Wstawanie z samego rana nigdy mnie nie przerażało, jestem do tego przyzwyczajony. Od dziecka ojciec szkolił mnie na alfę, co stety lub niestety zawsze wiązało się z wczesnym wstawaniem. Podniosłem się z łóżka i ruszyłem do łazienki. Spojrzałem w lustro i skrzywiłem się lekko, wyglądałem w zasadzie jak co rano. Miałem włosy w nieładzie i wyglądałem na wiecznie niewyspanego, w zasadzie nie wiem dlaczego. Nie miałem partnerki, więc nie miałem w zwyczaju przesiadywania do późna. Wziąłem szybki prysznic i się przeprałem, włosy ułożyłem tak, żeby wyglądały mniej niechlujnie, złapałem jeszcze walizkę, i opuściłem dom watahy.
Mój dom watahy i dom główny Sophi nie były od siebie znacznie oddalone. Było to zaledwie pół godziny drogi samochodem, więc na miejscu byłem już po chwili. Wysiadłem z samochodu i rozejrzałem się po okolicy. Dokładnie tak samo jak zawsze, no może tylko mieszkańców jakoś tak więcej. Chociaż nie powinno mnie to dziwić skoro ostatnio wchłonęli sporą watahę. Ruszyłem w kierunku domu watahy, a parę wilkołaków zawarczało w moim kierunku. Byłem nowy i pachniałem dla nich obco, pewnie to były te nowe wilkołaki. No nie powiem, patrząc z boku robiły niemałe wrażenie, wilkołaki z reguły je robiły. Zazwyczaj były wysokie i potężnie zbudowane, chodzące maszyny do walk. Kotołaki też raczej były wysokie jednak nie aż tak umięśnione.
- Andrew. - do moich uszu doszedł czyjś radosny pisk. Odwróciłem głowę a moim oczom ukazała się Sophi. - Dobrze, że już jesteś.
- Mówiłem, że będę z samego rana no, więc jestem. - obdarzyłem ją chyba mało subtelnym spojrzeniem.
Mimo wczesnej pory wyglądała na zabieganą. Musiała pracować od bardzo wczesnych godzin, mimo że zmęczenie nie było u niej zbyt widoczne. Pewnie musiała mieć wiele pracy z nową częścią watahy, która na oko była dosyć spora.
- Żeby Matai taki był. - stwierdziła z rozbawieniem przewracając oczami.
- Gdzie mój durny brat? - rozejrzałem się w poszukiwaniu go. Byłem przekonany, że będzie obstawiać kobietę swojego życia.
- On jeszcze nawet nie wywlekł się z łóżka. - westchnęła cicho. - To starszy leń i zaczyna mnie tym mocno irytować.
Mój brat nigdy nie grzeszył punktualnością, nigdy też nie lubił wstawać rano. Zazwyczaj przesypiał pół dnia, co mnie też cholernie irytowało. Ty latasz od piątej nad ranem a on wstaje o piątej po południu.
- Musisz go pogonić, na zbyt wiele sobie pozwala. - wcisnąłem dłonie do kieszeni spodni. - Nie ma już piętnastu lat.
- Wiem, ale nie mam serca go budzić. Przy odrobinie szczęścia zrobią to dzieciaki. - wzruszyła ramionami i podeszła do mnie. - Pokaże ci z kim będziesz pracować. - podała mi swoje ramię które ja przyjąłem.
Pewnie powinno być na odwrót, ale ta kobieta już tak ma. Jest cholernie dominującą i zaborcza, zawsze stawia na swoim i nigdy się nie poddaje, więc nawet nie próbowałem dyskutować. Przyjąłem jej ramię i dałem się prowadzić. Mój brat miał się z nią zdecydowanie za dobrze. Wiele mu odpuszczała i bardzo o niego dbała. Widziałem to już trzydzieści lat temu, kiedy sprowadzili się do naszego domu watahy.
Sophia prowadziła mnie do miejsca gdzie miały odbywać się treningi, wilkołaki jak i kotołaki patrzyły na to zdziwione. No tak gdybym nie był jego bratem pewnie miałbym przechlapane za takie spoufalania się z jego kobietą. Chociaż on to by się pewnie nawet nie dowiedział, co za facet.
- To tutaj. - alfa zabrała mnie do sporego budynku. - Mój beta wyjaśni ci szczegóły treningów.
- Jasne. - rozejrzałem się po pomieszczeniu. Było ogromne i zresztą niczego innego się nie spodziewałem.
- Dziękuję, że mi pomagasz. Wiem, że na pewnie jesteś strasznie zajęty jednak ja bardzo Cię potrzebuje. - poprawiła białe włosy które opadały jej na twarz. - Brakuje mi rąk do pracy. Muszę na nowo uporządkować hierarchie i wyznaczyć nowe zadania. Nie wiem czym sobie zasłużyłam na takiego przyjaciela.
I co miałem jej niby powiedzieć? Tym, że jest tak wspaniała? Tym, że zakochałem się niej od pierwszych słów które wypowiedziałaś w moim kierunku? Robię to bo podświadomie Cię pragnę jednak ty nigdy nie będziesz moja? Bo kochasz mojego brata, a ja nigdy nie miałbym serca wchodzić w wasz związek? Zwłaszcza, że te Twój mate, a ja jestem tylko jego bratem?
- Nie ma sprawy. - wzruszyłem obojętnie ramionami. - Przyda mi się mały odpoczynek od bycia alfą. No i odrobina ruchu.
- Polubisz innych instruktorów. - zapewniła krzyżując ramiona na piersiach. - Poza tym to tylko czasowe rozwiązanie, kiedy przeszkolę parę kotów wszystko wróci do względnej normalności, a przynajmniej taką mam nadzieję.
- Tylko się tak nie spinaj. - szturchnąłem ją w ramię. - Przynajmniej pobędę trochę z rodziną, nie widziałem swoich bratanków całe wieki.
- Jestem pewna, że ucieszą się na Twój widok. - posłała w moja stronę promienny uśmiech. - Na piętrze rodziny alf czeka na Ciebie pokój. Myślę, że trafisz.
- Spoko, jeszcze pamiętam jak się chodzi po schodach. - parsknąłem śmiechem.
Rodzina Sophi ma dla siebie całe najwyższe piętro, więc wystarczyło iść po schodach, żeby tam trafić. Tylko nadal zastanawiam się dlaczego Sophia nie kazała wybudować sobie domu. Przy tak sporej rodzinie wydawałoby się to oczywiste.
- Dobra. - kobieta spojrzała na coś znajdującego się za moimi plecami. - Hej Kevin. Rozumiem, że mogę was zostawić?
- Oczywiście alfo. - kotołak beta posłał w jej stronę szeroki uśmiech. - Wyjaśnię mu wszystko i w zasadzie tyle na dzisiaj.
- Cudownie, ja muszę załatwiać dzisiaj... No jeszcze sporo. Także was zostawiam. - Sophia opuściła budynek a ja spojrzałem na jej betę.
- Nic skomplikowanego. - zaczął nie bawiąc się w uprzejmości. - Codziennie od dziesiątej zaczynają się treningi. Zaczynamy od grupy, która już nie uczęszcza do szkoły, potem mamy młodsze kotołaki, które do szkoły jeszcze chodzą.
- Nie przemienione. - stwierdziłem na co ten skinął głową na tak.
- Te bywają rozbrykane. Do najmłodszej grupy chodzą trojaczki Alfy. - wyjaśnił patrząc na mnie z dziwną wyższością jak na betę. - Młodszych już nie szkolimy.
- Nie wydaje się to trudne. - kotołaki w tym wieku miały już pewną dojrzałość, przynajmniej tak mi się wydawało.
- Nie masz dzieci, prawda? - spojrzał na mnie rozbawiony a mój wyraz twarzy chyba mówił mu wszystko. - Widać to po tobie. Młode w tym wieku naprawdę bywają okropne i bywa, że zachowują się okropnie dziecinnie.
- Przekonamy się no, ale chyba nie może być aż tak źle. - skrzyżowałem ramiona na piersi i spojrzałem na kotołaka.
- Będzie o wiele gorzej. - stwierdził z rozbawieniem.
Coś czuję, że to będzie naprawdę zabawny tydzień. Dawno nie szkoliłem już młodych kotołaków, ostatni raz jeszcze zanim zostałem alfa. Ojciec stwierdził, że szkolenie ich to świetny trening. No cóż zobaczymy czy coś jeszcze potrafię.
CZYTASZ
Nigdy jej nie odnajdę
WerewolfAndrew alfa kotołaków miał swój niezawodny plan. Jak zawsze wszystko miało pójść gładko. A nie poszło... Miał porwać córkę alfy a ona miała okazać się jego przeznaczoną. Razem mieli połączyć rasy i dojść do słynnego zakończenia i żyli długo i szczęś...