Rozdział 21

1.4K 135 8
                                    

W pokoju zrobiło się duszno.....dlaczego? Bo reszta towarzyszy postanowiła się przenieść do ich pokoju i teraz wszyscy spali w jednym już mniej przestronnym pokoju. Oczywiście Naruto na samym początku próbował ich zignorować, ale kiedy szepty stały się za głośne, zszedł z łóżka i wrzucił na nie śpiącą Shig. Nawet przenoszenie jej nie zdołało ją wybudzić. Reszta również 'spała' kamiennym snem. Chłopak wiedział, że jeśli przeniesie się do innego pokoju, to ci za godzinę znowu wybiorą się za nim, więc położył się na podłodze....cóż nie było to dobrym pomysłem. Rano duchota oraz dyszący w jego stronę Kumo obudzili go. Szarooki leżał na wznak i chuchał w twarz Uzumakiego. Gość wstał czując jego dławiący oddech. Rozejrzał się. Wszyscy spali, a była co najmniej siódma. Uśmiechnął się pod nosem. Po cichu wyszedł z pokoju i zabrał swoje rzeczy. Stworzył kolna i wysłał go na zakupy by on w spokoju mógł się umyć. Już po kilku minutach czuł się mniej zmęczony. Chłodna woda rozbudziła do i zmyła zmęczenie po podróży. Gdy skończył jego klon już zniknął w kuchni pozostawiając zakupy. Naruto sprawnymi ruchami przygotował wszystko na śniadanie i już chciał obudzić przyjaciół, gdy nagle wyczuł...Upadłych. Nie zważając na nic szybkimi ruchami wbiegł do pokoju Hikari i brutalnie wybudził wszystkich.

-Wstawać!-krzyknął.

Jounini w parę chwil byli rozbudzeni.

-Co się stało?-zapytał zdezorientowany Kumo.

-Upadli...nie wiem czemu, ale są bardzo blisko-powiedział.-Ubierajcie się ja idę do Raikage-powiedział wychodząc. 

Namikaze w parę chwil znalazł się przed biurem.

"Cały czas się zbliżają..."Powiedział do siebie.

Zapukał i od razu usłyszał pozwolenie.

-Dzień dobry, Raikage-sama, przepraszam, że przeszkadzam, ale Upadli zmierzają w stronę Wioski-powiedział na jednym wdechu.

-Skąd to wiesz?-zapytał się już lekko wkurzony mężczyzna.

-Jestem Uzumakim, sensorem. Są około trzydzieści kilometrów stąd. Jeżeli będą podążali prosto trafią na południową część Wioski-powiedział poważnie. 

-Wiesz ilu?-zapytał się.

-Siedmiu-mruknął po chwilowym zastanowieniu się.

-Czy dacie radę ich pokonać? Ty i reszta?-zapytał się.

-One...są same w sobie półmartwe, przez co trudniej je zabić, jeśli reszta pomoże mi je przytrzymać w miejscu to dam radę-powiedział.

Kage wstał.

-Są odporne na jakie techniki?

-Wszystkie oprócz jednej, plus nie mogą używać sami technik, mając zbyt gęstą chakrę do tego. Mogą jej używać jako broni, ale nic więcej. Plus są świetne w taijutsu. Nie czują bólu i....nie rozumieją nic. Są bezmyślne niczym potwory-mruknął chłopak.

-Jaka technika je rani?

-Moja...autorska-można by rzec.-Chociaż jest to coś na wzór kekkei genkai.

-Z tego co pamiętam Uzumaki nie mają kekkei genka, a twój ojciec..również nie przypominam sobie nic takiego.

-To coś w rodzaju nabytej umiejętności, przez eksperymenty najwyraźniej wytworzył się w moim ciele-skłamał. 

-Dobrze....Leć zaraz reszta do ciebie dołączy i B również, ja też polecę z tobą tylko najpierw zajmę się cywilami. Odciągnij ich jak najdalej.

-Tak jest!

Chłopak zniknął w kłębie dymu i kilka sekund później pojawił się przed wyjściem z Wioski. Odczekał kilka minut, czując ciepło z powodu zbliżających się przeciwników. Gdy w końcu na horyzoncie pojawili się B i reszta zaczął biec prowadząc ich wprost na grupę. 

Jego przyjaciele dołączyli do niego i stanęli.

-Za około minutę pojawią się z tamtej strony-chłopak pokazał na jedna z gór.

-Czyli co robimy?-zapytał się Kumo.-Jaki masz plan?

Wszyscy próbowali ukryć swoją radość. Tak bardzo chcieli walczyć ze swoim przyjacielem ramię w ramię. Zobaczyć jak teraz jest silny, jak zdeterminowany!

-Musicie ich złapać. Są dobrzy w taijutsu nie używają technik bo po prostu nie są w stanie, zbyt gęsta chakra. Też próby nawiązania kontaktu odpadają. Chłopak obejrzał się w tył i spojrzał na jinchiurikiego.

-Rzucą się na ciebie jak zwierzyna-mruknął.

-Czemu akurat na mnie?

-Im więcej chakry tym wyraźniejszy cel...nie da się ich zabić, ani zatrzymać, są jak puste skorupy wypełnione chakrą, której nie potrafią używać.

Jounini momentalnie stracili zapał. Jak coś tak....coś takiego mogło być kiedyś dziećmi.

-Skoro, żadne techniki na nich nie działają, to co mamy zrobić?-zapytała się Shig.

-Po prostu ich przytrzymajcie, a ja ich pokonam-powiedział.

Wtem zza góry wyskoczyła zbita siódemka Upadłych. Mieli białe proste maski z wydrążonymi oczami. Byli skryci w ciemnoszare płaszcze z kapturami, a dłonie zawinęli białymi bandażami. Bulgoczący dźwięk wydarł się z ust przeciwników, a jounini wystrzelili w ich stronę. Tak jak Uzumaki przypuszczał w pierwszym odruchu potwory chciały zaatakować B, jednak jego przyjaciele sprawnie wybili to piątce z głowy. Naruto brutalnie wyrzucił swojego przeciwnika jak najdalej od białowłosego rapera zostawiając mu jednego przeciwnika. 

Przyjrzał się posturze Upadłego. Nie był wysoki....na jego oko mógł być albo niskim szesnastolatkiem lub normalnym trzynastolatkiem. Jednak nie rozmyślał nad tym.

"Mogę go znać..."Zadźwięczało mu w głowie, ale szybko skupił się na walce. Sparował dwa ciosy i odrzucił przeciwnika uderzając nim o skałę.

-Użyj Hyoketsugana-zamruczał dobrze mu znany głos.

-Sosei....długo się nie odzywałeś...

-Nie miałem potrzeby, ale teraz możesz spróbować użyć go tak jak ci nakazałem....czuję, że coś się zmieniło-powiedział.

Naruto wiedział, że bakeneko ma rację. Zamknął oczy i skupił się. Wstrzymał oddech i czekał. Jego przeciwnik wyskoczył widząc bezruch ze strony nastolatka. Namikze wyczuł, że Raikage również dołączył, ale pomagał swojemu bratu. Przeciwnik wyciągnął w jego stronę ręce chcąc złapać jego maskę i najpewniej samą siłą rozłupać czaszkę jouninowi tan jednak otworzył oczy. Tylko czekał na atak. Poczuł ciepło na twarzy, a jego ciało wręcz zaczęło drżeć z zimna. Jeden ruch i Upadły rozpłynął się w powietrzu, a raczej stał się pyłem, niesionym przez wiatr.

SześciuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz