Caterina. To była ona. Chyba ostatnia osoba na całym tym popapranym świecie, którą chciałam usłyszeć. Nie mówiąc o udzielaniu jakiejkolwiek pomocy!
- Gdzie jesteś? - zapytałam jeszcze raz zamiast po prostu się rozłączyć
- A pomożesz mi? - upewniła się
- Nie wiem, Caterina, do jasnej chole...
- Uratowałam Ci życie! - wrzasnęła dziko do słuchawki, aż mi w uszach zadzwoniło
- Acha. I próbowałaś zabić. Tak dla zachowania równowagi w przyrodzie.
Caterina faktycznie kiedyś uratowała mi życie przekazując Francesco pewne informacje i jednocześnie wydając wyrok śmierci na własnego brata. Ale już jakieś półtora roku później to ona we własnej osobie pociągnęła za spust mierząc w moim kierunku. Przeżyłam, jak widać. Straciłam jedynie śledzionę. Można było z tym, a raczej bez tego, żyć. Aczkolwiek, choć szczerze mówiąc nigdy jej nie lubiłam, teraz byłam wyjątkowo daleka od darzenia jej sympatią. Mogła liczyć wyłącznie na zwykłe, ludzkie odruchy.
- Daniela... Proszę... Pomóż mi.
Brakowało tylko, żeby dodała "przez wzgląd na dawną przyjaźń". Albo "miłość do tego samego faceta". Właśnie! Jesli Francesco nie żył już od prawie sześciu lat, to kto był na tyle zawzięty, żeby wciąż ją ścigać? Przecież to bez sensu!
- Tak gwoli ścisłości.. Kto chce Cię zabić? Francesco nie żyje, chyba wiesz? - wypaliłam nie siląc się na dyplomację
- Wiem. Nie wiem. - moja rozmówczyni najwyraźniej się nieco poplątała w zeznaniach - To znaczy.. Wiem, że nie żyje. Nie wiem kto chce mnie zabić. Też myślałam, że po śmierci jego, Filippo i mojego ojca odpuszczą.
- Twój ojciec też nie żyje? - to była nowa informacja. Ojciec Cateriny przerażony wizją wojny wewnątrz klanu sam zgłosił się na policję i zyskał status świadka koronnego. W efekcie aresztowano sporo osób, Filippo ukrywał się aż do czasu, w którym ktoś nie wpakował mu kilku kul w klatkę piersiową, a Francesco musiał mocno odpuścić, bo policja patrzyła mu bardzo uważnie na ręce.
- Powiem Ci wszystko, Daniela, tylko mi pomóż!
Milczałam najwyraźniej zbyt długo, bo Caterina dodała:
- Jeśli ja też umrę, już nigdy niczego się nie dowiesz.- A co niby miałoby mnie aż tak interesować?
- Nie wiem, może to kto stoi za śmiercią Filippo? Przypuszczam, że ci sami ludzie wysadzili jacht Francesco.
- Caterina...
- Nic więcej nie powiem. Nie przez telefon.
- Wiesz kto zabił Filippo i Francesco, a nie wiesz kto dybie na Ciebie? - zdziwiłam się
- Bo ludzie, którzy zabili ich obu to przecież nie ci, którzy mnie szukali! Za mną Francesco wysłał swoich. I dlatego myślałam, że teraz dadzą mi już spokój!
- Poczekaj, bo zaraz mi wyjdzie, że jego śmierć właściwie była Ci na rękę.
- Nie. To nieprawda. Z nim próbowałam dogadać się na odległość i w inny sposób... To ja wystawiłam tatę.
- Co?!
- Pomożesz mi czy nie? - na początku rozmowy wydawała się poważnie przestraszona, teraz ewidentnie zaczynała się irytować. Nie miałam pojęcia co w ogóle mam myśleć.
- Jak na kogoś, dla kogo jestem ostatnią deską ratunku, zachowujesz się nieco nietypowo, nie sądzisz?
- A uważasz, że bym do Ciebie dzwoniła, gdyby było inaczej? To najlepiej świadczy o mojej desperacji. Zabiją mnie, Daniela, nie mam już gdzie uciekać. I nie ma mi kto pomóc. Ojciec nie żyje, część ludzi odwróciła się od nas, innych aresztowali...
CZYTASZ
On. On. I ja. #3 (Zakończone, będzie korekta)
RomanceNowy Jork. Nowy rozdział. Nowa ja. Nowy on. Przeszłość została za nami, teraźniejszość powoli układaliśmy, przed nami była już tylko przyszłość. Miało być pięknie, a wyszło... jak zwykle.