ⓋⒾⒾ

4.6K 268 25
                                    

Po dwóch godzinach intensywnego treningu przyszła pora na przerwę. Postanowiłem, że pójdę się przewietrzyć. Opuściłem budynek treningowy i udałem się w nie do końca znanym mi kierunku jakby nogi same mnie niosły. Miałem teraz chwilę aby pomyśleć, wreszcie trochę spokoju. Nastolatkowie naprawdę bywają nieznośni, głośni i nieposłuszni. Zresztą samo upominanie Sawany aby skupiła się na tym co robi mnie zmęczyło. Bez przerwy zerkała na tego chłopaka z blizną. Ciągnie ich do siebie jak dwa magnesy, to było coś wyjątkowego.

Muszę przyznać, że im jestem starszy tym, więcej myślę o swojej bratniej duszy. W końcu ona gdzieś tam musi być, a mnie powoli zaczyna męczyć to oczekiwanie. Ile można czekać? Niektórzy czekają cały wiek, mi jednak nie uśmiechało się tyle czekać. Z wiekiem zaczynałem odczuwać pustkę coraz mocniej. Ktoś musiał ją w końcu zapełnić jednak nie jest to takie proste jak się wydaje.

Ostatnio zdecydowanie zbyt wiele o tym myślę, nie powinienem poświęcać aż tyle uwagi swojej mate. Znajdę ją lub nie i muszę się z tym pogodzić. W końcu Selen najlepiej wie co robi. Nawet jeśli czasem jej wybory wydają się irracjonalne.

Pogoda wyjątkowo dzisiaj dopisywała, było ciepło i wiał lekki wiatr. Chciałem więc skupić swoje myśli na przyjemnym spacerze, muszę uspokoić własne myśli. W końcu zadręczanie się nimi w żaden sposób mi nie pomoże.

W końcu zatrzymałem się, spoglądając na swojego brata. Stał wraz z Sue i o czymś dyskutowali. Chyba w końcu zabrał się do roboty, chociaż tyle dobrego. Już na pierwszy rzut oka wydawał się zagubiony. Jakby nie do końca wiedział, co robi. Wydawało się to normalne, w końcu Sophia musiała przydzielić mu nowe zadania. Takie, na których kompletnie się nie znał. No cóż, nie może mu być w życiu zbyt dobrze.

- Radzisz sobie? - podszedłem do brata i młodej bety.

- Jak kura z lataniem. - stwierdziła siostra alfy, spoglądając w jakieś papiery. - No, ale w końcu się nauczy.

- Nie mam wyboru. - podrapał się po karku zdenerwowany.

Byłem zadowolony z faktu, iż się przejmuje, w końcu powinno mu zależeć. Sophia to kobieta jego życia, a ta wataha to jego odpowiedzialność. Musi wykazać chociaż minimum zainteresowania.

- Poradzisz sobie. - poklepałem go po plecach w celu podniesienia na duchu. - Na początku będzie trudno jednak potem jakoś się wyrobisz.

- To już jakieś pocieszenie. - spojrzał na grupę wilkołaków stojących w oddali. - Nigdy jeszcze nie pracowałem z tak opornymi stworzeniami.

- Są nowi, muszą nauczyć się respektu do nowego rządu. - między stadem widoczne były mocne podziały. Nawet ja mogłem stwierdzić kto jest nowy, a kto nie. Było to widać po tworzących się grupach.

Alfa musi przede wszystkim dbać o porządek. Nawet jeśli w tym celu musi czasem okazać agresję. Każdy musi bowiem respektować zasady, za to partner bądź partnerka alfy musi dbać o dobre relacje w stadzie. To luna musi dbać o samopoczucie sfory. Poza tym w trudnych czasach wyręcza alfę w niektórych obowiązkach, a z tego co zauważyłem ciężkie czasy właśnie nastały.

- Dobra to ja nie przeszkadzam. - zostawiłem brata na pastwę Sue, która kochała się rządzić i dobrze, ona nie będzie dla niego taka łagodna jak siostra. Przyda mu się silna kobieca ręka.

Z zamyślenia wyrwał mnie dźwięk silnika. Spojrzałem w tamtą stronę, a moim oczom ukazało się czarne BMW. Po chwili wysiadła z niego wysoka, szczupła kobieta. A ja? Ja straciłem grunt pod nogami.

< Olivia >

Dzisiejszy dzień miałam zacząć od treningu z nastolatkami jednak moje plany zostały pokrzyżowane przez moją alfę. Poprosiła mnie abym skoczyła po jakieś dokumenty do jej brata w sąsiedniej sforze. Ja oczywiście się zgodziłam, moja alfa to spoko babka. Wymagająca jak każda alfa jednak sprawiedliwa i bardzo tolerancyjna. Przyjęła mnie do sfory rok temu, kiedy ja nie miałam się gdzie podziać. Uratowała mnie za co będę jej wdzięczna do końca swojego życia.

Stanęłam przed lustrem ubrana w czarne obcisłe dżinsy, czarny stanik i czarną bluzkę z prześwitującego materiału. Strój chyba dosyć odważny, ja jednak takie właśnie lubiłam. Nie ukrywam, że lubiłam czuć na sobie wzrok pożądania mężczyzn i zazdrość kobiet. Chociaż z twarzy byłam chyba dosyć przeciętna. Miałam ciemnobrązowe włosy sięgające do obojczyków, niebieskie oczy i jak na kotołaka przystało dosyć jasną karnację. Ogólnie nie narzekam, zawsze mogło być gorzej.

Szybko wybiegłam z domu i wsiadłam do swojego samochodu. Na szczęście dom watahy alfy Johna nie był jakoś szczególnie daleko. Dlatego liczyłam na to, że szybko się uwinę i zdążę na treningi, bardzo je lubiłam i jako nastolatka, i jako już dojrzała kobieta. Chociaż czy aż taka dojrzała? Mam na karku dwadzieścia pięć lat i w ogóle się taka nie czuje. Bywałam infantylna i takie tam. Ponoć to przez to, że nadal jestem niesparowana. Ostatnio jedna z moich znajomych stwierdziła, że albo będzie bardzo młody albo bardzo stary. Sama nie wiedziałam jak się do tego odnieść jednak, kiedy twoje życie składa się z kilku wieków, z czego przez większość się nie starzejesz nawet pięćdziesiąt lat, nie robi większej różnicy. Szczerze liczyłam na jakiegoś bojowego deltę lub charakterną omegę. Niestety moją wadą jest to, że lubię stawiać na swoim. Wszystko musi być tak jak ja chce i tyle. Jednak z drugiej strony nie chciałam mieć mega uległego faceta, tacy są nudni i irytujący. W końcu butów mam już wystarczająco i nie potrzeba mi jeszcze pantofla.

Na moje nieszczęście straciłam prawie dwie godziny w domu głównym. Alfa miał jakieś arcy ważne spotkanie, więc musiałam czekać. Kiedy wielki alfa w końcu raczył mnie przyjąć, jedynie podał mi jakąś teczkę i życzył miłego dnia. Przysięgam, że gdyby nie był bratem mojej alfy to by tego pożałował. Naprawdę któryś z jego braci, których trochę ma, nie mógł mi jej podać? Po prostu ręce opadają.

Droga powrotna zajęła mi jedynie chwilę chociaż i tak byłam już poirytowana. Stracić dwie godziny na gapienie się w ścianę po coś takiego?! Mój brak cierpliwości ledwo to zdzierżył.

Spokojnie Olivia, teraz wrócisz do domu i pójdziesz potrenować. To zawsze poprawia ci humor... Tak gadam sama do siebie, ponoć to cecha ludzi inteligentnych. Jeśli tak to jestem jebanym Einstein'em.

Kiedy w końcu zaparkowałam, poczułam dużą ulgę. Jeszcze tylko oddam teczkę alfie lub którejś z bet i mogę iść na trening. Może ten dzień miał słaby początek jednak może jeszcze mieć udany koniec, grunt to myśleć pozytywnie! No, a teraz jak już zaoszczędziłam na trenerze motywacyjnym, mogę dokończyć pracę.

Zgasiłam silnik i wyszłam z samochodu. Nagle mój wzrok przyciągnął mężczyzna, którego jakoś nie kojarzę. Spojrzałam na niego, a cały świat w ułamku sekundy przestał istnieć.

Nigdy jej nie odnajdę Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz