ⓍⒾⒾ

4K 222 6
                                    

Odprowadziłem swoją mate prosto pod drzwi jej pokoju. Dzisiaj zajęcia trwały krótko, bo młodsze dzieciaki miały jakieś badania, zwykła kontrola jednak zapewniała mi dzień wolny z moją mate. Spojrzałem na nią, a na mojej twarzy zagościł szeroki uśmiech. Nie chciałem się opierać, byłem gotowy bez reszty oddać się więzi. Tylko czy ona tego chciała? Kiedy pierwszy raz się spotkaliśmy, uciekła. Tak jakby się bała, więc czy była gotowa oddać się temu uczuciu bez reszty? Nawet jeśli jest to mało racjonalne.

Czekałem na kogoś, kto dopełni moją duszę całe życie. Byłem na tyle zdesperowany, że zakochałem się w mate własnego brata. Tylko dlatego, że jako bracia czysto teoretycznie mamy podobne preferencje. Zawsze mocno jej pragnąłem, mocniej niż powinien zwykły zmiennokształtny. Być może jest to nawet w pewnym stopniu nienormalne, a teraz kiedy ją odnalazłem pragnę, by wszystko potoczyło się jak najszybciej. Nie mam ochoty czekać ani bawić się w randki jednak niewielu chce się tak śpieszyć. Obstawiam, że Olivia woli to wszystko przetrawić i lepiej się poznać. A kim ja jestem, by ją pospieszać czy robić coś wbrew jej woli?

- Nad czym tak myślisz? - głos mojej mate wyrwał mnie z zamyślenia.

- O niczym konkretnym. - skłamałem, nie chcąc zdradzać jej prawdy.

W mojej głowie była tylko ona. W tej chwili nie było w niej miejsca na nikogo i na nic innego, podchodzi to wręcz pod obsesję. Przyznam, że trochę mnie to przeraża. Być może odczuwam więź zbyt mocno? Ponoć to się zdarza. Wilk, który odczuwa więź zbyt mocno jest zafiksowany na punkcie odnalezienia partnerki, a potem na tym aby jak najszybciej ułożyć sobie z nią życie. Ja przez bycie alfą nigdy nie miałem czasu o tym pomyśleć. Chociaż to w pewnym stopniu tłumaczyłoby moje podejście do Sophi. Desperacja wręcz odnalezienia partnerki popchnęła mnie do uprowadzenia kobiety, która wydawała mi się bliska moim ideałom i do chęci sparowania się z nią, nawet jeśli to nie jest moja mate, a potem wytworzenie się silnego uczucia, które nie było prawdziwe. Było jedynie próbą zaspokojenia własnej potrzeby sparowania.

- Wejdziesz? - spytała kotka, otwierając drzwi do swojego pokoju.

- Tak. - nieco niepewnie przekroczyłem próg pokoju, najpierw przepuszczając moją bratnią duszę.

Pokój był urządzony w bardzo prosty sposób. Białe ściany i ciemna podłoga taka jak w całej reszcie domu. Do tego proste łóżko, dwie szafki nocne i duża szafa. W pomieszczeniu znajdowały się jeszcze jedne drzwi, które najpewniej prowadziły do łazienki.

Nieco niepewnie usiadłem na łóżku, a Olivia zrobiła to samo. Spojrzała prosto w moje oczy, a ja miałem ochotę utopić się w jej spojrzeniu. Czułem, że jedno jej słowo wystarczyło, bym zrobił dla niej wszystko. Nie byłbym w stanie się jej oprzeć.

- To... Oglądasz jakieś filmy lub seriale? - dziewczyna podjęła nieudolną próbę rozmowy.

- Tak. To znaczy filmy oglądam jednak na seriale nie mam czasu. - odpowiedziałem zgodnie z prawdą. - Masz jakiś ulubiony kolor? - zamierzałem brnąć w tą konwersację do znikąd.

- Fioletowy. - założyła kosmyk włosów za ucho. - Długo jesteś już alfą?

- Chyba będzie już pięćdziesiąt lat. - stwierdziłem, wzruszając ramionami. - Dlaczego zmieniłaś watahę?

Widziałem jak na to pytanie, Olivia robi się nerwowa. Zaczęła uciekać ode mnie wzrokiem jakby próbowała coś ukryć, wydało mi się to strasznie dziwne. Co takiego mogła zrobić, że musiała odejść?

- To mało ważne. - wydusiła po dłuższym czasie milczenia. - Twoi rodzice jeszcze żyją?

- Pewnie i mają się świetnie. - stwierdziłem nie chcąc już poruszać tematu jej zmiany watahy. - A twoi?

- Tata nie żyje, a mama ma się dobrze. - wzruszyła ramionami jakby to było mało istotne. - Długo tutaj zostajesz?

- Pewne na kilka tygodni, Sophi przyda się pomoc w ogarnięciu tego syfu. - stwierdziłem niepewnie, kładąc dłoń na jej dłoni.

Czułem się jak zakochany nastolatek. Wiedziałem, że przez moje uosobienie mógłbym posunąć się znacznie zbyt daleko. No, a tego na pewno nie chciałem dlatego, starałem się dokładnie przemyśleć każdy swój następny ruch.

- Więc, będziemy mieć trochę czasu aby się poznać. - stwierdziła, a na jej twarzy pojawił się nieśmiały uśmiech.

Nasza relacja malowała się dosyć dziwnie. Raz rozmawiało nam się świetnie, a raz już nie koniecznie. Wszystko zależało od tego czy znaleźliśmy dobry temat do rozmowy. Teraz jakoś jednak go nie było.

- Będę gotowa o dziewiętnastej na tę kolację z twoim bratem i jego żoną. - oświadczyła przygryzając dolną wargę. - Przyjdziesz po mnie czy mam przyjść sama?

- Przyjdę po ciebie.

Wiedziałem, że dla członka watahy wejście na piętro rodziny alf bez pozwolenia i takie chodzenie po nim jak po swoim może być dziwne i krępujące. Wolałem zdecydowanie jej tego oszczędzić.

- Dobrze. - oświadczyła, podnosząc się z łóżka. - Tylko pamiętaj, nie spóźnij się bo strasznie tego nie lubię.

- Jestem z natury bardzo punktualnym kotołakiem. - przyznałem, uśmiechając się szeroko. - Gwarantuje, że nie spóźnię się ani minuty.

- Trzymam cię za słowo. - klepnęła dłonią moje udo. - Ponoć alfy zawsze dotrzymują obietnic, więc liczę, że i Ty to robisz.

- O moją szczerość nie musisz się martwić. - podniosłem się z łóżka i skierowałem się w stronę drzwi. - Jestem bardzo słowny. Wiele lat temu przyrzekałem, że zapewnię pokój między wilkołakami i kotołakami no i spójrz.

- Wydawało mi się, że to zasługa mojej alfy i jej męża. - skrzyżowała ramiona na piersiach i uniosła jedną brew.

- No tak. - przyznałem, wbijając dłonie do kieszeni. - Jednak gdybym nie porwał Sophi, to być może nigdy nie poznałaby mojego brata i tego wszystkiego by nie było.

- Ponoć więź mate zawsze znajdzie sposób.

Wiele mówiło się o tym, że dwie przeznaczone sobie dusze zawsze się odnajdą. W końcu są swoimi dopełniającymi się połówkami, które niczego tak nie pragną, jak odnalezienia siebie. Wierzę w więź mate jednak nie jestem pewien czy więź zawsze jest tak skuteczna, by odnaleźć i połączyć przeznaczone sobie dusze.

- Więc ja byłem tym sposobem. - stwierdziłem z cwaniackim uśmiechem. - Gdyby nie ja może doszłoby do wojny, zanim Sophia i Matai by się poznali.

- No dobrze niech już Ci będzie. - stwierdziła rozbawiona. - Ciebie nikt nie przegada co?

- W końcu jestem alfą, my już tak mamy, a ty powinnaś coś o tym wiedzieć.

- Dobrze niech już Ci będzie, że to wcale nie przez to, że po prostu się uwielbiasz.

- Po prostu tego nie skomentuje. - niewiele myśląc cmoknąłem ją w policzek i wyszedłem z jej pokoju.

Naprawdę trudno było mi się opanować, kobieta mojego życia była na wyciągnięcie moich rąk, a ja nic nie mogłem zrobić. To stawało się coraz bardziej frustrujące. Mam nadzieję, że uda mi się to jakoś przetrzymać. W końcu nie chciałem zrobić nic głupiego.

Nigdy jej nie odnajdę Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz