Rozdział 11

1.7K 97 2
                                    

Nowy York, stan Nowy York, 2017 rok

W całej bazie panował dzisiaj harmider. Wybudzenie tajemniczej kapsuły przyniosło pracownikom dużo stresu. Każdy musiał być przygotowany na agresywne zachowanie kobiety, czy strzelaninę. Nikt do końca nie wiedział jak blondynka będzie się zachowywać.

Steven, jak i James, zachowywali się od rana jakby siedzieli na szpilkach. Żaden nie mógł sobie znaleźć spokojnego miejsca na pomyślenie, czy chociażby odpocząć. Dzisiejszy dzień był dla nich jak najgorsze tortury.

Bucky stanął przed drzwiami do skrzydła szpitalnego. Przez niewielką szybę w drzwiach zobaczył ją leżącą na jednym z łóżek. Ręce miała wyciągnięte wzdłuż ciała, a nogi złączone jeszcze resztki lodu. Gdzieniegdzie na ciele było widać niebieskie odmrożenia pokryte szronem.

Cierpiał z każdą myślą na temat jego przeżycia i Howarda. Nie mógł przestać myśleć o tym, jak dziewczyna zareaguje na wiadomość, że brunet zabił jej najlepszego przyjaciela. Czuł się fatalnie. Przeczuwał, że blondynka mu nigdy nie wybaczy tego, a w sumie był tego w stu procentach pewny.

Po chwili podszedł do niego Steve. Stanął przy jego boku i tak samo jak on, wpatrywał się w ciało nieprzytomnej dziewczyny. Wiedział jak bardzo jego przyjaciel przeżywa to wszystko, a on był zły na siebie, że nie mógł mu w żaden sposób pomóc.

Mimo iż sam nie czuł się dobrze z tym jak zareaguje jego siostra na jego widok po tylu dekadach. Jednak wiadome było, że widok żywego Jamesa będzie dla niej większym szokiem.

—Ona mi tego nie wybaczy.—Stark, stojący parę metrów dalej, przyglądał się mężczyznom. Nie wiedział do końca co powinien myśleć o tej całej sytuacji.—Jak dowie się, że zabiłem Starka...—brunet zamilkł, po czym przeniósł wzrok na Rogersa.—To był jej najlepszy przyjaciel, a ja...

Tony, słuchając tego wszystkiego, zaczynał czuć lekkie współczucie skierowane do Barnesa. Mimo iż nie darzył go sympatią, było mu żal chłopaka.

—To nie twoja wina.—odezwał się i podszedł do bruneta. Spojrzał mu w oczy, z których wyczytał przerażenie.—Nie byłeś sobą. Byłeś marionetką Hydry.—Stark sam nie wierzył, w to że wypowiedział te słowa. Kiedyś chciał zabić własnymi dłońmi Bucky'ego za to co zrobił jego ojcu.

—Ty to już na pewno nie jesteś zadowolony z tego co się wydarzyło.—burknął, po czym wrócił wzrokiem na Alishę.

Anthony odsunął się od bruneta, przysuwając się do Steve'a.

—Wiem, że wtedy zareagowałem na to gwałtownie, ale to już przeszłość. Teraz ważne jest to, aby zniszczyć Hydrę.—powiedział miliarder.

—Zaczynamy panowie.—w korytarzu pojawił się Fury. Przeszedł między nimi, po czym wszedł do pomieszczenia przez wielkie białe drzwi, zostawiając ich na korytarzu.

Fury stanął pod ścianą przy drzwiach, trzymając ręce za plecami jak zwykle. Był wyprostowany jak struna, a jego jedyne oko miał zmrużone. Przyglądał się pracy pracowników, którzy odmrażali dziewczynę.

Pilnował każdego ich ruchu. Jeden błąd i mogli wszystko zniszczyć, a przecież tylko ona mogła im teraz pomóc w rozwaleniu Hydry. Mogła wiedzieć coś, czego oni nie wiedzieli.

—Szefie, zaczynać?—zapytał jeden z mężczyzn. Był w średnim wieku, jednak dalej wysoki i z blond włosami, które trzymały swój naturalny odcień.

—Tak. Nie zepsujcie tego.—warknął cicho, powodując większy stres u pracowników. W końcu nie na co dzień rozmraża się takie kobiety, tym bardziej z poprzedniego wieku. Pracownik podłączył blondynce maskę, po czym włączył nieznany nikomu gaz.

Nagle na korytarzu pojawiła się nieznana mężczyzną kobieta. Była niską blondynką, jednak kilku centymetrowe szpilki, znajdujące się na jej nogach, sprawiały, że wyglądało jakby była wyższa. Przepchała się między Mścicielami.

—Dyrektorze, proszę przerwać budzenie tej kobiety.—wtargnęła do skrzydła szpitalnego z hukiem. Wszyscy spojrzeli na nią niezrozumiale. Nie wiedzieli czy powinni przestać, czy nie. Czekali na rozkaz Fury'ego.

—A to dlaczego? I kto pozwolił ci tu przyjść.—dodał po chwili, przyglądając się jej uważnie. Widział ją raz, może dwa na korytarzu. Kobieta, pod jego rozkazami, pracowała nad materiałami z kamer i nagraniami z poprzedniego wieku, które udało im się przejąc.

—Mamy nagranie, które powinien pan obejrzeć przed wybudzeniem tej kobiety.—powiedziała, stojąc cały czas wyprostowana.

Stark, Barnes i Rogers przyglądali się całej sytuacji, a dzięki roztwartym drzwiom, także wszystko słyszeli. Byli ciekawi o jakie nagrania chodziło i co one mogą wprowadzić do tego wszystkiego.

—Dobrze. Przerywamy.—wydał rozkaz, a maseczka z gazem natychmiast została zabrana z twarzy blondynki.—Macie ją pilnować, a jak się wybudzi sama z siebie po tak dużej dawce jaką jak na razie dostała, macie mnie poinformować.—Nick wyszedł z pomieszczenia z blondynką u swojego boku, a Mściciele ruszyli zaraz za nimi.

Wszyscy dotarli do sali konferencyjnej. W środku znajdowali się już reszta bohaterów oraz kilka informatyków. Blondynka dołączyła do nich, a mężczyźni wraz z Furym usiedli przy stole.

Wszyscy zastanawiali się co takiego może im ujawnić nagranie. Co takiego się na nim znajduję i dlaczego jest takie ważne, że nie mogą go obejrzeć po wybudzeniem kobiety.

—To co to za nagranie?—zapytał Sam, przerzucając wzrok po każdym z informatyków. Mężczyzna był w trakcie szykowania sobie posiłku i bardzo nie lubił jak ktoś przerywa mu coś, związanego z jedzeniem.

—Jedna z kamer z poligonu, a raczej z budynku głównego, pozostawiła nam nagranie z kilku pomieszczeń. Wszystkie z tego samego dnia i czasu. W czasie kiedy ja poszłam po państwa, moi współpracownicy zmontowali to w jeden film, aby nie trzeba było skakać między nagraniami.—wyjaśniła kobieta, trzymając dłonie złączone na wysokości brzucha.

Po tym kiedy zobaczyła to nagranie, wiedziała, że Hydra nie bez powodu zabrała akurat ją. Blondynka jako jedyna wiedziała o co poszło. Żaden z jej współpracowników nie widział nagrania, co dawało pewność, że nie będzie jakiegoś wycieku informacji dla Hydry.

—Puszczaj.—rozkazał dyrektor, a jeden z mężczyzn włączył nagranie, które pojawiło się na ścianie.

—Musimy ją zdobyć. Ją i te informacje. Na pewno je ma przy sobie.—odezwał się jeden z mężczyzn. Chodził z jednej strony na drugą, co powoli zaczynało denerwować jego kolegę.

—Odzywamy to co nasze.—powiedział, starając się być spokojnym w głosie, chodź było to trudne przez rozpraszające zachowanie współpracownika.

—Jezu, gdybyśmy jej nie wyrzucali do tego lasu, to nic by się nie stało, a teraz? Teraz będziemy mieli kłopoty u szefa.—mężczyzna panikował coraz bardziej, co w końcu wyprowadziło wyższego z równowagi.

—Przestań!—wrzasnął, tym samym zatrzymując rudowłosego w miejscu.—Mówię, że odzyskamy tą teczkę, to odzyskamy!—warknął zdenerwowany, a kiedy się uspokoił, dodał.—Rogers wróci do nas i wszystko nam powie, a jak nie to dorwiemy to co dla niej ważne.

Z kieszeni wyjął coś małego, po czym wyrzucił to na stół. Blondyn przyjrzał się przedmiotowi, który wiedział czym był.

—Jej Zimowego Żołnierza.—dopowiedział, patrząc na pierścionek zaręczynowy.

^^^^

Jednak mi się udało napisać ten rozdział😁

Viki_XYZ

Don't Leave Me Again || Bucky BarnesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz