-Hayley!! Jedziemy. - krzyknął Alex
-Eeeem,naprawdę musimy? - ociągała się dziewczyna.
-Jak nie chcesz nie jedź,łaski mi nie robisz,i tak będę się pieprzył z kim będę chciał. - powiedział śmiejąc się.
-Słucham?! - Ryan krzyknęła stając obok syna.
-Mamo.. - Alex wyraźnie się speszył.
-Jesteś pierdolnięty. - stwierdziła wkurzona Hayley wsiadając do samochodu.
-Mamo,uwierz mi to nie tak jak myślisz... - nie dokończył ponieważ jego matka mu przerwała.
-Alex,nic nie mów,tylko nie chce być 40 letnią babcią. - powiedziała pół żartem. - Dobra dzieciaki,powinniście już jechać,Louis nie lubi spóźnialskich,chodziłam tam..-nie dokończyła.
-Przez 4 lata,w tym pracowałam jako dyrektorka i zostałam naczelną NASA. - powiedziało rodzeństwo w tym samym czasie.
-Ehh,dzieci. - zaśmiała się i pocałowała ich na pożegnanie.
-Hayley,mocno w ciebie wierze,nie bój się spełniać swoich marzeń,i uważaj na brata wiesz jaki jest. - wyszeptała Ryan.
-Tak,wiem mamo. - powiedziała ocierając pojedyńczą łzę.
-Paaaa!! - wykrzyczało rodzeństwo i odjechali z piskiem opon.
-To co,wolne? :D - zaśmiał się Carter.
-Już za nimi tęsknie. - mówiła ze łzami w oczach.
-Nie martw się,na księżyc to oni nie polecą. - dusił się śmiechem.
-Głupi jesteś :D - zażartowała Ryan.*Po 20 minutach*
-A więc to tu będziesz się pieprzył z kim chciał? - śmiała się Hayley.
-Ja chociaż będę,nie to co ty zakonnico. - dusił się śmiechem.
-Naprawdę mi cię żal. - rodzeństwo weszło do wielkiej hali.
-Ładnie tu. - wymamrotał Alex.
-Ci ludzie..wydają się straszni. - stwierdziła brunetka kręcąc kosmyk swoich włosów.
-Hayley,to tylko pozory.Polubią nas,tym bardziej ze względu kim jesteśmy. - mówił chłopak.
-Albo znienawidzą. - powiedziała. - Wiesz że ludzie są zazdrośni.
-Chodź już lepiej i nie marudź. - usiedli na krzesłach słuchając apelu.
-Witam serdecznie tegorocznych uczniów Greenhouse Academy,jestem Louis Osmond,dyrektor tej placówki.
-Matka tyle o nim nam napierdoliła. - powiedział Alex dość głośno.
-Kurwa,weź zamknij ten ryj czego się drzesz. - wyszeptała wkurzona.
-Chciałbym wam przedstawić moją córkę i jej wspaniałego chłopaka,Brooke i Daniel!
-To będzie suka.Typowa blondyna z super umięśnionym chłopakiem. - stwierdziła Hayley odgarniając swoje włosy.
-Weź przestań,to Brooke Osmond,najlepsza laska a tej szkole,do tego Daniel,nawet nie wiesz jaki jest rozpoznawalny i jak zajebiście gra w koszykówkę. - mówił zafascynowany.
-Weź,a ja się lizałam z Cole'm Sprousem na rozdaniu Oscarów. - śmiała się dziewczyna.
-Dobra,weź się przymknij i popatrz na chłopaka którego nigdy nie będziesz mieć. - zaśmiał
się klepiąc dziewczynę w ramie.*Po wyjściu z apelu*
-Proszę Hayley,to twoja nowa paczka przyjaciół,kruki. - powiedział Louis uśmiechając się do dziewczyny.
-Dziękuje panie dyrektorze,ale mam pytanie gdzie jest mój brat? - spytała.
-Ymm,Alex jest w orłach,nie wiedziałaś? - powiedział opierając się o ścianę
-Co? Czyli będziemy oddzieleni? - spytała zszokowana.
-Na to wygląda. - zaśmiał się i posłał uśmiech do Hayley.
-No to już napewno będzie się pierdolił z kim będzie chciał. - rzekła dosyć głośno siadając na kanapie.
-Hej,jestem Max i..
-Kurwa!! - krzyknęła na całe pomieszczenie zwracać na siebie uwagę.- Ale mnie wystraszyłeś.
-Prze-przepraszam. - wyjąkał wystraszony Max ściskając swoją książkę.
-Nie,No spoko jest ok,po prostu nie przestraszyłeś,Max. - śmiała się.
-Widziałaś może już tą książkę? Jest naprawdę cudowna,sama zobacz. - pokazywał przedmiot.
-Emm,wiesz co Max,ja i Harley musimy zobaczyć coś w bibliotece,zaraz wrócimy. - powiedział Leo ciągnąc dziewczynę w stronę wyjścia.
-Ktoś ty? - Hayley wyraźnie się zdziwiła.
-Jestem Leo,Leo Cruz. - powiedział z uśmiechem na twarzy.
-Po pierwsze jestem Hayley a nie Harley. - rzekła . - po drugie to dzięki że mnie wyciągnąłeś od tego nerda :D
-Przepraszam Hayley i nie ma za co :D - mówił.
-To ty jesteś liderem tak? - spytała brunetka.
-Tak,jesteśmy krukami i nienawidzimy orłów. - Leo zaśmiał się.
-Ymm,tak... - dziewczyna pomyślała o swoim bracie. - Tak przy okazji wiesz może gdzie jest pokój orłów? Chciałabym podejrzeć trochę jak to u nich wygląda,w końcu muszę zobaczyć swoich wrogów :D - stuczno zaśmiała się.
-To tam,zaraz po lewej. - rzekł.
-Dzięki,Cruz. - powiedziała i z uśmiechem pobiegła w stronę pokoju.
-Cruz? - zaśmiał się ale dziewczyny już nie było.
-Orły,orły,orły .. - szeptała sama do siebie. - O,to tu! - stanęła prosto przed drzwiami.
-Idę po coś do picia,zaraz wracam. - powiedział Daniel otwierając drzwi i tym samym wpadając na Hayley.
-O mój Boże. - mówiła dziewczyna leżąc na podłodze.
-A ty kto? - rzekł śmiejąc się.
-Hayley Woods. - powiedziała bez uczuć.
-Woods... - dodał chłopak podając jej rękę aby wstała. -Uważaj,mała.
-Mała?,haha bardzo śmieszne. - rzekła z wkurzoną miną.
-Radzę ci tutaj uważać,bo nigdy nie wiesz na kogo trafisz. - śmiał się odchodząc.
-Idiota.Chyba mu ta piłka od koszykówki w łeb wleciała zamiast mózgu. - powiedziała.
-Słyszałem! - krzyknął z oddali.
CZYTASZ
ð¢ðâ¯â¯ððœâŽðð⯠ðâŽðâ¯// ðð¶ððâ¯ð SKOÅCZONE
Fanfictionððð¬Ìð¥ð¢ ð€ððšð¬Ì ð§ð¢ð ðšð ð¥ðÌšððÅ ð¬ðð«ð¢ðð¥ð® ððš ð¢ ððð€ ð©ðšð¥ððððŠ ð©ð«ð³ððð³ð²ðððÌ,ð° ð©ð¢ðð«ð°ð¬ð³ð²ðŠ ð«ðšð³ðð³ð¢ðð¥ð ð£ðð¬ð ð©ð«ð³ððð¬ððð°ð¢ðð§ð¢ð ð©ðšð¬ðððð¢ ð¢ ðð ð¬ð¢ðÌš ð°ð¬ð³ð²ð¬ðð€ðš ð³ð«ðšð³ð®ï¿œ...