Rozdział 4

734 56 30
                                    

— Sani, wstawaj! — krzykneła pani Choi, zaglądając do pokoju starszego syna.

San nakrył się kołdrą, mrucząc pod nosem coś, co miało znaczyć, że zaraz wstanie. Jednak znowu zapadł w sen. Obudził się po raz kolejny, gdy czyjeś drobne dłonie delikatnie zaczęły szarpać materiał kołdry.

— Mamo, powiedziałem, że zaraz wstaję — zawołał dziewiętnastolatek, odrzucając kołdrę. Usiadł gwałtownie, pluszowy shiber stoczył się z łóżka na podłogę. Prosto pod bose stopy Wooyounga. Chłopak schylił się, podnosząc misia. Podał go Sanowi, który, zamiast wyszarpnąć swoją własność z obcych dłoni, odebrał go powoli, zerkając w twarzyczkę osiemnastolatka.

— Mama prosiła, bym---

— Dobra, wiem. Powiedz jej, że już wstaję — powiedział San, opierając się plecami o zimną ścianę przy łóżku. Usilnie starał się nie zamykać oczu.

Woo opuścił pokój chłopaka. San przytulił mocniej shibera do swojego nagiego torsu, ciesząc się, że pluszak trafił właśnie w jego posiadanie. I to dzięki komu...

Jeśli Wooyoung chciał mi się przypodobać, to... udało mu się to w małym stopniu — stwierdził, wzdychając ciężko. Ten shiber to moja największa miłość, nie licząc innych, mniejszych pluszaków tego typu, które spoczywały na półce. Jednak to wcale nie znaczyło, że San miał zamiar jakoś inaczej traktować swojego adopcyjnego brata. Postanowił nie wydzierać się na niego przy każdej nadarzającej się okazji, jednak nic poza tym. Przyjaciółmi nigdy nie zostaniemy — pomyślał, wstając z łóżka.

Nie zdążył zjeść śniadania, zbyt dużo czasu spędził w łazience, do drzwi której wciąż dobijała się wściekła rodzicielka. Kiedy wszedł do kuchni, śniadania, jak i rodziców nie zastał. W przedpokoju natknął się na Woo. Chciał zapytać, dlaczego siedzi w kurtce, z plecakiem na plecach, gotowy do wyjścia. Jednak nie odezwał się. Zaczął ubierać buty. Zabrał kurtkę, wrócił się do pokoju po torbę, którą od czasu do czasu zastępował plecak, by następnie wyjść z domu, obrzucając brata dziwnym spojrzeniem.

Oboje ruszyli na przystanek. Woo trzymał się kilka kroków za starszym bratem, który nie mógł ignorować idącego za nim chłopaka. Nie spoglądał na niego, nie odzywał się, jednak jego myśli wciąż uciekały w kierunku młodszego.

Na pierwszej lekcji mógł zapomnieć o Wooyoungu, co znacznie poprawiło mu humor. Dobre samopoczucie nie trwało jednak długo. Podczas przerwy obiadowej, kiedy udał się do toalety, natknął się na grupkę debili z ujemnym IQ. Pech chciał, że chodził z nimi do jednej klasy. Byłby ich zignorował, gdyby nie dostrzegł między nimi Wooyounga. Przypierali go do ściany, zupełnie bez powodu. Ta zgraja co i rusz wybierała sobie niewinną ofiarę, którą potem nieustannie dręczyła. Tym razem padło na Wooyounga.

— Ej, co tu się, kurwa, dzieje?! — zawołał San, odpychając od młodszego tych bezmózgich cweli. Choi był niski i szczupły, ale nadrabiał tą drobną posturę pyskatą buźką oraz bogatym wachlarzem groźnych spojrzeń.

— Znasz go? — zapytał najwyższy z całej trójki.

— Co was to obchodzi? — warknął San. — Po prostu go zostawcie.

Nie wiedział, co w niego wstąpiło. Wkurzył się, i to mocno, widząc, jak ta trójka tyka brudnymi łapskami jego młodszego brata. Dlatego zareagował, gotów bronić chłopaka, co właśnie robił. Poszarpał się z nimi, zanim zrozumieli, że z Choi Sanem nie warto wchodzić w żadne konflikty.

— Dzięki, San... — wyszeptał Woo, pocierając obolałe nadgarstki. Czuł ból także w przedramionach i barku, którym uderzył w ścianę. Kryjąc zaskoczenie, wyminął Sana, podnosząc z podłogi plecak. Chciał wyjść z łazienki, jednak starszy stanął mu na drodze.

— Trzymaj się blisko mnie, okay? — powiedział, próbując zabrzmieć nad wyraz oschle, co niezbyt mu się udało. — W razie gdyby znowu chcieli cię zaczepić.

Woo pokiwał głową, nie potrafiąc dalej kryć zdziwienia. Ale uśmiechnął się, czując, że San w końcu zaczyna przekonywać się do jego osoby. Może to sprawka shibera — pomyślał, nie żałując, że wydał na tego psa swoje ostatnie kieszonkowe.

—Dobra, idź już. I nie uśmiechaj się tak — burknął San, wchodząc do jednej z kabin. — Twój nadmierny optymizm jest cholernie wkurwiający. — Trzasnął drzwiami, aż zatrzęsły się ścianki.

Przyjaciółmi nigdy nie zostaniemy — powtórzył sobie w myślach.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Anniong wszystkim ciasteczkom 🍪🍪🍪

Wybaczcie że rozdział tak późno ale kompletnie zapomniałam tak samo jaki moja Puppy ♥️♥️♥️ ale lepiej późno niż wcale prawda? 😉😉😉

Jak wam się żyje na kwarantannie? Pochwal się się jak zabijajcie czas.

Mam nadzieję że wystarczy jesteście zdrowi. Trzymajcie się ciepło przy tej zmiennej i zaskakującej pogodzie.

Saranghe ♥️♥️♥️

Nienawidzę cię, Kocham cięOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz