Rozdział 30

2.9K 102 11
                                    

Bellamy zamieszkał u cioci i wujka. Cała trójka świetnie się dogadywała co bardzo mnie cieszyło. Z resztą nie tylko mnie. Jego mama na pewno byłaby z niego dumna.

Razem z całą naszą ekipą zaplanowaliśmy, że w drugiej połowie wakacji przejedziemy się pod namiot.

Nasi rodzice też zaplanowali wyjazd jednak dla nich potrzebna jeszcze była przyczepa kempingowa.

Zdecydowaliśmy się, że to ja i Bellamy się po taką przejedziemy. Mimo iż było jeszcze sporo czasu do wyjazdów, chcieliśmy być już mniej więcej przygotowani.

Pogoda w drodze już powrotnej bardzo nam sprzyjała. Może nawet aż za bardzo. Słońce tak grzało, że nawet letnie ubrania nie wiele pomagały. Dodatkowo jazda w taki upał to koszmar. Mieliśmy pootwierane okna do samego końca, a to i tak zbyt wiele nie dawało. Staraliśmy się więc skupić na czymkolwiek innym. W radiu leciała jakaś znana piosenka więc zaczęliśmy ją razem śpiewać, a gdy się skończyła, śpiewaliśmy kolejną, a później kolejną, a gdy nam się znudziło zaczęliśmy zadawać sobie jakieś głupie zagadki. Wszystko byle by zabić czymś czas i myśli. Mijaliśmy właśnie opuszczoną plażę, gdy nagle nasz samochód zaczął szwankować.

- Co się dzieje? - spojrzałam na bruneta.

- Nie wiem... - zerknął na mnie, a potem z powrotem na drogę przed siebie.

Blake zdążył zjechać na pobocze, na plażę.

Wysiedliśmy z auta by sprawdzić co się stało.

- Eh, cholera! - zawołał Bellamy więc podeszłam do niego. - Złapaliśmy gumę. - powiedział, gdy przyszłam.

- Mamy jakieś koło zapasowe? - spytałam.

- Powinno coś być. - westchnął brunet i podszedł do bagażnika. - Nie, jednak nie. - zamknął bagażnik i spojrzał na mnie. - Nie ma koła.

Westchnęłam ciężko. Pech taki, że znajdywaliśmy się na pustkowiu. Do jakiegokolwiek miasta lub wioski było sporo kilometrów więc pójście tam pieszo to trochę zły pomysł. Samochody też rzadko kiedy tędy jeździły. Cudownie.

- Dzwonimy po pomoc? - podeszłam do chłopaka.

- Tak, to chyba jedyne wyjście. - zerknął na mnie po czym wyjął telefon z kieszonki i zadzwonił po mechanika.

Mieliśmy tu niezły problem z zasięgiem więc ledwo co dało się dogadać, jednak, gdy Blake skończył powiedział, że będziemy musieli tu poczekać aż do jutra rano. Mają wiele roboty u siebie, a dodatkowo znajdywaliśmy się na pustkowiu więc dojazd do nas potrwa dość długo. Pozostało nam tylko czekać.

Powiadomiliśmy naszych bliskich, że wrócimy najpóźniej jutro i wyjaśniliśmy powody.

Odłożyłam swój telefon do samochodu, podobnie jak i Bellamy. Oparliśmy się o wóz i spojrzeliśmy na wodę.

Wymieniliśmy spojrzenia, a po chwili jednocześnie ruszyliśmy pędem w stronę wody. Była w sam raz do kąpieli w taki upał.

Zaczęliśmy się wygłupiać jak dzieci, ale przynajmniej świetnie się bawiliśmy. Nie przeszkadzało nam to, że wskoczyliśmy do wody w ubraniach, a gdy z niej później wyszliśmy na plażę i tak bardzo szybko wyschnęliśmy.

Słońce powoli zaczynało zachodzić za horyzont. Mimo wszystko były tu bardzo ładne widoki.

Gdy zaczęło się robić chłodno, rozpaliliśmy niewielkie ognisko ze zbiorowiska drewna, które znaleźliśmy na poboczu. Pewnie nie my pierwsi rozpalaliśmy tu ogień i dlatego zostały jakieś jego zapasy.

Ponad Wszystko | Bellarke (PL)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz