Gdy dzieciaki się rozbiegły, postanowiłem ruszyć w dalszą drogę. Rozmyślałem o przyszłośći i o tym, co może się w niej wydarzyć. Zobaczyłem kruka, który siedział na gałęzi drzewa. Nie myśląc zbytnio wdrapałem się na nie i usiadłem niedaleko ptaka. Patrzyłem na zwierzę z uważnością.
-Cześć...- powiedziałem cicho.
Kruk odwrócił się w moją stronę i ostrożnie do mnie podszedł.
Chwilę mi się przyglądał, dopuki nie wleciał mi na ramię.
-Nihihi! Wygląda na to, że mam nowego kolegę. Jak by Cię tu nazwać? Hmm...- zacząłem główkować.
Nagle ptak zakrakał mi wprost do ucha.
-Ał! Nie tak głośno! Przecież Cię słyszę....Emm....Diavan!- uśmiechnąłem się szczęśliwy, na co mój kolega pomachał skrzydłami.
-Podoba Ci się?- zapytałem go, na co ten zakrakał- Czyli tak? No, to od dzisiaj znany jesteś jako Diavan. Ja jestem Kokichi- ostrożnie pogłaskałem kruka po główce.
Przez sekundę odsuwał ode mnie łepek.
-Spokojnie, Diavan. Nic Ci nie zrobię...- po tych słowach wypowiedzianych 3 razy, kruk dał się pogłaskać.
-Nihihi!- wtedy usłyszałem dziwny dźwięk- Hm?- rozejżałem się.
Okazało się, że gałąź pode mną prawie się złamała.
-O,O- w tym dokładnie momencie gałąź się złamała, a ja spadłem, krzycząc z zaskoczenia.
Gdy wylądowałem twardo na ziemi, a dokładniej na moich czterech literach, zacząłem masować obolałem miejsca, słysząc krakanie mojego kruczego przyjaciela. Został na drzewie.
-Skąd Ty się tu wziołeś?- zapytał mnie głos dziewczyny.
Gdy się odwróciłem, ujżałem Kaede i Shuichi'ego. Prawdopodobnie wyszli na spacer. Zobaczyłem, że Kaede trzyma Shuichi'ego za rękę. Wtedy nie wiem czemu, ale poczułem się wściekły. Dobrze tą emocję ukryłem.
-Oh! Kaede i Shumai! Też wyszliście się przejść?- zadałem pytanie, dalej siedząc na ziemi.
-Najpierw odpowiedz na moje pytanie. Skąd się tu wziołeś?
-Od Diavana- wskazałem palcem na drzewo z którego spadłem.
-Kim jest Diavan?- zaczął Saihara.
-Mój nowy kolega- gwizdnąłem, na co kruk sam usiadł mi na ramieniu- Wow! Czy Ty miałeś wcześniej jakąś tresurę?- spojrzałem na ptaka z zaciekawieniem dziecka.
-Piękny...- mądrze zauważył złotooki.
- Nie tak, jak Ty, Shu-Shu...!- spojrzałem na chłopaka zalotnie.
-Huh?- blondynka patrzyła na mnie dziwnym wzrokiem.
Lekko ruszyłem ramieniem, na co Diavan z powrotem odleciał na drzewo, kracząc po drodze. W tym czasie podeszłem do Detektywa, nie usuwając zalotnego uśmiechu z mojej twarzy.
-Jeszcze jej nie powiedziałeś?
-Czego?- Pianistka zaczęła się denerwować- Shuichi, co się tu dzieje?- dodała.
-Już Ci pokazuję...!- na co wspąłem się na palcach tak, abym dosięgał do twarzy chłopaka i złączyłem nasze usta w namiętnym pocałunku.
Saihara był cały czerwony i patrzył na mnie przerażony. Ja lekko przymrużyłem oczy, cały czas patrząc na złotookiego. Oplotłem ręce wokół jego szyji i wchodząc językiem do jamy ustnej chłopaka. Nie bronił się, był zbyt zaskoczony. Spojrzałem w międzyczasie na różowooką. Dziewczyna patrzyła na nas z mieszanką zaskoczenia i wściekłości na twarzy. Gdy rozłączyłem nasze usta, nasze języki łączyła przezroczysta nić ze śliny. Oboje zachłannie łapaliśmy upragnionego powietrza. Uśmiechnąłem się mrocznie i podszedłem do Akamatsu.
-Słuchaj Kaede- zacząłem- jak już zobaczyłaś, Shuichi jest moim chłopakiem. Bardzo się kochamy, a wczoraj się bawiliśmy. Nie wchodź nam obojgu w drogę, jasne?- jej mina była warta milion rubli.
-C-Co? "Bawiliście się"? Co to ma znaczyć?- dziewczyna zdenerwowała się, zaciskając pięści.
-Właśnie, Saihara-Chan...- wróciłem do złotookiego- ...Powiedz jej, co znaczy "bawiliśmy się"- obiołem go od tyłu.
-...- Detektyw patrzył w inną stronę, cały się czerwieniąc.
-Shuichi...?- Kaede zaczynała natomiast trząść, ale tylko ktoś spostrzegawczy mógł to zauważyć.
-My....Uprawialiśmy seks....- wypowiedział ledwo słyszalnie Shumai.
-Yup! Teraz już nam nie wejdziesz w dro...- przerwało mi mocne odepchnęcie, tak mocne, że upadłem na ziemię.
Wtedy poczułem wielki ból w brzuchu.
-Huh? S-Saihara-C-Chan?- spojrzałem na chłopaka z wielkim znakiem zapytania w oczach.
-Zostaw ją w spokoju, Kokichi!- prawie krzyknął.
- Ale...- znowu nie dał mi dokończyć.
Dopiero teraz złotooki zobaczył, że nadziałem się na ostry kant, służący za ogrodzenie.
-Ah!- Shuichi głośno zaciągnął powietrze do płuc, zakrywając usta dłońmi.
Przed moimi oczami zaczęły pojawiać się mroczki, widziałem coraz mniej.
-Kaede, biegnij po pomoc!- rozkazał dziewczynie, podbiegając do mnie.
-Ale...- przerwał jej ostro.
-No już!- prawie na nią krzyknął.
Dziewczyna posłusznie pobiegła po pomoc, a zacząłem tracić przytomność.
-Trzymaj się Kokichi....Trzymaj się!- wtedy moje oczy się zamknęły i nie widziałem już nic...Czyli tak to jest, jak się umiera...
Nie, NIE MOGĘ UMRZEĆ! NIE TERAZ!!!
CZYTASZ
Kłamstwo chwyta za Serce (SaiOuma)
FanficZainteresowanie i niezrozumienie bardzo łatwo może się zamienić w wielkie uczucie. Akademia Szczytu Nadzieji zawsze miała wielu utalentowanych uczniów. Każdy wyróżniał się niezwykłym talentem. Co się stanie, jeżeli jeden z nich stanie się ofiarą wł...