18. "Skoro mnie tak nie lubisz, to czemu wsiadłaś ze mną do samochodu?"

654 32 2
                                    

Otworzyłam bogato zdobione drzwi rezydencji Giles, czując natychmiastowe zdenerwowanie na myśl o spotkaniu z głową tej rodziny. Byłam tutaj na prośbę Blanci i od progu czułam obawę i chętnie znalazłabym się gdzie indziej niż tutaj.

Nie tak chciałam zacząć ten słoneczny poranek, ale obowiązki mnie wzywały.

Przy mnie pojawił się starszy lokaj, który zaprowadził mnie do eleganckiego salonu, gdzie czekała już na mnie Blanca, jak zawsze elegancka i władcza.

I oczywiście sztywna.

 - Dziękuję, że przyszłaś. Usiądź, proszę.

Potrafiła się zachować, ale w jej słowach nie było ani krzty ciepła.

Usiadłam grzecznie na jednym z ciemnych foteli i spojrzałam na nią.

 - Napijesz się czegoś?

 - Nie, dziękuję.

Blanca podeszła do najbliższego fotela i usiadła w nim, krzyżując nogi. Nie widziałam u niej tego opanowanego uśmiechu, który zazwyczaj miała na twarzy, kiedy witała swoich gości.

Coś ją martwiło. Byłam tego pewna na sto procent.

 - Mam nadzieję, że dobrze się bawiłaś na przyjęciu.

 - Było miło.

 - Wygląda na to, że przypadłaś do gustu całej mojej rodzinie.

Skrzywiłam się lekko na te słowa. Blanca nigdy nie mówiła niczego bez powodu, a przynajmniej nie do mnie. Wiedziałam, że ta rozmowa do czegoś zaraz zaprowadzi poważnego. Kobieta pochyliła się nad stolikiem i podniosła małe pudełko na biżuterię, którego wcześniej nie zauważyłam.

Co ty kombinujesz, Blanco?

Obserwowałam, jak ostrożnie otworzyła pudełko, a gdy spojrzała na jego zawartość, na jej twarzy wystąpiła dla mnie nietypowa czułość.

 - Czy wiesz cokolwiek o rodowej spuściźnie? O tradycji i dumie?

Zmarszczyłam brwi i otworzyłam usta, by coś odpowiedzieć, ale powstrzymałam się. Blanca skinęła głową.

 - Tak myślałam. - Podniosłą wyżej pudełko i pokazała mi jego zawartość. Widziałam piękny pierścień, wysadzony chyba cholernie cennym diamentem, jakimś granatowym klejnotem, który mienił się z daleka. - Ten pierścień był w mojej rodzinie od pokoleń. Mówiąc dokładnie, prawie trzysta lat.

 - To niebywałe.

Blanca chyba nie chciała usłyszeć takiej odpowiedzi z moich ust, pogardliwie położyła pudełko na swoich kolanach i zamknęła je.

 - Nie, agentko, ty jesteś niebywała. Ten pierścień to moja najcenniejsza pamiątka rodowa. To symbol Giles i wartości, które ze sobą reprezentują. - Spojrzała na mnie zamyślona i ciągnęła dalej. - Moja rodzina jest dumna. To, ze mamy długą historię pełną sukcesów i bogactwa nie jest dziełem przypadku. To kwestia bycia rodziną lepszego sortu. A wiesz, jak zapewnić, by rodzinna tradycja przetrwała tak długo?

Krwawe ofiary i satanistyczny rytuały?

 - Mądrze wybierając męża lub żonę. Należy kierować się tu roztropnością, prześledzić pochodzenie danej osoby i upewnić się, że zapewni ona potomstwo i przekaże rodzinne tradycje dalej.

Mówiła w taki sposób, jakby należała do jakiejś rodziny królewskiej. Pierścień, wszystkie te zasady i tradycje.

 - Kobieta, która będzie nosić ten pierścień, czyli przyszła żona Daniela, musi być godna tego honoru. Nie zamierzam pozwolić, by jakaś przypadkowa dziewucha splamiła honor mojej rodziny.

Pani Detektyw: Ślubna gorączka #1 ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz