Gdy Joanne wstała z łóżka, były okolice południa. Dziewczyna na nic nie czekała, od razu się podniosła i wyszła z komnaty. Szła w kierunku sali, w której miał odbyć się obiad. Wiedziała, że nie będzie czasu na rozmowy czy cokolwiek podobnego. Zaraz po zjedzeniu, mają krótką chwilę na przygotowanie się do wymarszu.
Joanne doszła do sali. Przywitał ją zapach pieczeni. Jen podeszła do stołu i usiadła obok Łucji. Nie było jeszcze Kaspiana i Edmunda.
— Gdzie reszta? — zapytała po chwili.
— Nie wiemy, powinni już być — zaniepokoiła się Zuzanna.
Wszyscy obecni siedzieli poważni, lecz nieco zdenerwowani. Wyglądali na bardzo skupionych. Każdy z nich czuł to samo - byli niepewni tego, co ich czeka.
Po chwili słychać było ciężkie kroki, odbijające się echem od marmurowych ścian. Siedzący przy stole natychmiast odwrócili się w stronę wejścia do sali. Przyszedł Edmund oraz Kaspian.
— Mogliście przyjść jeszcze później, z chęcią byśmy zaczekali — oznajmił ironicznie Piotr.
Edmund spojrzał na niego i odpowiedział mu:
— Nie sil się na sarkazm. Bez powodu byśmy się nie spóźnili.
Piotr nie odezwał się więcej. Dwójka chłopaków usiadła przy stole i chwycili za sztućce. Reszta zrobiła to samo.
— Poczekajcie jeszcze chwilę — zaczął Piotr — Chcę wam coś jeszcze powiedzieć.
— Jeśli chcesz znać przyczynę naszego spóźnienia, to nie ma problemu, możemy porozmawiać, lecz nie wiem czy opłaca się marnować na to czas — oznajmił Kaspian, patrząc się w oczy Piotrowi.
— Nie, ja nie o tym... Zwracam się do wszystkich. Chciałem wam podziękować. Za wszystko. Za wasze starania, przygotowania, chęć do walki. Za to, że byliście i jesteście ze mną. Mam w was wsparcie. Teraz czeka nas kolejna wojna. Chcę żebyście wiedzieli, że gdyby zabrakło choć jednego z was, zabrakłoby dużo więcej. Każdy z was coś tutaj wnosi — Piotr na chwilę przerwał i podniósł swój kielich napełniony winem.
— Teraz zwracam się bezpośrednio do ciebie, Joanne. Wiedz, że my wszyscy jesteśmy z tobą. Walczymy z tobą. Masz nasze miecze i łuki. Nie zostaniesz sama, pomożemy ci ze wszystkich sił. Za twoje zdrowie! — krzyknął i wzniósł swój kielich.
Reszta wstała i również wzniosła swoje kielichy.
— Za Joanne! — krzyknęli jednocześnie i wypili wino.
Wzruszona dziewczyna spojrzała na Edmunda.
— Za Joanne — powiedział ciszej i również wypił zawartość kielicha.
Joanne czuła się dobrze, jak nigdy wcześniej. Widziała jak jej przyjaciele ją wspierają. Są z nią. Na dobre i na złe. Spuściła wzrok. Pozwoliła jednej łzie spłynąć po jej różowym policzku. Po chwili spięła się i wstała. Chwyciła swój kielich z winem, którego wcześniej nie wypiła.
— Dziękuję wam wszystkim. Chcę tylko powiedzieć, że gdy przybyłam tu po raz pierwszy, zupełnie nie wiedziałam, czego mam się spodziewać i co mnie czeka. Bałam się, że zostanę sama z zadaniem, które mi powierzono. Nie spodziewałam się, że wy, najpotężniejsi wojownicy w całej Narnii, staniecie przy mnie i pójdziecie ze mną. Nie oczekiwałam, że będzie mi dane walczyć z wami. Dziękuje wam za to! — teraz to Joanne wzniosła kielich i wypiła jego zawartość.
— Będziemy z tobą — powiedziała jej Zuzanna. — Do samego końca.
Reszta obiadu przebiegła w zupełnej ciszy. Nikt nie silił się na rozmowy. Wszyscy byli bardzo skupieni, nastawiali się na to, co na nich czeka. Każdy chciał jak najszybciej skończyć swój posiłek i pójść do swojej komnaty, aby się przygotować. Tłumili swój stres.
CZYTASZ
Miś: Powrót zimy ✔️
Fiksi PenggemarA co by było gdyby magia istniała naprawdę? Gdyby nawet najgłupsze marzenia stawały się rzeczywistością? Gdyby wejście w książkowy świat było możliwe? Jednego dnia jesteś małym, londyńskim dzieckiem, które jedyne czego potrzebuje, to zrozumienia. Dr...