Rozdział 20

3.5K 102 12
                                    

Prawda była taka, że w Paryżu byłem kilka razy nie tylko w celach zwiedzania tego pięknego miasta ale ona nie musiała tego wiedzieć, a wręcz przeciwnie.

Po dłuższym czasie spędzonym na sprawdzaniu klasówek i wypracowań postanowiłem się położyć spać. W końcu mogłem wygodnie się ułożyć po czym cudem udało mi się zasnąć. Dokładnie nie pamiętałem co mi się śniło ale był to zły sen, bo kiedy się obudziłem byłem przerażony i czułem ciągły niepokój. Zwlokłem się z łóżka i poszedłem się przygotowywać do pójścia do pracy.

Pov Lily

Nie wierzyłam w bezczelność mężczyzny i cały czas myślałam o tym co się stało w domu nauczyciela. Postanowiłam zadzwonić do swojej przyjaciółki żeby wszystko jej opowiedzieć wyrzucając z siebie całą złość.

- Słucham cię kochana. - odebrała po dwóch sygnałach. 

- Ten typ jest bezczelny, wredny, dwulicowy! Zabije kiedyś tego idiotę!

- Czyli chodzi ci o Cartera jak się domyślam? - zapytała lekko rozbawiona.

- Tak, chodzi mi o tego typa! Jak go jutro zobaczę to przysięgam zabije go! Wiesz, że odmówił zrezygnowania z wycieczki? Co gorsza ma ten pokój nauczycieli obok naszego, podobno na prośbę dyrektora ale ja w to nie wierzę. Rozwali mnie za chwilę.

- Lily, spokojnie. Nie unoś się tak, a w Paryżu będziemy się świetnie bawić już ja o to zadbam, bo mam plan ale opowiem ci o nim jutro w szkole.

- Tak myślę czy nie zrezygnować, a tacie wcisnę jakiś kit.

- Ani się waż! Mówię ci mam plan, więc nie świruj. Kiedy idziemy na zakupy?

- Możemy nawet jutro, dobrze mi to zrobi po tej awanturze z tym dupkiem.

- Dobrze to jutro od razu po szkole jedziemy do centrum handlowego. Idę już spać kochana.

- Ja też idę spać dobranoc. - rozłączyłam się i zeszłam na dół do kuchni  gdzie była Emili i tata.

- Tato, jutro razem z Alice jadę na zakupy, żeby kupić rzeczy do Paryża.

- To kiedy ta wycieczka? Już o niej zapomniałem, wszystko już opłacone, mam iść do szkoły żeby porozmawiać o tym?

- Nie, nie. - odparłam z rozbawieniem. - Wycieczka jest za miesiąc, jedzie z nami trójka nauczycieli o ile nie zwiększą do czwórki. Wszystko już jest zapłacone, zrobiłam to po ostatniej wywiadówce. I tak pomyślałam czy nie zwiększył byś mi limitu na karcie do dwóch tysięcy albo trzech. - tata spojrzał na mnie podejrzliwie ale zgodził się na zwiększeniu limitu na karcie. Moja karta oszczędnościowa jest na tatę dlatego ja nie mogę nic zrobić ale to dobrze przynajmniej wie ile i na co wydaję. Uśmiechnęłam się do obojga i poszłam na górę. Wzięłam prysznic, przebrałam się w piżamę po czym położyłam od razu oddając się w ręce Morfeusza. Rano obudził mnie budzik więc zsunęłam się z łóżka, poszłam do łazienki żeby odbyć tam codzienną, poranną rutynę po czym wyszłam już gotowa i poszłam do kuchni gdzie jak zawsze zastałam krzątającą się Emili.

- Hej Emi czy ty kiedyś wychodzisz z kuchni?

- Oh! Dzień dobry kochanie, oczywiście, że nie. Nie wiesz, że razem z twoim tatą śpimy pod zlewem? - odparła roześmiana. Dziwnie na nią spojrzałam ale również się zaśmiałam. - Na długo jedziecie do tego Paryża?

- No na dwa tygodnie, chcieliśmy dłużej ale dyrektor się nie zgodził mówić, że to nie dydaktyczne, bo tam nie będziemy mieć lekcji... - miałam jeszcze coś dodać ale zadzwonił mój telefon, numer był nieznany ale odebrałam.

Bądź mojaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz