Rozdział 7

4.7K 146 31
                                    

Bellamy uparł się przy tym, że nie pojedzie do szpitala. Wiedziałam dlaczego i doskonale go rozumiałam, ale tu chodziło o jego zdrowie. Mojej mamie również nie podobał się ten pomysł, ale pomogła chłopakowi. Opatrzyła jego rany i dała mu specjalną maść i tabletki, które miały pomóc w zmniejszeniu bólu i w szybszym gojeniu się ran. Później chłopak wrócił do domu, a ja nie mogłam zapomnieć o naszym spotkaniu na dachu. Zdaje się, że tamten moment odmienił nas i zbliżył jeszcze bardziej do siebie.

Kolejny dzień w szkole. Nie powiedziałam o całym tym zajściu Octavii. Obydwoje z Bellamy'm postanowiliśmy, że to pozostanie między nami. Powiedziałam jedynie przyjaciółce, że się pogodziliśmy. Pominęłam większe szczegóły.

Ludzie w szkole nie mogli się nam nadziwić, że rozmawiamy z Blake'm i jego ludźmi. Jedni może nam zazdrościli, a inni sądzili, że źle robimy. My jednak wiedziałyśmy swoje. Oni wcale nie są jak wszyscy inni ich postrzegają. Są dobrymi ludźmi, na których można naprawdę liczyć.

Minęły kolejne dwa tygodnie. Rany Bellamy'ego zaczynały się już goić. Nadal miał kilka zadrapań i sińców na twarzy, a o jego żebrach nie wspomnę. Ale mimo tego, na szczęście czuł się o wiele lepiej. Sytuacja w jego domu chwilowo ucichła. Ojciec nie znalazł powodu do pobicia go. Całe szczęście.

Jego mamie również się poprawiło, niestety mimo jeszcze jej lekkiego osłabienia, postanowiła wrócić do pracy. Wiedziałam, że to nie najlepszy pomysł, ale zdawało się, że kobieta chce po prostu jak najmniej czasu spędzać z domu, podobnie jak Bellamy. Chcą unikać tego chorego faceta. Gale wie, że pracują więc jak na razie się ich nie czepia. Bogu dzięki.

Dziś była sobota. Wreszcie chwila przerwy.

Pomogłam mamie w sprzątaniu domu, a gdy już się z tym uporałyśmy wzięłam gorący prysznic, przebrałam się i zeszłam na dół. Poczułam smakowity zapach z kuchni więc skierowałam się w tamtą stronę.

- Mh-mmm... - uśmiechnęłam się na widok mamy. - Co tam pichcisz? - usiadłam przy blacie na krzesełku.

- Coś specjalnego. - Abby odwróciła się w moją stronę z szerokim uśmiechem.

- Czy to lazania? Ooo i zrobiłaś sernik na deser! - zauważyłam.

- Tak, ale łapki przy sobie. - pogroziła mi kobieta palcem. - Jeszcze nie teraz.

- Dlaczego? - założyłam ręce na piersi. - Spodziewasz się kogoś?

- Tak, właściwie to tak. - odparła z uśmiechem, a ja zamarłam.

- T-tak? - spytałam niepewnie. - Kogo?

- Za chwilę sama zobaczysz. - puściła mi oczko.

- Mamo... - spojrzałam na kobietę. - Co ty kombinujesz...? - naszą dalszą rozmowę przerwał dzwonek do drzwi.

Wymieniłam z Abby spojrzenia.

- No leć otworzyć. - powiedziała radośnie kobieta. - Nie daj czekać naszemu gościowi.

Zamrugałam kilkakrotnie i niepewnie ruszyłam w stronę drzwi.

Co ta kobieta znowu wymyśliła?

Po drodze przeczesałam lekko dłonią swoje już praktycznie suche włosy i otworzyłam drzwi. Widząc osobę stojącą na zewnątrz zastygłam w bezruchu.

- Cześć, księżniczko. - uśmiechnął się Blake.

- B- Bellamy? - zdziwiłam się, a potem wszystko do mnie dotarło. No brawo mamo, dopięłaś swego.

Zerknęłam z powrotem na kobietę i pokiwałam głową z niedowierzania.

- Chyba się mnie nie spodziewałaś, co? - spytał brunet z uśmiechem.

Ponad Wszystko | Bellarke (PL)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz