XIII

371 21 1
                                    

Wspólny obiad był czymś, czego wszyscy potrzebowali. Joanne miała okazję porozmawiać z Piotrem. Dziękowała za to losowo, ponieważ dzięki temu, w tym kłótliwym flirtowniku, dostrzegła kogoś więcej. Nie uważała go już za egoistę, któremu zależało tylko na perfekcji. Okazało się, że bardzo bał się o swoje królestwo. Mówił, że nie wrócił tu dla samego faktu. Chce walczyć o pokój w Narnii tak długo jak będzie mógł. Obiecał też, że wszystkich sił pomoże dziewczynie przezwyciężyć Białą Czarownicę. Może wspomóc ją w treningach lub w chwilach gdy zwątpi w swoje powołanie. Joanne była mu za to niezwykle wdzięczna.

Jen miała też okazję zapoznać się bliżej z Zuzanną. Również i ona okazała się być zupełnie inna, niż się wcześniej wydawała. Była bardzo wrażliwa. Podobnie jak Piotr, bardzo martwiła się o Narnię. W chwili gdy dowiedziała się, że Joanne również strzela z łuku, zaproponowała jej krótkie zawody strzeleckie, dla odstresowania, gdy już pokonają Jadis. Joanne z wielkim podekscytowaniem przyjęła propozycję dziewczyny. Również i Zuzanna obiecała Jen wszelką pomoc w przezwyciężeniu czarownicy.

— Jane, powiedz mi szczerze. Co ty poczułaś, gdy dowiedziałaś się, że obejmiesz tron na Ker-Paravelu oraz że masz pokonać Białą Czarownicę? — zapytała Zuzanna. Tak jak i reszta, miała ona swoje własne przezwisko dla Joanne.

— Przede wszystkim z początku w to nie uwierzyłam. Nie sądziłam, że świat, o którym tak wiele czytałam czy słyszałam... może mnie potrzebować — odpowiedziała Jen.

— Widzisz, czułam się bardzo podobnie. W przeciwieństwie do ciebie, Narnia była światem, o którym nikt mi wcześniej nie opowiedział, był mi obcy. Nic o nim nie wiedziałam. Czułam się w nim jak intruz, dlatego przyjęcie do wiadomości faktu, że zostanę jego królową i tym podobne, było bardzo trudne. Gdy to usłyszałam... zwątpiłam. Uważałam to za pomyłkę, błąd — zrobiła krótką przerwę i spojrzała na wszystkich zebranych przy stole.

— Zobacz jak jest teraz. — dodała po chwili. — Poza tym wiesz doskonale Jane, że Narnia... Aslan nie wzywa tu przypadkowych ludzi. Widocznie nam brakuje tego czegoś, co masz ty. Dlatego tu jesteś.

Słowa Zuzanny, na długo utkwiły Joanne w pamięci. Każdy powtarzał jej, że w Narnii nic nie dzieje się przez przypadek, lecz to dopiero słowa Zuzanny ją do tego w pełni przekonały. Teraz widziała jak bardzo myliła się co do tej dziewczyny.

— Naprawdę tak uważasz? — Joanne miała oczy zaszklone od łez.

— Uważam, że nie tylko ja tak myślę — Zuzanna wskazała głową na wszystkich zebranych przy stole. — Oni również na ciebie liczą. Nie możesz zwątpić. Jesteś nam potrzebna. — ostatnie słowa Zuzanna powiedziała bardzo cicho, łapiąc rękę dziewczyny.

Joanne była pełna nowej nadziei i wiary w siebie.

— Dziękuję — wyszeptała Jen, ściskając delikatnie dłoń Zuzanny.

Joanne rozmawiała też z Kaspianem. Dowiedziała się trochę więcej o rządach Miraza, o zmarłym ojcu, o opowieściach jego niani, o nauczaniu jego wychowawcy czy o samym Telmarze. Kaspian opowiedział jej o tym, jak wyglądało jego pierwsze spotkanie z Narnijczykami, gdy jeszcze dzień wcześniej uważał ich za legendę. Joanne wiedziała o tym wszystkim bardzo dobrze, lecz historia opowiedziana przez Kaspiana, brzmiała zupełnie inaczej. Tak jakby nigdy wcześniej o tym nie słyszała.

Młody król był równie przejęty sytuacją w kraju, którym rządził wraz z czwórką rodzeństwa. Ledwo co zasiadł na tronie, a w Narnii pojawiło się kolejne niebezpieczeństwo. Dużo groźniejsze od telmarskich szeregów. Obiecał pomoc Joanne w pokonaniu Białej Czarownicy.

Teraz Joanne wiedziała, że nie jest z tym wszystkim sama. Chociaż doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że będzie musiała pokonać Białą Czarownicę w pojedynkę, to pomoc w osłabieniu wrogiej armii, bardzo jej się przyda. Do tego wsparcie, które otrzymała od jej przyjaciół, zmotywowało ją. Była bardziej pewna siebie.

Miś: Powrót zimy ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz