17. "Myślałeś, że zgodzę się na coś takiego?"

700 39 0
                                    

Rankiem następnego dnia siedziałam już w kawiarni, popijając ciepłą kawę. Zgodziłam się na spotkanie z siostrą Daniela, ponieważ zauważyłam, że zdążyła już mnie polubić, a szczerze powiedziawszy, nie była tak złą osobą, jakiej się spodziewałam. W pomieszczeniu było słychać radosne śmiechy, szczękanie sztućców oraz filiżanek. Wpatrywałam się w pejzaż za oknem. Delikatna poranna bryza wpadała przez okno, przynosząc ze sobą zgiełk Nowego Jorku.

Wczorajszy liścik od Daniela ustawił mnie pod ścianę. Nie potrafiłam zadecydować, czego naprawdę chciałam.

Czego chciało moje serce?

Daniel Giles zachowywał się jak prawdziwy dżentelmen. Był czarującym oraz przystojnym facetem i nie dało się ukryć, że od pierwszego wejrzenia wzbudził we mnie gorąco. Nie potrafiłam jednak zapomnieć o Siergieju. Jego pocałunki oraz bycie obok uspokajały mnie w jakiś sposób i czułam się bezpieczna oraz kochana. Jego obecność zupełnie wybijała mnie z rytmu.

Zmarszczyłam delikatnie brwi. Patrzyłam przed siebie, nie mogąc skupić wzroku na niczym innym.  Gubiłam już się powoli sama w tym bałaganie.

Taylor pomachała do mnie, gdy tylko pojawiła się w środku. Uśmiechnęłam się do niej i dziewczyna usiadła naprzeciwko. 

 - Hej. Nie mogłam się doczekać naszego spotkania, ale przepraszam za spóźnienie.

 - Nic nie szkodzi.

U naszego boku pojawił się młody kelner, przyjmując zamówienie od Taylor. Ja podziękowałam skinieniem głowy, gdy na mnie spojrzał.

 - Muszę napić się kawy. - Taylor powiesiła torebkę na krześle i usadowiła się wygodniej. - Dzisiaj jeszcze nie piłam, a nie mogę żyć bez kofeiny. Moja mama suszy mi o to głowę, że jestem za młoda, aby się od niej uzależnić... Ale przecież bywają gorsze uzależnienia.

Dziwnie sobie pomyśleć o Blance jako matce.

 - No, ale we wszystkim trzeba zachować umiar, prawda?

 - Dokładnie - westchnęła Taylor i zaczęła się bawić leżącymi na stoliku torebkami z cukrem.

 - Co jest? - Zmarszczyłam brwi i pochyliłam się do niej. - Stało się coś?

 - No sama wiesz. - Wzruszyła ramionami i na moment na mnie zerknęła. - Faceci. - Chwyciła torebkę z cukrem i przeczytała motywacyjny cytat wydrukowany na opakowaniu. - "Miłość to najpotężniejsza broń na świecie". To tak, jak te ciasteczka z wróżbą.

Chyba coś o tym wiedziałam.

 - Problemy z facetami?

 - Chodzi o mojego chłopaka. Jest czasami taki zmienny. Doprowadza mnie do szału, bo czasami nie wiem, co tak naprawdę jest między nami.

 - To w końcu twój facet. Powinnaś wiedzieć, co między wami jest.

 - Sama nie wiem - westchnęła i zamyśliła się. - Wydaje mi się, że jemu zupełnie już na mnie nie zależy. Tak, jakbyśmy byli o krok od zerwania, a za chwilę znowu zaczyna być mega romantyczny i uroczy. Miesza mi tylko w głowie.

 - Rozmawiałaś z nim o tym?

 - Tak jakby próbowałam, ale on mówi, że sobie coś wymyślam, że czasem mam za duże wymagania, a on ma też przecież swoje życie.

 - Brzmi jak uroczy gość.

Uśmiechnęła się do mnie smutno i zrobiło mi się jej żal.

 - On naprawdę jest miłym i fajnym facetem. Nawet moja mama go lubi, więc chyba coś w tym jest.

Pani Detektyw: Ślubna gorączka #1 ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz