Hayley POV :
-Jason cholera musiałeś ją zabijać? - pytała Judy ze łzami w oczach.
-Przecież sama mówiłaś że prędzej czy później ją zabijesz! - krzyknął Jason rzucając ciało dziewczyny do rzeki.
-Zastraszałam ją aby powiedziała gdzie jest magnetyt!! - wydzierała się ocierając łzy.
-To już koniec,niech ginie w męczarniach. - powiedział Jason.Obudziłam się przywiązana sznurami do krzesła.A jednak,cholera przeżyłam,to był głupi sen.Wolałabym umrzeć,nie męczyłabym się już tak bardzo.Złapałam głęboki oddech i czułam jak nie mogę go wypuścić.Dosłownie dusiłam się z bólu.Czułam jak boli mnie każda część ciała.Na rękach miałam pozasychaną krew,a siniaki wszędzie gdzie się dało.Nigdy w życiu nie wyglądałam tak okropnie,nie widziałam praktycznie mojej skóry tylko same rany.Ledwo co widziałam na oczy,ale „obudził" mnie porządny plaskacz od Judy.
-Wy-puść mnie p-proszę. - mówiła brunetka płacząc.
-Nie Hayley,nie wypuszczę cię.To twój nowy dom. - powiedziała kobieta. - Poznajesz może tego pana?
-ENZO?! - wydarła się.
-Witam piękna panią. - odrzekł z rozbawieniem.
-TY TEŻ Z NIĄ?!! - krzyczała Hayley.
-Posłuchaj złotko,każdy jest ze mną. - syknęła.
-Tak przy okazji Hayley to marnie wyglądasz. - zaśmiał się Enzo.
-CZEGO SIĘ DZIWISZ JAK TA NIEDOJEBANA KROWA SIĘ NADE MNĄ ZNĘCA BO SAMA NIE UMIE NIC OSIĄGNĄĆ! - wydzierała się.
-Enzo,bierz pas. - powiedziała Judy a Enzo uderzył Hayley paskiem od spodni.Dostałam prosto w twarz,tak mocno że przewróciłam się na podłogę razem z krzesłem.Oni wyszli a ja głośno płakałam.Już nic innego mi nie zostało niż płacz.Pogodzilam się z tym że nigdy nie zobaczę już promieni słońca i nie zaczerpne świeżego powietrza.Na samą myśl o mojej mamie,przyjaciołach lub co najgorsze Danielu mam ochotę zamknąć oczy na zawsze.
Daniel POV :
*2 tygodnie później*
Każdy pogodził się z tym że Hayley nie wróci.Oprócz mnie.
Nie potrafię normalnie funkcjonować.Nic nie jem,mało pije i tylko leżę w łóżku.Mam wyjebane na świat,dzisiaj odchodzę z Greenhouse.Jeśli nie ma Hayley,nie ma też mnie.Jesteśmy jednością.
-Daniel,naprawdę musisz odchodzić? - spytał Carter.
-Tak. - syknął niechętnie aby nie ciągnąć tego tematu. - Pa wszystkim. - powiedział przytulając wszystkich po kolei.
-Daniel Hayward odchodzi,świat się kończy. - odparła Brooke płacząc.
-Dla mnie już dawno się skończył.Wiedzcie że jesteście dla mnie wszystkim i-
Chłopak nie dokończył bo wybuchnął płaczem. - Kocham was...
-Stary przecież będziemy się jeszcze spotykać,przecież nie idziesz do piachu. - rzekł Parker klepiąc go po ramieniu.
-Pójdę tam gdzie moje miejsce. - powiedział i wyszedł z Greenhouse.
-To była najgorsza decyzja że go puściliśmy. - rzekła Sophie ocierając łzy.
-Niby czemu? Ziom musi mieć spokój,tu jeszcze bardziej wracają wspomnienia za Hayley. - odparł Leo.
-Cruz ty pojebie wiem że go nienawidzisz ale on może specjalnie tam pojechał aby w spokoju się zabić!! - krzyknęła Sophie i pobiegła do pokoju.
Po niedługiej podróży dotarłem do domu.Usiadłem na kanapie i otworzyłem sobie piwo.Odpaliłem papierosa i jak zwykle włączyłem sobie kompilacje zdjęć i filmików z Hayley.
-Skarbie,dzisiaj muszę odejść. - powiedział Daniel do monitora. - Strasznie cię za to przepraszam,ale nie mogę bez ciebie żyć.Jeśli ty cierpisz to ja nie pozwolę abym siedział bezczynnie.Chce poczuć to samo co ty. - rzekł i przejechał żyletką po ręce. - Wszystko dla ciebie rozumiesz!!! - krzyczał i robił sobie coraz więcej ran.Po chwili z bólem wstałem i otwarłem okno jak szeroko.Było to 24 piętro wieżowca.Stanąłem na parapecie i już miałem skakać.W pewnym momencie poczułem ręce na moich biodrach i krzyk mojej matki.
-DANIEL! DZIECKO DROGIE!! - Judy dusiła się łzami a Daniel zemdlał.
CZYTASZ
ð¢ðâ¯â¯ððœâŽðð⯠ðâŽðâ¯// ðð¶ððâ¯ð SKOÅCZONE
Fanfictionððð¬Ìð¥ð¢ ð€ððšð¬Ì ð§ð¢ð ðšð ð¥ðÌšððÅ ð¬ðð«ð¢ðð¥ð® ððš ð¢ ððð€ ð©ðšð¥ððððŠ ð©ð«ð³ððð³ð²ðððÌ,ð° ð©ð¢ðð«ð°ð¬ð³ð²ðŠ ð«ðšð³ðð³ð¢ðð¥ð ð£ðð¬ð ð©ð«ð³ððð¬ððð°ð¢ðð§ð¢ð ð©ðšð¬ðððð¢ ð¢ ðð ð¬ð¢ðÌš ð°ð¬ð³ð²ð¬ðð€ðš ð³ð«ðšð³ð®ï¿œ...