, które jedyne czego potrzebuje, to zrozumienia. Dr...