Hayley POV :
Obudziłam się i zobaczyłam że wszyscy jeszcze śpią.Usiadłam nerwowo na łóżku i spojrzałam na Daniela.Chwila,chwila...czy my się naprawdę pocałowaliśmy,czy to tylko pierdolony sen? Wstałam i poszłam nalać sobie wody,może w końcu się dobudzę i ogarnę czy to był sen bo nie chce wyjść na idiotkę.Na zegarku była godzina 7:00.Lekcje mamy na 8:30 więc miałam jeszcze multum czasu.Wzdrygnęłam się i prawie wylałam wodę bo zza rogu wyszedł Daniel z wielkim uśmiechem na twarzy.
-Cześć,kochanie. - powiedział całując dziewczynę w policzek.
-Czyli to nie był sen? - spytała Hayley.
-Coo? Rzuciłaś się wczoraj na mnie,nie pamiętasz? - Daniel zaśmiał się obejmując ją w pasie.
-Pamiętam,tylko nie wiedziałam czy to zdarzyło się naprawdę. - zaśmiała się i pocałowała chłopaka w usta.
-Świetnie całujesz,mówił ci ktoś to kiedyś? :D - spytał rozbawiony.
-Nie,ale ty jesteś pierwszy. - zaśmiała się.
-Czemu już nie śpisz? - spytał Daniel.
-Nie mogłam już zasnąć. - powiedziała. - Idziemy zapalić?
-Mała,zaraz wpadniemy w nałóg. - odparł ze śmiechem.
-Już wpadliśmy. - rzekła Hayley i wyszli objęci z pokoju.
-Boli cię jeszcze kostka? - pytał Daniel.
-Nie. - śmiała się brunetka odpalając papierosa.
-Mam nadzieje że nie będziesz mieć więcej kontuzji w twojej karierze sportowej,bo narazie to się źle zapowiada :D - powiedział.
-Będziesz mnie ratował,tak jak wczoraj. - odparła Hayley z uśmiechem.
-Oczywiście,księżniczko. - odrzekł dotykając jej policzek.
Trochę nam zeszło na tym gadaniu.Wypaliliśmy prawie całą paczkę papierosów,ale z Danielem tak już jest.Mogłabym gadać z nim godzinami i nigdy by mi się to nie znudziło,a przecież znam go zaledwie 2 miesiące.Weszliśmy z powrotem do budynku z gumami w buzi aby nie było nas czuć że paliliśmy.Złapani za ręce weszliśmy do pokoju i wszyscy się na nas spojrzeli.Bałam się ich reakcji,a zwłaszcza Alexa ale Daniel zapewniał mnie że wszyscy nas ciepło przyjmą.
-A wy co gołąbeczki? - spytała roześmiana Sophie.
-Jesteście razem? - spytała Brooke lekko w szoku.
-Tak. - odpowiedzieli równo.
Alex spojrzał się na nas i nic nie powiedział.Byłam przygotowana że mnie wyzwie ale nic nie zrobił.
-Gratki stary,wyrwać córkę Woods to niezła bajera. - powiedział Parker przybijając piątkę Danielowi a ja spojrzałam się na niego dziwnym wzrokiem.
-To teraz jesteś prawdziwym orłem,pani Hayward. - rzekł Parker całując rękę Hayley.
-Jaki z ciebie gentleman. - dziewczyna zaśmiała się głośno.
-Już już Parker,starczy. - Daniel objął brunetkę.
-Wyglądacie naprawdę ładnie :) - powiedziała Sophie. - A właśnie,Hayley dziś masz pierwszą próbę cheerlederek,zapraszam do sali gimnastycznej o 17:00.
Spojrzałam się na Daniela który pękał ze śmiechu.Już widziałam siebie w roli cheerlederki,gorzej być nie mogło.
-Pewnie,już nie mogę się doczekać! - odparła Hayley.
-Tylko uważajcie,Hayley miewa częste kontuzje. - powiedział Daniel ze śmiechem.
-Kurwa,zabije cię. - odezwała się cicho.
-Spokojnie,zajmiemy się tym :) - rzekła Brooke a ja poszłam do łazienki się ogarnąć.
Ściągnęłam moje ciuchy do spania i ubrałam żółtą koszulkę orłów którą dostałam wczoraj od Daniela.Do tego dobrałam jeansową spódniczkę z guzikami.Rozczesałam włosy,zagarnęłam dwa kosmyki do tyłu i związałam je małą gumeczką a resztę włosów puściłam.Pomalowałam się i włożyłam szare addidasy.
-Jak ty pięknie wyglądasz,kochanie. - powiedział Daniel przyglądając się dziewczynie.
-Dziękuje,skarbie. - odpowiedziała i usiadła koło niego na kanapie.
-Wiesz czego ci jeszcze brakuje? - spytał.
-No czego? - zaśmiała się.
-Odwróć się :D - chłopak wziął czarny mazak i na plecach dziewczyny napisał „Hayward"
-Ejj,co ty robisz? - Hayley dusiła się śmiechem.
-Zaznaczam że jesteś moja. - odparł śmiejąc się.
-Mazakiem? - powiedziała.
-To specjalny,do tkanin. - odrzekł i pocałował brunetkę.
-Taką bluzkę mogę nosić ;) - odparła i ruszyli na lekcje.
CZYTASZ
ð¢ðâ¯â¯ððœâŽðð⯠ðâŽðâ¯// ðð¶ððâ¯ð SKOÅCZONE
Fanficððð¬Ìð¥ð¢ ð€ððšð¬Ì ð§ð¢ð ðšð ð¥ðÌšððÅ ð¬ðð«ð¢ðð¥ð® ððš ð¢ ððð€ ð©ðšð¥ððððŠ ð©ð«ð³ððð³ð²ðððÌ,ð° ð©ð¢ðð«ð°ð¬ð³ð²ðŠ ð«ðšð³ðð³ð¢ðð¥ð ð£ðð¬ð ð©ð«ð³ððð¬ððð°ð¢ðð§ð¢ð ð©ðšð¬ðððð¢ ð¢ ðð ð¬ð¢ðÌš ð°ð¬ð³ð²ð¬ðð€ðš ð³ð«ðšð³ð®ï¿œ...