Rozdział 26

2.9K 120 30
                                    

*Coś mi się wydaje, że ten rozdział się Wam baardzo spodoba 😏😎❤ A przynajmniej mam taką nadzieję 😁😊
Także życzę miłego czytania! *

--------------------------------------------------------------------------------------------------------

Od tego koszmarnego wydarzenia minęło już kilka dni. Bellamy zamieszkał u Murphy'ego, a my wspieraliśmy go jak tylko mogliśmy.

Po sekcji zwłok mamy bruneta, lekarze oddali ciało i dzisiejszy dzień... Był dniem jej pogrzebu. Wiedziałam jak bardzo jest to ciężkie dla Bellamy'ego. Sama przez to przeszłam. Co prawda Raven nie została zamordowana, ale... Doskonale go rozumiałam.

Wiedziałam jak to jest stracić bliską osobę.

Blake starał się tłumić w sobie wszelkie uczucia, widziałam to. Wiedziałam jednak, że to tylko pogorszy jego sytuację... To go zniszczy, a na to nie mogłam pozwolić. On był przy mnie przez cały ten czas. Ja również nie zamierzałam go zostawić.

Ubrałam się na czarno, włosy rozczesałam i pozostawiłam rozpuszczone po czym udałam się do domu Murphy'ego. Przyjaciel wpuścił mnie do środka.

- Jest w pokoju. - powiedział Murphy. - Uważaj, bo jest z nim naprawdę źle.

- Wiem. - skinęłam głową i udałam się we wskazaną stronę.

Zapukałam do drzwi lecz nie usłyszałam odpowiedzi więc po cichu weszłam do środka.

Bellamy stał odwrócony do mnie tyłem i wpatrywał się w okno. Zamknęłam za sobą drzwi i podeszłam powoli do bruneta.

- Bell...? - stanęłam kilka kroków za nim lecz on nie zareagował. - Bell? - położyłam mu rękę na ramieniu, którą strząsnął i odwrócił się do mnie przodem.

Starał się ukryć to, że płakał jak i całą swoją rozpacz.

- Nie rób tego... - szepnęłam i pokręciłam głową.

- Czego nie robić...? - spytał oschle.

- Nie odtrącaj mnie... - miałam łzy w oczach. - Proszę cię, nie rób tego... To nie jest wyjście. To, że się w sobie zamkniesz, nic nie da. Stłumione uczucia w końcu wybuchną i wtedy...

- Dość! - przerwał mi. - Dość... - spojrzał na mnie. - Nie mów tego w taki sposób jakbyś wszystko wiedziała, bo nie wiesz... Nic nie rozumiesz.

- Mylisz się. - weszłam mu w słowa. - Rozumiem i to bardziej niż myślisz. - podeszłam bliżej niego. - Zapomniałeś już? Ja też przeszłam swoje. Wiesz mi, że znam to uczucie, które masz teraz w sobie. Tę pustkę i niekończący się ból. Zadajesz sobie ciągle pytanie, dlaczego spotkało to właśnie ciebie... Dlaczego nie mogłeś z tym nic zrobić... Dlaczego wszystko co robiłeś się psuło... Te ciągle nurtujące cię pytania bez odpowiedzi. Masz tego dość i chcesz by to się skończyło lecz ból jedynie wzrasta... - brunet wyminął mnie. Nie chciał mnie słuchać. - Możesz teraz wyjść! - zawołałam za nim i chłopak się zatrzymał. - Śmiało, możesz to zrobić, ale to nic nie zmieni... Ból się nie zmniejszy, nie zmienisz tego sam.

- Jesteś teraz taka wszechwiedząca?! - warknął i spojrzał z powrotem na mnie. - Myślisz, że wiesz co teraz czuję?! Nie masz zielonego pojęcia, Clarke! Ona zginęła przeze mnie, rozumiesz?! Przeze mnie! Zasłoniła mnie. Mnie! To ja powinienem zasłonić ją! Powinienem był coś zrobić...

- Niby co...?

- Cokolwiek! - krzyknął. - Cokolwiek... Tyle wycierpiała, a teraz... - spojrzał na mnie ze łzami w oczach. - Nie potrzebuję twojej litości, Griffin. Ani jej, ani ciebie...

Ponad Wszystko | Bellarke (PL)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz