Rozdział 18

616 45 15
                                    

Kiedy dotarł do szpitala, rozpłakał się jak dziecko, wtulając w ramiona swej matki. Kobieta, choć przerażona, nie okazywała strachu. Musiała być wsparciem dla starszego syna, kiedy lekarze walczyli o życie młodszego.

— Spokojnie, Sani. Wszystko będzie dobrze — szeptała raz po raz, wypatrując lekarza, którego będzie mogła zapytać o stan Wooyounga.

— To moja wina... To ja mówiłem, żeby dać mu czas, że w końcu przyjdzie z nami porozmawiać... Gdyby nie mój głupi pomysł, Woo nie odebrałby sobie życia!

— Nie obwiniaj się. Żadne z nas nie mogło tego przewidzieć. Dzięki tobie, dzięki temu, że go odnalazłeś i wezwałeś pomoc, Wooyoung przeżyje, rozumiesz? Musisz w to wierzyć, tak samo mocno, jak i ja, proszę cię...

San pokiwał głową, połykając gorzkie łzy. Nie uspokoił się jednak, cały czas odtwarzał w pamięci widok, jaki zastał po powrocie do domu. Widok nieprzytomnego brata, oddychającego coraz słabiej; pusta fiolka wraz z pustą butelką... I ta cisza. Przerażająca, zwiastująca śmierć.
Otrząsnął się z zamyślenia, dostrzegł rozmawiającą z lekarzem matkę. Podszedł bliżej.

— ...większość lekarstw nie zdołała wchłonąć się do organizmu pacjenta. W ostatniej chwili przeprowadziliśmy płukanie żołądka, stan pacjenta jest stabilny, dlatego proszę się nie martwić. Nie odzyskał jeszcze przytomności. Jedyne, co możemy teraz zrobić, to czekać. I... proponowałbym skonsultować się z psychologiem, bądź psychiatrą. Nie wolno lekceważyć próby samobójczej.

— Tak, oczywiście. Możemy wejść do syna? — zapytała z nadzieją pani Choi.

— Dobrze, ale tylko na pięć minut.

San wszedł do sali, chcąc zobaczyć Woo, choćby nieprzytomnego. Złapać go za rękę, przekonać się na własne oczy, że wszystko będzie dobrze.

— Tak strasznie cię przepraszam, Woo — powiedział na wstępie, nie zważając na fakt, że chłopak go nie słyszy. Usiadł, łapiąc dłoń brata. Przytknął usta do chłodnej skóry blondyna, czując wzbierającą w nim samym kolejną falę łez. Pani Choi przystanęła za plecami starszego syna, dotykając jego ramion. Widząc młodszego, który blady leżał na szpitalnym łóżku, nie mogła powstrzymać łez. Spływały po jej policzkach, kapiąc na zmierzwione włosy Sana.

°•°•°

— San, wróć do domu. Odwiozę cię, byś mógł przespać się we własnym łóżku...

— Nie, mamo — kategorycznie odmówił San. — Obiecałem sobie, że gdy obudzi się Woo, ja będę przy nim.

— No, dobrze — dała za wygraną kobieta. — Wrócimy tu z samego rana...

Pani Choi uściskała syna, zmęczona całodniowym pobytem w szpitalu. Mając oparcie w mężu, który wrócił do domu po trzech tygodniach nieobecności, opuściła szpital. San wrócił do sali, w której wciąż leżał nieprzytomny Wooyoung. Dochodziła północ. Zmęczony San usiadł przy łóżku, najbardziej na świecie pragnąc porozmawiać z bratem, przeprosić go i powiedzieć, jak bardzo kocha w nim absolutnie wszystko.

Wyciągnął rękę, delikatnym ruchem pogłaskał chłopaka po głowie. Ułożył swoją na udach nieprzytomnego braciszka, po czym powoli zacząć zapadać w niespokojny półsen.

Obudził się, wyrwany z uśpienia. W jego śnie Wooyoung odzyskał przytomność. Westchnął cicho, uświadomiwszy sobie, że to tylko i wyłącznie sen. Zaraz jednak zamarł, czując, jak coś łaskocze wnętrze jego dłoni. Poderwał się, trzymając w swojej dłoń Woo. Palce chłopaka poruszały się, jego powieki zaczęły drgać niespokojnie, zanim w końcu zdołał je unieść na jedną krótką chwilę.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Anniong ciasteczka 🍪🍪🍪

Błagam nie bijcie. Wiem że dzisiaj już wtorek a rozdział miał być wczoraj ale kompletnie zapomniałam. Praca mnie tak wykończyła że nie miałam siły myśleć i czułam się jak na haju.
Jeszcze raz proszę nie bijcie.

Saranghe ♥️♥️♥️♥️

Nienawidzę cię, Kocham cięOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz