ⓍⒾⓋ

3.8K 216 15
                                    

< Olivia >

Byłam naprawdę wdzięczna Sophi za to, że zamierzała dotrzymać tajemnicy. Wolałam, by Andrew nie poznał prawdy lub przynajmniej, by nie poznał jej zbyt szybko. Moja przeszłość była bardziej skomplikowana niż mogłoby się wydawać. Potrzeba było czasu i chęci aby to wszystko wytłumaczyć i samemu się nie pogubić.

Kiedy skończyłyśmy rozmowę wraz z alfą wróciłyśmy do kuchni. Wzrokiem szukałam swojego mate, którego szybko dostrzegłam. Stał oparty o blat, żywo rozmawiając o czymś z bratem. Sophia bez wahania podeszła do męża i pocałowała go w policzek. On niemalże automatycznie ją objął. Ja po chwili wahania podeszłam do kotołaka, który objął mnie w talii.

- To co dzisiaj jemy? - spytał mój partner, biorąc łyk whiskey.

- Mięso. - rzuciłam Sophia, podchodząc do stołu. - Jakby to nie było nadmiernie oczywiste. - usiadła na swoim miejscu, a zaraz obok niej usiadł jej rozbawiony partner.

Przyznam, że Sophia wydawała się naprawdę miała. Nigdy wcześniej nie było mi dane obserwować jej w tak naturalnym dla niej środowisku, wykonującej codzienne czynności. Teraz nadarzyła się ku temu okazja, a jej obraz w mojej głowie zmienił się diametralnie. Z bardzo poważnej kobiety, której nikt się nie sprzeciwi, zmieniła się w kobietę, która chce poznać się bliżej i potrafi podejść do wszystkiego z dystansem.

Andrew zajął wolne miejsce, a ja wpadłam na szalony pomysł. Zamiast siadać obok, podeszłam do niego i wprosiłam się na jego kolana. Uśmiechnęłam się do niego szeroko, co on odwzajemnił obejmując mnie w talii, tak bym nie spadła.

- Więc, jak idzie Sawanie na treningach? - alfa zadała to pytanie w nasza stronę, chcąc rozpocząć luźną rozmowę.

- Jest nieco rozkojarzona przez swojego chłopaka, ale radzi sobie. - oświadczył Andrew, uśmiechając się lekko.

- Będzie fantastyczną wojowniczką. - wtrąciłam obracając się na kolanach mojego mate, tak by siedzieć bardziej przodem do mojej alfy. - Jest trochę rozkojarzona, ale to minie. Zwłaszcza, że wilkołaki zaczynają treningi w przyszłym tygodniu, prawda?

- Zgadza się. - oświadczyła uśmiechnięta Sophia. - Także koniec obijania się. - odwróciła się w stronę dzieci, które wyglądały na średnio pocieszone tym faktem. - Już tak się ekscytujcie. - dodała rozbawiona na grymas dzieci.

- Mogę mieć osobiste pytanie? - spytałam nieco niepewna tego czy powinnam.

- Oczywiście. - blondynka wyszczerzyła się w moją stronę. - O co chodzi?

- Jak to jest mieć tak dużą rodzinę? - byłam tego strasznie ciekawa. Ja sama byłam jedynaczką. Mój ojciec miał starsza siostrę, a mama była jedynaczką i w zasadzie z nikim oprócz z nimi nie utrzymywałam kontaktów, jeśli chodzi o rodzinę.

- To czyste szaleństwo. - oświadczyła rozbawiona. - Ja sama mam siedmioro rodzeństwa więc bywało zabawnie. Wiesz kłótnie i rywalizacja, która u wilkołaków jest po prostu naturalna i, mimo że czasem ich nie widziałam to zawsze przy mnie byli i mnie wspierali. A posiadanie dużej ilości dzieci? Również czyste szaleństwo. Nieprzespane noce i obolałe plecy po tym jak cztery małe potwory oświadczyły, że nie będą spały same. - w oczach kobiety dostrzegłam czystą radość. Widziałam po niej, że ta rodzina daje jej wiele szczęścia. - Niczego bym nie zmieniła, a ty ile chciałabyś mieć dzieci?

- Szczerze to nigdy się nad tym nie zastanawiałam. - przyznałam, spoglądając na mojego mate. Tak naprawdę dopiero od momentu, kiedy go poznałam, zaczęłam więcej myśleć o posiadaniu rodziny. - Jednak na pewno więcej niż jedno jednak raczej nie tam dużo jak wy.

- Więc nie daj się złapać na duże oczy i tekst w stylu „przecież nie zajdziesz skoro karmisz” lub „jak zajdziesz to ja będę wstawać w nocy” i wiele innych. To zawsze jest kłamstwo. - oświadczyła stanowczo alfa. - I przede wszystkim nie słuchaj, kiedy mówi „no, ale dla mnie”. Prawie zawsze po tym tekście widziałam dwie kreski na teście. - Sophia próbowała ukryć rozbawienie, spoglądając na męża.

- Będę pamiętać. - puściłam jej oczko, czując się już znacznie swobodniej w jej towarzystwie.

- I ty przeciwko mnie. - warknął podenerwowany Andrew. - Przez Ciebie będę miał ostry celibat przez większość życia.

- Ja naprawdę nie chce tego słuchać. - wtrącił się Ethan, przyszły alfa.

- No dobrze. - Sophia poczochrała syna po czarnych włosach, które zdecydowanie odziedziczył po ojcu. - Możecie zjeść dzisiaj u siebie.

Dzieciaki z szerokimi uśmiechami na twarzy pobiegły do swoich pokoi. My zostaliśmy sami, co dawało nam ogrom możliwości do przeprowadzenia luźnej rozmowy.

Kiedy tylko wszystkie dzieci zniknęły z kuchni wilczyca podniosła się z krzesła i wyjęła z jednej z szafek wódkę. Postawiła ją na stole, a ja byłam w szoku. Kojarzyłam nazwę tego alkoholu. Była to wódka tworzona na podstawie tajnej receptury, dzięki której upija zmiennych po zaledwie dwóch szklankach i to jeśli chodzi o alfy! Podejrzewałam, że mojego przyszłego szwagra upiją dwa łyki.

- Sophio nie spodziewałam się tego po tobie. - oświadczyłam bardzo poważnie, kładąc dłoń na miejscu gdzie powinno być serce.

- Spytałaś jak to jest mieć dużą rodzinę, więc teraz zdradzę Ci, że czasem należy się porządnie znieczulić. - usiadła na kolanach męża, który położył dłoń na jej boku i szybko wsunął ją pod jej koszulkę. Jakby potrzebował jej bliskości tu i teraz. - Tylko tak by dzieci nie widziały, nawet te już dorosłe.

- Więc chyba bywa ciężko? - dopytałam, otwierając butelkę.

- Poród jest najgorszy. - stwierdziła moja bratnia dusza masując moje uda.

- Matai też tak twierdzi. - stwierdziła Sophia, przewracając oczami. - Bo to on rodził dwanaście godzin w niesamowitych bólach trójkę dzieci. - dodała spoglądając, na swojego mate wymownie. - Pamiętaj kicia, facetów nie zabija ból tylko stres.

- Będę pamiętać piesku. - przez chwilę nie mogłam uwierzyć, że ośmieliłam się tak zwrócić do mojej alfy. Jednak ona nie wybuchła, a wręcz przeciwnie, nadal szeroko się uśmiechała. - To ciężkie tak przewodzić stadu? - postanowiłam nieco zmienić temat, nalewając alkoholu do szklanek.

- Bywają cięższe czasy, ale z reguły to fajna robota. Wiesz tak na dobrą sprawę, pracujesz tylko tyle ile musisz i rzadko zmusza Cię to do dalszych wyjazdów. Co prawda zdarzają się gorsze czasy jak te, ale to niezbyt często. Na pewno sobie poradzisz.

Uśmiechnęłam się szeroko biorąc pierwszy łyk alkoholu i szczerze był naprawdę mocny. Po zaledwie połowie szklanki byłam upita jak chyba jeszcze nigdy przez co rozmowa kleiła się nam jeszcze lepiej. Poczułam, że moja alfa to kobieta, z którą naprawdę mogłabym się zaprzyjaźnić. Zdołałam również porozmawiać nieco z Mataiem, on również wydał mi się naprawdę spoko. Można było pogadać z nimi na wszystkie tematy i to dosłownie. Od porodu i sensu życia aż po śmianiu się z jakiegoś głupiego filmu. Właśnie takich ludzi najbardziej brakowało mi w życiu.

Sama nie wiem, kiedy spiłam się na tyle, by zasnąć w ramionach mojej bratniej duszy. Ten wieczór uznaje za wyjątkowo udany.

Nigdy jej nie odnajdę Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz