Rozdział 25

2.8K 111 10
                                    

Minęło już dwadzieścia minut, a Bellamy nadal nie oddzwaniał. Poczekałam jeszcze chwilę, ale gdy nie oddzwonił, ja zadzwoniłam do niego. Jednak odpowiedziała mi poczta głosowa.

Zeszłam szybko na dół.

- Co się stało, kochanie? - spytała zmartwiona mama więc szybko jej streściłam sytuację. - Dziwne...

- Właśnie. - założyłam ręce na piersi.

- Może spróbuj jeszcze raz. - zaproponowała mama więc tak też zrobiłam.

Dzwoniłam pięć razy i nadal żadnej odpowiedzi.

- Zadzwonię do Murphy'ego. - powiedziałam i wykręciłam numer przyjaciela. - Halo? Murphy? Kontaktowałeś się może z Bellamy'm?

- Próbuję się do niego dodzwonić już od pół godziny, chciałem właśnie też zadzwonić do ciebie. - powiedział chłopak.

- Rozmawiałam z nim kilkanaście minut temu, ale coś się zadziało u niego w domu i musiał się rozłączyć. Miał oddzwonić, ale tego nie zrobił i teraz nie odbiera ode mnie telefonów. - powiedziałam wszystko na jednym wdechu.

- Kurcze, coś mi tu nie gra. - mówił zdziwiony.

- Myślisz, że coś się mogło stać? - spytałam zmartwiona.

- Miejmy nadzieję, że nie. Dam ci znać, gdy czegoś się dowiem.

W tym samym czasie, mama pociągnęła mnie za rękę przed telewizor i wskazała na wiadomości.

- O Boże... - przeraziłam się.

- Clarke, co się dzieje? - spytał zdezorientowany Murphy.

- Włącz szybko wiadomości. - powiedziałam i po chwili chłopak to zrobił.

Właśnie ogłaszali, że nastąpił "wypadek" w domu.

"Mężczyzna zaatakował swoją żonę i syna..." - powiedziała kobieta w telewizji. - "Budynek płonie, a ratownicy wynoszą właśnie pierwsze ciało..."

Przecież to dom Bellamy'ego!

Od razu wybiegłam z mieszkania, a mama zaraz za mną zamykając przy tym szybko drzwi.

Kobieta zawiozła nas pod miejsce zdarzenia. Pozostali z naszej paczki dotarli tam w mniej więcej tym samym czasie.

Cały dom płonął, a strażacy starali się ugasić pożar.

Rozglądałam się przerażona wokół. Dostrzegłam karetkę i pobiegłam w jej stronę, a pozostali zaraz za mną. Na noszach znajdywało się czyjeś ciało, było ono przykryte białym prześcieradłem, a z pod niego wystawała czyjaś ręka.

Drżącą ręką sięgnęłam i chciałam sprawdzić kto to lecz zabronił mi jeden z ratowników.

- W porządku jestem lekarzem. - wtrąciła moja mama. - Abigail Griffin. - przedstawiła się kobieta i wtedy ratownik nam zezwolił na odkrycie zwłok.

Błagałam w duchu, żeby to nie był Bellamy... Łzy spływały po moich policzkach, gdy wreszcie odkryłam ciało.

- To nie Bellamy... - powiedział Murphy.

- Tylko jego mama... - dodałam smutnie i zapłakałam, a moja mama z powrotem przykryła ciało.

Kobieta miała ślady po pobiciu i nożu. Ten drań ją zabił! Gale ją zabił! Ale co z Bellamy'm? Gdzie on jest?

Odeszłam od karetki i podeszłam nadal zszokowana do jednego z ratowników.

- P- przepraszam...? - mężczyzna spojrzał na mnie. - Są jeszcze jakieś ofiary?

Ponad Wszystko | Bellarke (PL)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz