Rozdział 74

1K 112 34
                                    

Ojciec Naruto przyglądał mu się. Coś się w nim zmieniło...ale co?

-Ściąłeś włosy?-zapytał, a jeden z talerzy uderzył Hokage w nos. 

Minato właśnie przyszedł z pracy. Po uroczystym przywitaniu, dwóch kage, oprowadzeniu po Wiosce, a potem zaprowadzeniu do ich tymczasowego lokum, czuł się zmęczony, dlatego teraz mało co myślał, szczególnie, gdy jego żona pokazała mu z dumą syna, a on nie zrozumiał o co chodzi.

-Ma czerwone pasemka włosów idioto!-powiedziała wściekła Kushina.-Naru...idziesz się spotkać z Aniołami.

-Nie.....jutro mamy turniej, więc nie chcę im przeszkadzać, i tak pewnie dzisiaj jeszcze spotykają się z A-san'em.

-Tak to możliwe...-powiedziała kobieta. W ciszy zjedli obiad. 

-Naruto-zaczął Minato.-Wiesz kto bierze udział w zawodach?

-Szczerze, zapomniałem spojrzeć na tabele walk i nie...nie mam pojęcia, nawet z kim walczę jako pierwszym oraz kiedy-zaśmiał się i tym razem on dostał talerzem. 

-Ughhh....z kim przyszło mi żyć po jednym dachem-mruknęła Kushina i odwrócił się tyłem do syna i męża, jednocześnie na jej ustach pojawił się delikatny ciepły uśmiech rozbawienia.

-Shisui oraz Itachi ogłosili, że to ich ostatni rok, gdy będą mierzyć się podczas tego święta, oprócz nich Sasuke również ma zamiar wystąpić. Hyuga wystawiają Neji'ego oraz Kotaro i Ko, no reszta to praktycznie wszyscy z twojego rocznika plus osoby od Kazekage i Raikage. Była na początku więcej zgłoszeń, ale gdy wyszło na jaw, że w tym roku Itachi-kun i Shi-kun jeszcze biorą udział, to wycofali się. 

-Nie ma przecież ograniczeń wiekowych wzwyż...czemu mówią, że to ostatni raz?

-Bo chcą dać szansę innym, chcą by inni się wykazali, co i tak pokazuje jak wielką potęgę ma ten klan. Przez parę następnych lat jeśli nie dekad nie będą musieli się pokazywać, by mieć renomę-powiedziała Kushina.

-Tak....przez ostatnie pięć lat zawsze wygrywał Itachi, bądź Shisui-westchnął Hokage.

-Z kim mam pierwszy pojedynek?-zapytał chłopak, chociaż chyba po słowach swoich rodziców zdawał sobie sprawę z kim.

-Z Shisui'm-powiedział starszy Namikaze lekko zaskakując syna. -Itachi będzie walczył z Sasuke. Już od pierwszej rundy będziesz miał pod górkę. 

-Nah...-Naruto przeciągnął się, w ogóle nie przejmując się tym.- Bardziej martwi mnie brak maski, niż walka z Shi-san'em. Prawdę mówić fajnie będzie się z nim zmierzyć. 

Krwawa Habanero uśmiechnęła się. Jutro zapowiada się na ciężki i miły dzień.  Naruto wcześnie poszedł do łóżka, i gdy tylko położył się, poczuł delikatny dreszcz na całym ciele. Zamknął oczy, tylko po to by stanąć przed Raishinem.

-Witaj Naruto-powiedział.

-Czego chcesz?-zapytał się młody Namikaze.

-Odpowiedzi....wiem, że nie myślałeś nad tym, czy zgodzić się na moją prośbę, ale dziś jest ostatni czas bym mógł się o to zapytać.

-Dlaczego?

Bóg milczał, patrzył w dal jakby czegoś wyczekiwał.

-Chcę tylko odpowiedzi i nie zależnie od niej pozostawię ci hyouketsugana, mimo wszystko i tak nie miałbym z niego pożytku. Więc, jaka jest twoja odpowiedź?

Naruto warknął.

-Czy to nie oczywiste? Zgadzam się, zobowiązałem się do wypełnienia obietnicy, to to zrobię....poza tym, jeśli odejdziesz to cały świat będzie na łasce Bezecnych.

-Skąd wiesz, że odejdę?-zapytał się zdziwiony mężczyzna.

-Mówisz, że to ostatnia szansa, by mnie namówić do zostania twoim następcą, a więc już więcej się nie spotkamy.

-Eh...to fakt-mruknął bóg. Wyciągnął dłoń przed siebie i poklepał po głowie chłopca.-Może nie uważasz mnie za kogoś kogo warto nazwać nauczycielem, jednak ty dla mnie byłeś uczniem.

Uśmiechnął się delikatnie.

-Lata się nie uśmiechałem...od kiedy mój brat wkroczył na ścieżkę przeciwko mnie, dziękuję, że nauczyłeś mnie tego od początku, bo nie tylko uczeń powinien się uczyć, my mistrzowie, często potrzebujemy bardziej was niż wy nas....to moja ostatnia lekcja dla ciebie.

Mężczyzna zabrał dłoń z głowy Uzumakiego i zaczął powoli odchodzić. Jednak po kilku sekundach stanął.

-Czerwone bardziej ci pasują-mruknął, a w jego głosie było słychać rozbawienie.

***

Uzumaki wstał z rana. Zmęczony od razu skierował się do łazienki. Przemył twarz i spojrzał w lustro. Żałował swoich włosów, a najbardziej tego, że Kurama zrobił to na złość jemu, jako prezent za danie mu swobody, oraz by zrazić jego ojca jeszcze bardziej. Nie wiedział, czemu lis miał do niego obiekcje, ale nie miał ochoty na razie się tym zajmować. Chwycił za nożyczki i już chciał uciąć czerwony kosmyk, gdy nagle nóż przeleciał przez drzwi, wytrącił z dłoni nożyczki i uderzył obok, wbijając się w fugę między kafelkami. 

Naruto przełknął ślinę ze strachu. Przyjrzał się broni i dojrzał, iż był to nóż kuchenny.

-Nawet nie waż mi się tego robić!-krzyknęła Kushina z kuchni.

"J-jakim cudem...." 

Jinchiuriki w strachu przed własną matką ubrał się w kupione przez nią ubrania i wyszedł z łazienki, bardziej niż przerażony. 

-Hm-mruknęła kobieta widząc go. Posadziła na krześle i poprawiła kilka drobiazgów. 

Uśmiechnęła się pod nosem widząc strach syna przed nią. Poklepała go po ramionach.

-To co idziemy na ceremonię rozpoczęcia? Twój ojciec już wyszedł, więc powinniśmy go dogonić.

Chłopak westchnął, ale zgodził się z kobietą. Gdy już wychodzili z domu chłopak nie mógł się oprzeć i jeszcze zarzucił płaszcz na siebie. Kushina widząc to chciała go zbesztać, on jednak od razu jej przerwał.

-Do walki mogę nie pokazywać się, to dziwne uczucie, gdy wszyscy będą się na mnie gapić.

Czerwonowłosa pokręciła głową.

-Nie masz się czego wstydzić, a patrzyć się będą bo jesteś shinobi, który walczy o ich życie. Ludzie będą patrzeć, bo kiedyś będą za tobą kroczyć, nie dlatego, że cię oceniają. Musisz się przyzwyczaić do wzroku, on nie zawsze oznacza, że ktoś ma złe intencje....czasami po prostu chce się od ciebie nauczyć.

SześciuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz