Rozdział 88

983 103 8
                                    

Zaraz po obiedzie Naruto szybko wyszedł z domu, tłumacząc że musi coś załatwić z drużyną. Gdy tylko opuścił dom, Kushina spojrzała na męża. Zastanawiała się czy tylko ona zauważyła dziwne zachowanie ich syna, a może tylko zdawało się jej. Naru przygląda im się jakby próbując ich zapamiętać....jakby udawał tylko radość. Ku jej przerażeniu również dojrzała troskę w spojrzeniu Minato.

-Obito....mówił....-zaczął Hokage.-....mówił, że Naru i Kumo mieli dość dziwną rozmowę przed walką. Mówili coś, że zostało im "pół dnia"...

Czerwonowłosa spojrzała na talerz przed sobą. Świadomość tego jak brzmiały te słowa bolała ją. Jej serce ścisnęło się, gdy z jej ust wydobyła się niekontrolowana myśl.

-To brzmi tak jakby mieli jutro umrzeć....

Blondyn zadrżał na te słowa. Cały czas starał się ją odgonić tą myśl, ale gdy jego żona wypowiedziała na głos jego najgorsze obawy opuścił głowę. Dlaczego wszystko znowu się sypie?

***

Minęło kilka godzin i parada właśnie zaczęła kroczyć ulicą. Krwisto-czerwone, zwiewne stroje powiewały, gdy tancerze płynęli w tańcu przez ulicę. Bębny, dzwoneczki i flety wygrywały muzykę, którą z umiłowaniem niósł wiatr do uszu gapiów. Jednak główną atrakcją dla oczu był zwycięzca turnieju.

Naruto szedł pośrodku całego zbiorowiska ubrany w turniejowe ubrania. Wszyscy krzyczeli jego imię, a on starając się być jak najmilszy lekko kłaniał się i uśmiechał, chciał przy okazji nie pokazywać jak bardzo stresuje go ta sytuacja. Nie bardzo mu się to udawało i większość dorosłych, którzy zamienili z nim chociaż kilka słów od razu widziała strach chłopaka przed tym tłumem. Jednak ci, którzy chociaż raz zajrzeli mu w oczy, mogli zrozumieć jedno. On nie był przerażony, mimo że właśnie tym uczuciem się zasłaniał on był smutny. Jego przygnębienie kryło się w oczach. Większość osób była zdziwiona tym. Dlaczego tak silny ninja, który właśnie wygrał Turniej, rozpacza? Czemu przygląda się wszystkim w tak dziwny sposób?

Parada przeszła i nadszedł czas na kolejny punkt programu....jeśli tak można by to było nazwać. Shinobi ubrani w służbowe mundury, z opaskami oraz kamizelkami zostali zaproszeni na przyjęcie. Obecni zaczęli wymieniać się zdaniami, dzieląc się na grupki. Cicha muzyka grała, a stoły zostały zastawione. Anioły stały z B gawędząc, gdy sala nagle ucichła. Do pomieszczenia, przywitani pokłonem weszli Kage wraz z żonami, a raczej jedynie Hokage miał towarzyszkę. 

-Jestem wam wdzięczny, że wszyscy przyszliście na bankiet wystawiony na cześć silnego pokoju Liścia, Chmury oraz Wiatru. Wiem, że trudy i różnice jakie nas dzielą były nie małą przeszkodą do pokonania, jednak....

-Dobra Hokage!-powiedział A.- Nie męczmy ludzi tą twoją przemową, wszyscy wiemy dlaczego tu jesteśmy.....ninja tacy jak wy ginęli w bezsensownych walkach pomiędzy wioskami. Pokój jest nam potrzebny by pokonać prawdziwe zagrożenie. Nie ukrywamy, że to właśnie ten powód był pierwszy jakim się kierowaliśmy....

-....jednak każdy jest dobry by wystawić dłoń do byłego wroga i zjednoczyć się-dopowiedział Kazekage.-Dlatego mamy w planach poszerzyć nasz pokój o kolejne Wioski. 

-Dzisiaj prosimy was o odpoczęcie od codziennych trudnych i męczących spraw-powiedział Minato.- Dzisiejsza noc jest na waszą cześć, więc bawcie się.

-To przemówienie było dziwne-mruknął Sasuke do przyjaciół.

-Coś się zbliża-powiedział Neji.-Najpewniej wojna, tylko kogo z kim?

-Hokage, powiedział że to na razie nie ważne-mruknęła Sakura.

-...-Inoi ignorował, a raczej zatracił się w myślach, więc nie słyszał późniejszej rozmowy.

Kotaro również wydawał się zamyślony. Oboje mieli jedną wypowiedź w głowie.

"...każdy powód jest dobry by wystawić dłoń do byłego wroga..." Ta myśl nie dawał im spokoju, a szczególnie, że była pewna osoba, z którą nie potrafili się pogodzić. Hyuuga wysłał spojrzenie zmęczonemu blondynowi. Widząc jego wzrok i to, że myśli o tym samym, zaczął jeździć wzrokiem po pomieszczeniu, aż w końcu dojrzał. Syn Hokage stał niedaleko swojej drużyny. Odszedł by porozmawiać na chwilę z jakąś dziewczyną. Był wyraźnie zdziwiony może było w nim więcej uczuć, ale zaraz jakaś grupka dziewczyn zasłoniła im widok. 

Potem zdołali zobaczyć jedynie jak jinchiuriki rozgląda się wokół. Byli przyjaciele z drużyny od razu zrozumieli, że próbował złapać czyjeś spojrzenie i błagać o pomoc. Była drużyna ósma ruszyła przed siebie. Zaszli od tyłu Namikaze i lekko strasząc i jego, i dziewczyny wyłonili się zza jego ramienia. 

-Bardzo was przepraszamy, ale Hokage-sama wzywał Naruto-san-powiedział Inoi.

-Naruto-senpai! Proszę porozmawiaj z nami jeszcze-pisnęła jedna dziewczyna.

Teraz, gdy Kotaro stał bliżej starego przyjaciela, zauważył co zdobiło jego twarz....zażenowanie tą sytuacją.

-Bardzo was przepraszam, ale naprawdę muszę iść, mój ojciec na pewno nie chce czekać. 

Zrezygnowane stado wygłodniałych hien z wrogimi spojrzeniami wysyłanymi w stronę Hyuugi i Yamanaki odeszło. 

Naruto westchnął głośno, już chciał odwrócić się do wybawców i podziękować, by zaraz znów dołączyć do zabawy, ale poczuł szarpnięcie za rękę. Nim się obejrzał znalazł się na jednym z pustych tarasów, gdzie panowała cisza. Podest na którym stali wokół zakryty był drzewami, a światło dawały tylko lampy olejne ustawione na barierkach. Drewniane schody prowadziły na główną salę, ale stąd nie była widoczna. Uzumaki spojrzał na byłą drużynę. Próbował ukryć zadowolenie z tej sytuaci. Tej nocy miał zamiar naprostować wszystkie więzi, tak jak robią ludzie przed odejściem....

SześciuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz