- Sam? Jesteś taka... - zakryłam usta dłonią i pobiegłam przed siebie zostawiając zaskoczoną parę.
Biegłam przed siebie nikogo nie słuchając, aż dotarłam zmęczona do wielkich czarnych wrót i małej furtki obok, podeszłam nacisnęłam klamkę po czym weszłam dalej.
Pov Carter
Zabrałem rzeczy swoje i dziewczyny. Pobiegłem za nią, nastolatków już nie było. Nie rozumiałem o co chodzi, podszedłem do samochodu, wsiadłem i ruszyłem do domu dziewczyny, która wie gdzie ona może być.
Pod domem Alice wahałem się chwilę ale wiem, że będę miał wymówkę jeśli otworzy mi, któryś z jej rodziców. Zadzwoniłem stojąc pod drzwiami ale nikt nie otworzył, zadzwoniłem znów ale nadal cisza. Nagle za sobą usłyszałem rozmowę dwoje ludzi więc się odwróciłem.
- Pan Carter?! - spytała nastolatka jak i jej towarzysz, oboje znałem ze szkoły.
- Alice musisz mi pomóc, byłem na spotkaniu... znaczy mieliśmy omawiać testy z Lily ale po chwili ona wybiegła z kawiarni do jakieś dwójki Iana chyba i jeszcze jakiejś dziewczyny, a później uciekła gdzieś.
- Sprawdzał pan w jej domu? - zapytała zaniepokojona dziewczyna.
- Nie, bo nie biegła w tamtą stronę ale w przeciwną.
- Sam? - wyszeptała dziewczyna i spojrzała na chłopka obok. - Ona musiała zobaczyć Iana z Eve i pobiegła na cmentarz. - dziewczyna ruszyła na swój podjazd gdzie stało jakieś auto.
- Chwila do jasnej cholery! Kim jest Eve co się tutaj dzieje czy tylko ja nie wiem o co chodzi? - szatynka pokiwała potakująco głową. - Wsiadaj ze mną i prowadź mnie tam gdzie jest Lily, możesz jechać z nami...
- Nicolas. - przedstawił się chłopak i uśmiechnął lecz ja tego nie zrobiłem.
Jechaliśmy w ciszy tylko co jakiś czas dziewczyna mówiła gdzie mam jechać.
- Dobra Alice gdzie jedziemy?
- Na cmentarz, na grób Sama lub Elizabeth.
- Sama to ten chłopak co nie żyje? - dziewczyna potaknęła głową. - A Elizabeth?
- To jej mama. Niech będzie pan dla niej wyrozumiały.
- Ian już tam jest razem z Eve. - powiedział chłopak siedzący z tyłu.
- Nic z tego nie rozumiem.
- Lily panu wytłumaczy, a teraz proszę zjechać na prawo i na parking.
Staliśmy przed wielkimi czarnymi wrotami z małą furtką i było to przerażające. Weszliśmy małą furtką i szliśmy przed siebie tylko co jakiś czas skręcając w prawo lub lewo. Zobaczyłem trójkę nastolatków nad jakimś grobem. Dziewczyny klęczały na ziemi, a chłopak stał pochylony. Podeszliśmy wszyscy i stanęliśmy przed grobem Sama Lucasa Butter. Słyszałem głośny płacz Lily i cicho szlochających nastolatków.
- Lily wstań. - poprosiła Alice swoją przyjaciółkę ale ona ją odepchnęła tym samym lekko popychając dziewczynę obok niej.
- Po co mam wstać? On tutaj leży, a my co? Mamy sobie dalej żyć? Ja już tak dłużej nie potrafię. - wyszlochała, a ja nie wiedziałem co robić. Byłem w wielkim szoku widząc w takiej rozsypce tą silną, mądrą dziewczynę.
- Lily jemu to życie nie wróci, a ty musisz żyć dalej dla nas. Dla taty, dla dziadków...
- Pozbieracie się tak samo jak po śmierci Sama.
- Trzeba zadzwonić po jej tatę albo psychologa. - zaproponował Ian ściszając głos mówiąc do Alice.
- Poczekajcie dajcie mi chwilę. - poprosiłem nastolatków przez co Ian krzywo na mnie spojrzał ale zignorowałem to. Podszedłem do dziewczyny i przykucnąłem przy niej.
CZYTASZ
Bądź moja
Teen FictionJestem szczupłą, niewysoką brunetką. Mam jedną prawdziwą przyjaciółkę, nie mam chłopaka ale to mi nie przeszkadza. Moja mama umarła kiedy się urodziłam więc mieszkam z tatą, który mnie wychował z pomocą swoich rodziców. Jestem w drugiej klasie liceu...