Rozdział 2

2.3K 105 25
                                    

Z samego rana Alisha po zjedzeniu śniadania i ubraniu się w mundur, wyszła z kamienicy, gdzie czekał na nią już Pułkownik Phillips i Peggy. Dziewczyna weszła do terenówki i zaczęła prowadzić rozmowę z towarzyszami swojej podróży na poligon. 

Minął tydzień od ostatniej rozmowy Rogers i Barnesa. Mężczyzna pojechał na front i jak na razie dziewczyna nie dostała, żadnych informacji o nim. Blondynka się strasznie martwiła o niego, ale wiedziała, że da radę i do niej wróci cały i zdrowy. Tak jak obiecywał.

Dzisiejszy dzień także rozpoczynał szkolenie nowicjuszy na front. Jednocześnie doktor Erskine chciał się przyjrzeć, kto byłby odpowiedni na udział w jego eksperymencie. Alisha wraz z Peggy miały dopilnować dojazdu żołnierza do laboratorium w jednym ze sklepów, a Howard Stark miał za zadanie pomóc przy urządzeniu. Teoretycznie nie było to trudne zadanie, jednak trzeba było dopilnować, aby serum dostała odpowiednia osoba.

Kiedy wjechali na teren poligonu, przez budynkiem głównym zobaczyli grupkę nowicjuszy czekających na szkolenie. Wszyscy byli ustawieni w szereg, przez co nie uszedł Alishy fakt, że coś tam nie gra. Wszyscy przez pewien moment mieli ten sam wzrost, aż tu nagle spadek w dół.

Blondynka zaczęła się denerwować, że może się tam znajdować jej brat. Wzrost się zgadzał, a Steve nie raz próbował się dostać do wojska, aby walczyć o wolność.

W momencie kiedy samochód się zatrzymał przed szeregiem żołnierzy, Alisha nie miała już wątpliwości co do niskiego nowicjusza. Na brzegu stał jej młodszy brat ubrany w mundur. Kobiety wyszły z pojazdu, wzrok Rogers skrzyżował się z jej bratem. Blondynka wyczuła w jego wzroku smutek i w pewien sposób przeprosiny, jednak nie czas teraz na to. Na świecie toczy się wojna, a ona musiała wyszkolić żołnierzy na nią. Brat był kwestią drugorzędną, nawet jak brał w niej udział.

Alisha i Peggy stanęły wyprostowane przy samochodzie, a Phillips chodził w tą i spowrotem, tłumacząc coś chłopakom. Kolejna głos zabrała Carter, która również im coś tłumaczyła, ale blondynka i tak była głową w chmurach, mimo iż nie powinna. Nagle do uszu dziewczyn doszedł komentarz ze strony jednego z mężczyzn.

—Skąd ten akcent, wasza wysokość. To miało być amerykańskie wojsko.—blondyn był naprawdę bezczelny. Rogers się cała zagotowała, jednak nie tak jak zrobiła to Carter. Stanęła przed blondynem i kazała mu wystąpić.

—Nazwisko.—warknęła, po czym chłopak jak potulny baranek wypowiedział jej je. Alisha prychnęła cicho pod nosem, jednak zwróciło to uwagę Chestera, który uśmiechnął się blado. Oboje wiedzieli co zaraz nastąpi. Z brunetką nie warto zadzierać.—Wystąp. Prawa noga na przód.-chłopak jeszcze niczego nie świadom wykonywał grzecznie jej polecenia.

—Będą zapasy? Bo znam kilka niezłych chwytów.—przegiął. W Alishy się naprawdę zagotowało, mimo iż nie była to uwaga do niej, nie lubiła, a wręcz nienawidziła, kiedy ktoś obrażał wysoko postawioną kobietę w męskim fachu. To było strasznie bezczelne. Blondyn puścił oczko do Margaret, a ta mu podziękowała mocnym uderzeniem w policzek. Siła była tak mocna, że chłopak wywrócił się na ziemie, przy okazji plącząc się o własne nogi.

—Podnoś się.—powiedziała głośno Pułkownik Rogers, a blondyn wstał i wrócił do szeregu. Zapowiadało się ciężkie szkolenie.

Alisha nie należała do osób, z którymi można było się cackać. Tacy ludzie mieli u niej naprawdę trudno.

Po tym przedstawieniu, które mocno zażenowało Rogers, blondynka udała się do gabinetu Starka, znajdujące się w głównym budynku.

Howard był przyjacielem Alishy. Mimo iż znali się zaledwie trzy, może cztery lata, to byli związani mocnymi relacjami. Zawsze potrafili sobie nawzajem pomóc w trudnych sytuacjach. Jeszcze żadne nie zawiodło drugiego, co oznaczało, że obojgu na sobie zależało. Bywały między nimi kłótnie oraz kilkudniowe fochy, jednak zawsze potrafili je szybko skończyć, kiedy trzeba było sobie pomóc. To była prawdziwa przyjaźń i Rogers cieszyła się bardzo z tego, bo nie mogła trafić lepiej.

Kobieta stanęła przed odpowiednimi drewnianymi drzwiami i po krótkiej chwili zapukała i weszła. Nie czekała na odpowiedź ze strony Starka. Mężczyzna był już przyzwyczajony na takie zachowanie blondynki. Było już tyle sytuacji tego typu, że Howard wiedział co się dzieje z jego przyjaciółką. Alisha miała kilka takich rozpoznawalnych po długiej znajomości zachowań. Wchodzenie jak do siebie oznaczało, że liczyła na poważną rozmowę i pocieszenie od Howarda.

—Siadaj.—powiedział przyjaźnie brunet, a dziewczyna usiadła na małej kanapie i westchnęła głośno. W jej głowie panowała teraz wojna głupich myśli i czarnych scenariuszy, co nie dawało jej normalnie funkcjonować.—Opowiadaj.—Stark wyciągnął w jej stronę dłoń z kieliszkiem, jednak Alisha zaprzeczyła głową. Mimo swojego stylu bycia i zachowań,  była przyzwoitą osobą. Jeszcze nigdy nie zdarzyło się, aby wypiła na służbie.—To nie. Jeszcze się kiedyś razem napijemy w pracy.—zaśmiał się Howard opróżniając kieliszek i siadając obok niej na kanapie. Na twarzy kobiety pojawił się lekko uśmiech, ale zniknął tak szybko jak się pojawił.

—Nie wiem ile jeszcze wytrzymam.—blondynka mruknęła, zakrywając po krótkiej chwili twarz dłońmi. Zapanowała cisza dopóki Rogers się ponownie nie odezwała.—Myślenie o tym co się teraz dzieje tam, na froncie.—zatrzymała się, aby złapać oddech. Dopiero kiedy Barnes pojechał na tą cholerną wojnę, Alisha zdała sobie sprawę z tego, że brunet jest dla niej o wiele ważniejszy niż sądziła.—Tak bardzo nie chce. by coś mu się stało, ale nikt nigdy nie wrócił z frontu bez żadnej rany.

Howard widział jak bardzo boli ją fakt, że jej ukochany jest na froncie. Jak bardzo się o niego martwi i jak bardzo się przez to męczy. Nie mógł jej teraz tak po prostu zostawić. 

—Jestem pewny, że wróci tutaj, do ciebie, na własnych nogach, z wyprostowanymi plecami i nie będzie mu potrzebna większa pomoc lekarska.—objął blondynkę ramieniem i przysunął do siebie.—Sierżant Barnes jest silnym mężczyzną i będzie walczył do końca, aby wrócić do ciebie, bo cię kocha.—Stark miał rację. James wróci do Alishy cały i zdrowy, a ona nie musi się o niego tak bardzo martwić, bo przecież, by jej teraz nie zostawił.

—Masz rację.—mruknęła i spojrzała na bruneta, wysilając się jednocześnie na uśmiech.—Nie wiem co bym teraz i w każdym innym przypadku, bez ciebie zrobiła.—Howard przytulił ją mocno.

—Zawsze możesz na mnie liczyć, pamiętaj.—mruknął w jej włosy.

—Pamiętam, zawsze mi to powtarzasz.—blondynka zaśmiała się, przypominając sobie każdy koniec ich rozmów, gdzie Stark zawsze mówił to samo. Słysząc śmiech dziewczyny, brunet również zaczął się śmiać. Nigdy nie chciał, aby dziewczyna została sama. Nie zasługiwała na to.

Don't Leave Me Again || Bucky BarnesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz