Rozdział 6

195 18 2
                                    

I to jest kolejna rzecz, której nie potrafię zrozumieć u mojego brata. Dziewczyny ślinią się na jego widok, jak pies z wścieklizną. Wiem, bo to widzę w szkole. Liwia też się w nim podkochuje, odkąd pamiętam. Za każdym razem, gdy mija Bruna u mnie w domu, robi się czerwona jak grzebień indora. Nie raz zastanawiałam się, czy nie przyjaźni się ze mną tylko dlatego, że kocha się w moim bracie. Ale musiałaby mieć nierówno pod sufitem, żeby spędzać ze mną każdy dzień tylko po to, żeby przez minutę zostać zaszczyconą znudzonym spojrzeniem mojego brata.

Bruno jest inteligentny i bystry. Ale prędzej umrę, niż mu powiem, że tak myślę. Już bez tego zachowuje się jak zadufany palant. Jest ode mnie o rok starszy. Matka wpadła ze mną po jego urodzeniu. Wydawało jej się pewnie, że karmienie piersią to niezawodny środek antykoncepcyjny. Ledwo ogarnęła się z pierwszym dzieckiem, a tu drugie pchało się na świat.

Podobno ojciec nawet palcem nie ruszył, by jej pomóc w naszym wychowaniu. Wiem, bo mi babcia mówiła. Mama mojej mamy. Bardzo nie lubi mojego taty. Domyśliła się, jakim jest sukinsynem, po tym jak pobił Bruna. Żaden ośmiolatek, nawet po akrobacjach na drabinkach, nie powinien mieć takiej ilości fioletowych pręg na plecach, jaką miał mój brat. Chciała wezwać policję, ale matka jej zabroniła. Powiedziała, że załatwi sprawę z ojcem. Nie załatwiła. Za to, że zwróciła mu uwagę i podważyła jego metody wychowawcze, sama oberwała drewnianą deską do krojenia w głowę. Wiem, że jest z nim tylko dla pieniędzy; nie raz mówiła o tym w złości. Mama nie jest materialistką, myślę, że po prostu chce nam zapewnić godny byt. Sama wychowała się w niedostatku — babcia rozwiodła się, gdy mama miała trzy latka, bo dziadka podobno zamknęli w więzieniu. Co zrobił? Nie wiem. Babcia nigdy nie porusza tego tematu. Nie mam pojęcia, czy dziadek nadal żyje, czy wie, że ma wnuczkę.

Mama jest z wykształcenia farmaceutką. Tuż po studiach poznała mojego ojca, kupował witaminy w aptece, w której pracowała. Był od niej o rok starszy, piękny i czarujący. Jeszcze tego samego dnia zjedli razem kolację w drogiej żydowskiej restauracji. Ojciec od zawsze miał dużo pieniędzy (dziadkowie są bardzo dziani), zaimponował mamie inteligencją, wykształceniem, stanowiskiem w firmie i zamożnością. Dziesięć miesięcy później urodził się Bruno, a rok po nim, w święto uchwalenia konstytucji, przyszłam na świat ja; a mama już nigdy nie wróciła do pracy.

Mój brat uczęszcza do tego samego ogólniaka co ja, tylko że do ostatniej, maturalnej, klasy. Rodzice uznali, że skoro mam kłopoty psychiczne, to najlepiej będzie, jeśli Bruno będzie nade mną czuwał w szkole. Tak bardzo ucieszył się z tego zadania, że przez pierwszy miesiąc mojej nauki w szkole udawał, że mnie nie zna. Dopiero gdy te suki z II b zaczęły mnie kocić, przypomniał sobie, że ma siostrę. Co prawda trochę się spóźnił, bo zdążyłam poznać już smak wody z klozetu. Kiedy wparował do damskiej toalety, walczyłam o oddech. We trzy mnie małpy trzymały, ale kiedy go tylko ujrzały, puściły. Zbluzgał je niemiłosiernie, kazał im wypieprzać, po czym zajął się swoją młodszą siostrzyczką. Nie wiem, co im później zrobił, co powiedział, ale nigdy więcej mnie już nie tknęły.

Bruno nie ma dziewczyny na stałe, a przynajmniej żadnej nie przyprowadził nigdy do domu. Widziałam go kilka razy w szkole z jakąś laską z równoległej klasy. Wisiała mu na szyi, wpatrzona w niego jak w obraz Matki Boskiej, podczas gdy on debatował z kumplami z zespołu o ostatnim sparingu.

Mój brat jest członkiem drużyny siatkarzy. Mają na koncie kilka medali zdobytych w zawodach wojewódzkich. Matka jest z niego strasznie dumna, ojciec ma gdzieś jego wyczyny sportowe. Ale jego nigdy się nie zadowoli, a Bruno jest na tyle rozsądny, że nawet nie próbuje tego robić. A przynajmniej nie pokazuje tego po sobie. Jest bardzo pewny siebie i ma wysokie poczucie własnej wartości, podobno to cecha pierworodnych. Mama stara się jeździć na wszystkie zawody Bruna — filmuje smartfonem jego asy serwisowe, bloki, ataki, i wrzuca na stronę drużyny na Facebooku, którą sama założyła i którą administruje.

Wiem, trochę to dziwne. Matczyna miłość nie zna granic. 

SCHIZISOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz