Obudziłem się rano i pierwszy obraz, jaki pojawił mi się przed oczami to Anže, całujący mnie. Zrobiło mi się miło i poczułem ciepło w środku, ale chwilę później przypomniałem sobie o sytuacji ze zdjęciem. Wiedziałem jednak, że muszę pójść do szkoły i jakoś się z tym zmierzyć. Ile można się ukrywać?
Wstałem i ogarnąłem się w miarę szybko. Spakowałem książki według planu lekcji i zbiegłem po schodach, żeby zjeść szybkie śniadanie. Zatrzymałem się jednak w połowie drogi. Zajrzałem do przedpokoju, by zobaczyć się w lustrze i sprawdzić, czy dalej widać te malinki.
No jasne, na pewno zniknęły po jednej nocy.
Nie zniknęły. Nie miałem nic do ubrania, co mogłoby je zasłonić, więc nałożyłem kaptur na głowę i stwierdziłem, że na razie wystarczy.
Później coś wymyślę.
Poszedłem do kuchni, w której na szczęście nie zastałem domowników. Szybko zjadłem kanapkę, bo chciałem dotrzeć do szkoły wcześniej, żeby pogadać z Anže.
Wyszedłem z domu i udałem się do szkoły, tą samą co zwykle drogą. Wspomnienia wracały, gdy przechodziłem pod mostem. Ciągle nie wierzyłem, że to się stało. Tak bardzo mi się podobało, że byłem pewny, że to wszystko na poważnie. Ale tego jeszcze nie wiem.
Możliwe, że Lanišek chce mnie tylko wykorzystać.
Nieważne. Nie teraz.
Przekroczyłem bramę szkolną i po chwili byłem już w budynku.
I wtedy pożałowałem, że w ogóle się urodziłem. Każda, dosłownie każda osoba na korytarzu gapiła się na mnie. Część się śmiała czy pokazywała palcami, część nawet krzyczała dość nieprzyjemne rzeczy. Przymknąłem oczy. Wstydziłem się tak bardzo.
Wszedłem do szatni, żeby uniknąć spojrzeń całej szkoły. W środku dostrzegłem stojącego pod moją szafką, tyłem do mnie, Laniška. Był sam, całe pomieszczenie było puste.
Podszedłem do chłopaka już chciałem się witać, kiedy usłyszałem ciche pociąganie nosem.
Czy on płacze?
- Anže? - zapytałem cicho, podchodząc do niego.
Chłopak zaczął płakać głośniej i odwrócił się do mnie zupełnie plecami.
- Co się stało? - zaczynałem się martwić. - Proszę, powiedz mi...
Obrócił się w moją stronę i podniósł głowę, zerkając na mnie. Miał oczy opuchnięte od łez i zapewne nieprzespanej nocy, mokre policzki, potargane włosy, pogniecioną koszulkę i... sine limo pod okiem.
Wygląda okropnie.
- Nie płacz już - przytuliłem go najmocniej jak tylko potrafiłem. - Powiedz, kto ci to zrobił?
Chłopak wybuchnął jeszcze głośniejszym płaczem, o ile to w ogóle możliwe. Wtulił się we mnie i moczył mi bluzę łzami.
- O, znalazła się nasza beksa! - usłyszałem głos, dochodzący zza moich pleców.
Odwróciłem się, odstawiając Anže obok mojej szafki. Okazało się, że to ten sam typ, który wczoraj mnie wyśmiewał.
- Odwal się wreszcie ode mnie o od niego - wycedziłem.
Teraz to ja muszę bronić Laniška.
- Ojej, jak się przestraszyłem - zaśmiał się i podszedł do mnie. - Żadne pedały nie będą mi rozkazywać! Ani ty, głupi kujon, ani on... ta ciota.
Stałem w bezruchu, nie wiedziałem co robić. Widziałem, że Anže powoli przestaje płakać, ale jest strasznie wkurzony.
- A pamiętasz, jak dawałeś dupy, bo nie było cię stać na dragi, Lanišek?- zaczął, zbliżając się do chłopaka. - Serio, nic nie powiedziałeś Prevcowi? Że puszczałeś się co weekend pod tym właśnie mostem? I że za te pieniądze co sobotę kupowałeś kokainę u dilera? I że upijałeś się sam nad rzeką i raz prawie do niej wpadłeś? Że się ciąłeś, bo wstydziłeś się swojego pedalstwa? Że prawie wyskoczyłeś z okna i prawie się zabiłeś? Że uciekałeś z domu, bo ojciec cię bił? Nic nie powiedziałeś swojemu chłopakowi, tchórzu?!
Zamurowało mnie. Chciałem zemdleć, bo to było za wiele, ale niestety nie było mi ta tyle słabo. Po prostu stałem na środku i się gapiłem. A Anže stał pod szafką, skulony i próbował znów się nie rozpłakać. Ręce mu się trzęsły, wyglądał jak chodzące nieszczęście.
- No, przyznaj się! - krzyknął starszy chłopak.
Nie wytrzymałem, gdy Anže zsunął się na ziemię i usiadł na podłodze, zwinięty w kulkę.
- Możesz w końcu przestać czepiać się czyjegoś życia? Gówno cię powinno obchodzić, kto, co robi, kiedy i z kim! Nie wpieprzaj się w cudze sprawy! Może jesteś takim nieudacznikiem, że musisz się wyżywać na innych, co?!
Gościu złapał mnie za szyję i przygwoździł do ściany. Chyba chciał mnie udusić.
- Słuchaj, gnoju - syknął. - Nikt nie ma prawa mi rozkazywać, tym bardziej nie ktoś taki jak ty! Jak jesteś taki odważny, to zobaczymy jak poradzisz sobie z moją ulubioną karą.
Złapał mnie za szyję jeszcze mocniej i wepchnął przez drzwi do łazienki. Próbowałem się bronić, ale okazał się silniejszy. Włożył mi głowę do kibla i... spuścił wodę.
No tak, świetny żart.
Później bez słowa wyszedł, a ja starałem się złapać oddech.
Gdy tylko się ogarnąłem, chociaż było ciężko, bo miałem mokre wszystko od ramion w górę, poszedłem zobaczyć, co z Anže. Bałem się o niego.
Chłopak dalej siedział skulony na podłodze, ale tym razem już nie płakał. Gapił się bezczynnie w ścianę.
- Anže? - podszedłem do niego.
- Nie musisz nic mówić, możesz od razu mnie uderzyć, albo wyjść - powiedział bez uczuć, wciąż patrząc przed siebie. - Wiem, że to koniec naszej znajomości.
Byłem przerażony.
Klęknąłem obok niego i popatrzyłem mu w oczy.
- Skarbie, nie mam zamiaru odchodzić - zapewniłem. - Porozmawiamy na spokojnie, wyjaśnimy sobie wszystko. Nie mam ci niczego za złe. Jesteś cudowny, uwierz.
Chłopak wreszcie spojrzał mi w oczy.
- Ja... ja wiem, że zawsze byłem straszny, ale zmieniłem się, chcę się zmienić dla ciebie - jąkał się i miał drżący od płaczu głos, ale wiedziałem, że mówi szczerze. - Wiem, że nigdy wcześniej tego nie mówiłem, nigdy nie byliśmy bardzo blisko, po prostu się przyjaźniliśmy, ale... Kocham cię. Kocham cię od dawna, tylko o tym nie mówiłem. Nie umiem wyrażać uczuć.
Nie mogłem uwierzyć. Wciąż byłem roztrzęsiony, nie wiedziałem co się dzieje, ale radość zaczynała mnie rozsadzać od środka.
Pocałowałem go i złapałem go za ręce. Tak bardzo chciałem mieć go przy sobie.
- Kocham cię - dodałem, a chłopak popatrzył na mnie z nieopisanym szczęściem, wymalowanym na twarzy. Po chwili jednak spojrzał na moją szyję, której już nie zasłaniał kaptur i momentalnie zbladł.
- Cene, czy ja ci zrobiłem... malinki? - przełknął ślinę i wytrzeszczył oczy. - Przepraszam, naprawdę nie...
- Nie szkodzi. Ale myślę, że muszę cię ukarać tym samym.
CZYTASZ
one shots / ski jumping
FanfictionZbiór krótkich opowiadań o skoczkach narciarskich🤷🏻♀️ Niektóre z historii są inspirowane muzyką, a w mediach znajdziecie piosenkę, do której odnosi się dany shot. Zapraszam do czytania❣️