Rozdział 65

1.1K 105 9
                                    

Naruto i Sachiko stali obok siebie, gdy drużyna specjalna zjawiła się przed nimi. Las ucichł czując napiętą atmosferę, pomiędzy Aniołami, a synem Hokage. Uchiha nie wyglądała na zadowoloną z ich pojawienia się. Przecież, przed chwilą jej przyjaciel miał się jej zwierzyć i to z czegoś dotyczącego właśnie tych osób. 

-Na...-odezwał się chłopak o szarych oczach.

Uzumaki spojrzał mu w oczy. Chłód spojrzenia uciszył Kumo. Nigdy nie widział takiego wzroku u swojego przyjaciela. Błękitne oczy stały się matowe i zimne. Były wrogie... tak jakby Namikaze widział w nich siepaczy, tych samych, którzy katowali jego przyjaciół.

-Nie wiem co myślisz, ale....-zaczął Midori.-...my nadal jesteśmy twoimi przyjaciółmi.

Nie zwracali uwagi na towarzyszącą blondynowi dziewczynę, teraz najważniejsze było przekonanie chłopaka, że oni to oni.

-Jak mam wam w to uwierzyć?-zapytał się jinchiuriki.- Skąd mam to wiedzieć?

-Chyba nie myślisz, że my....-zaczęła Shig, ale Uzumaki brutalnie jej przerwał.

-Szczerze nie mam pojęcia z kim rozmawiam.....-powiedział bez emocji.-Jesteście Aniołami, czy tymi pieprzonymi bogami?

Sachiko mogła przysiąc jak widzi ból w oczach drużyny specjalnej. Jednocześnie podświadomie zastanowiła się, czy kiedykolwiek słyszała, by Naruto przeklinał. Dziwnie, sztucznie brzmiało to w jego ustach.

"Co się stało pomiędzy nimi?"

Nie analizowała słów, ponieważ wiedziała, że to nie jest jej sprawa, a raczej, że wmieszała się w nią przypadkiem.

-Ty też nie masz czystego konta-powiedziała Tsuki drżącym od emocji głosem.

-Dobrze wiecie co jest moim sekretem....-powiedział spokojnie jednak w środku czuł chłód i ból. Nie mógł na nich spojrzeć, bo widział jedynie krew i ich martwe ciała. Z kim teraz mówi? Z bogami, którzy przejęli ciała jego przyjaciół? Czy z osobami, które ukryły przed nim prawdę?

-Czujesz się obrzydzony?-nagle zapytała się Hikari. Jej łzy błyszczały w świetle gwiazd, ale na twarzy widać było już tylko obojętność. Mimo to w środku czuła strach, bała się odpowiedzi, która nastąpiła bardzo szybko....

-Tak...-Naruto nie miał zamiaru kłamać. Obrzydzała go prawda, że musiał się dowiedzieć prawdy od osoby, która miała go w szachu. Czuł się jak zabawka, którą wszyscy pomiatają i wykorzystują. Myślał, że jego przyjaciele są jedyną ucieczką, ale nawet oni byli powiązani z Raishinem. Dodatkowo myśl o całowaniu się z Hikari, przyprawiała go o dreszcze. Przecież bóg w środku niej również to widział, może i odczuwał. To było odrażające. 

Cień opadł na Anioły. Odpowiedź ich przyjaciela, złamała im serca. Tyle przetrwali, żyli dla niego, a on....teraz się ich brzydził? Czy to dlatego, że byli martwi? Albo myślał, że na ich ciała nałożone zostało genjutsu, by nie było widać i czuć zgnilizny. 

Sachiko, spuściła głowę. Dlaczego Naruto był, aż tak brutalny? Czemu tak ich znienawidził? Myślała, że on ich kochał, że byli dla niego kimś więcej niż przyjaciele z Liścia. Czemu więc, traktował ich jak śmieci?

Naruto bez słowa wyminął ich i poszedł własną ścieżką. Czuł się wkurzony, ale nawet nie wiedział, dlaczego. Na siebie, na nich? Ogólnie na wszystko i wszystkich w szczególności na bogów. Głowa pękała mu z bólu i emocji. Dłonie zacisnęły się w pięść i błagał jedynie by nikt teraz do niego nie podszedł. Jak świat może być tak nie sprawiedliwy? Najpierw odebrał mu wolność, potem przyjaciół, potem wolę, a gdy zaczął walczyć i odzyskiwać utracone rzeczy, dzięki pomocy Raishina, okazuje się, że to jedynie iluzja, by czuł się zobowiązany wobec niego, by był posłuszną marionetką w jego rękach. 

Nikt nie szedł za nim. Anioły wolały wybrać okrężną drogę. Czuły, że jeśli spotkają go jeszcze raz tej nocy i spojrzą w jego oczy, albo zaczną go prosić, błagać o wybaczenie, albo odbiorą sobie życie. 

Przez lata oskarżali się o jego śmierć, przez lata walczyli z sobą, szukając z dnia na dzień powodu by żyć i nie dołączyć do przyjaciół, jedynym i najsilniejszym z nich było to, że bali by się spojrzeć Sorze w twarz, bo przecież nie wykorzystali darowanego im życia, okupionego krwią i bólem ich towarzyszy. Gdy odebrano im życie, a następnie wskrzeszono, czuli zawód, ale bogowie zapewnili, że jest ktoś kto zmieni ich pogląd...i zjawił się Naruto.....A teraz? Teraz zawiedli go? Ale czy to ich wina? Bogowie nie mówili, że mają ukrywać prawdę przed nim, ale oni od początku się bali, własnie tego.....tego odrzucenia z jego strony. Są przecież chodzącymi martwymi ciałami! Jak można nie być obrzydzonym? Przecież są zwykłymi potworami! 

Sachiko parzyła na załamane Anioły. Widziała, że odpowiedź Namikaze nie tylko ubodła ich, ale i przytłoczyła. Ci jednak nie odezwali się. Nie chcieli pomocy od obcej osoby. Odwrócili się i idąc na wschód okrężną drogą zmierzali z powrotem do Konohy. Uchiha chwilę stała w ciemnościach. Bolało ją załamanie tej grupy, mimo wszystko w  głębi duszy czerpała małą przyjemność widząc ich razem, uśmiechniętych. Widziała z jaką łatwością potrafili się rozbawiać i śmiać. 

"Czy to koniec ich przyjaźni?"

Z tyłu głowy czuła, że coś jest nie w porządku ale co? Czy nie za łatwo ich więź została przerwana? Westchnęła uspokajając kołatające serce. Coś złego wisiało w powietrzu! Powoli ruszyła za Uzumakim.

Zza drzew zaświeciły dwa szare punkciki, a zaraz za nimi kolejne dwa fioletowe.

-Uchiha będzie przeszkadzać-powiedział jakiś głos.

Jedno brązowe oko zaświeciło i zamrugało w ciemności.

-Nic nie wie, więc nie jest wyzwaniem....dajcie mi pracować-mruknął.

-Trochę długo zajęło ci znalezienie luki.

-Ponad pół roku....

-Co to dla nas?-zapytał się jednooki.

-Moi drodzy, czemu się tak denerwujecie-czerwony blask spowił jedno z drzew, które w kilka sekund zmarło.- Zabawa....to po tu jesteśmy....

SześciuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz