4.4K 233 25
                                    

Rano obudziłem się już po pierwszym alarmie telefonu, nigdy nie miałem skłonności do dosypiania. Słynne "jeszcze pięć minut" nigdy mnie nie dotyczyło, a dodatkowo myśl o spotkaniu z moją mate napełniała mnie chęciami do życia. Podniosłem się z łóżka i podszedłem do szafy, zgarniając z niej ubrania na dzisiaj. Ruszyłem do łazienki gdzie wziąłem szybki prysznic i ubrałem na siebie wcześniej wybrane ciuchy.

Mówiłem już, że kotołaki mają hopla na punkcie czystości? Nie? No to mówię teraz. Nasza rasa ma na tym punkcie prawdziwą obsesję. Potrafimy się myć do kilkunastu razy dziennie, a prysznic czy też kąpiel przed snem i z rana to minimum. Poza tym nie lubimy, kiedy nasze otoczenie jest nieuporządkowane. Tak, więc życie z kotołakiem bywa trudne jednak zważywszy na to kim jest moja partnerka powinno być łatwiej.

Ubrałem na siebie zwykłe szare dresy i białą koszulkę, do tego czarne buty sportowe i mogę iść. Szybka rozgrzewka z moją mate, a potem znowu pół dnia z tymi kociakami. No tak, nie spodziewałem się, że to będzie takie ciężkie. Kiedy się na to godziłem, nie brałem pod uwagi faktu, że moi bratankowie są grzeczni tylko, kiedy matka ich karci. Już zapomniałem jakie dzieciaki w tym wieku są nieznośne jednak jakimś cudem wczoraj się udało. Obym i dzisiaj miał tyle szczęścia.

Wyszedłem z pokoju i udałem się na drugie piętro, tylko teraz który to był pokój? Dwanaście? Chwila nie, to było chyba coś z piątką. Może piętnaście? A tak piętnaście! Podszedłem do odpowiednich drzwi i zapukałem. Wolałem nie wparować komuś do pokoju. W końcu nie byłem na sto procent pewien, że to dobry pokój.

Na szczycie, kiedy drzwi się otworzyły moim oczom ukazała się Olivia. Włosy miała upięte w kucyk, ubrana była w obcisłe legginsy sięgające kolan i top sportowy w tym samym jasnoszarym odcieniu. Obdarzyła mnie szerokim uśmiechem, prezentując ostre kły.

- Nie spóźniłeś się. - stwierdziła lekko zdziwiona.

- Nie mam tego w zwyczaju. - odsunąłem się od drzwi i gestem ręki wskazałem schody. - Panie przodem.

Olivia parsknęła rozbawiona i ruszyła przed siebie. Ja w tym czasie mogłem przyjrzeć się jej częściowo odkrytym plecom. Miała na nich czarne, lekko wyblakłe cętki, które przechodziły na kark. Legginsy sięgały dosyć wysoko przez co nie mogłem dostrzec gdzie się one kończą. Po chwili zrównałem z nią kroku.

- Podobają Ci się? - spytała z szerokim uśmiechem. - Bo obstawiam, że patrzyłeś na cętki nie na mój tyłek.

- Są śliczne. - przyznałem, szczerząc się szeroko. - Jakim kotem jesteś?

- Jestem kotołakiem jaguara. - wskazała mi ramiona na których również miała cętki. - A ty chyba jesteś tygrysem prawda?

- Tak. - skinąłem mimowolnie głową, wyciągając przed siebie ręce. - Jednak ja nie mam kocich znaków na ciele. Jestem jedynie białowłosy, bo mój tygrys jest albinosem.

- Łał, kotołaki albinosy zdarzają się niezwykle rzadko. - stwierdziła jakby to wcale nie było takie oczywiste. - Po kim to masz?

- Po dziadku od strony taty. To znaczy on był albinosem geparda jednak nie kojarzę nikogo z bliższej rodziny kto byłby albinosem.

- Kurde albinos gepard. Takie coś zdarza się raz na sto milionów. - posłała w moją stronę szeroki uśmiech. - Twoja rodzina to serio jakieś wyjątki od reguły. - kiedy zeszliśmy ze schodów wyprzedziła mnie i odwróciła tak, że teraz szła tyłem. - Macie jakieś bardziej przeciętne kotołak?

Nigdy jej nie odnajdę Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz