25. Tlen

2.9K 131 63
                                    

Nie byłam osobą, która lubiła dużo spać. Najzwyczajniej w świecie tego nie potrzebowałam. Mój organizm lepiej czuł się po pięciogodzinnym śnie, niż po ośmiogodzinnym. Tak już było, sama nie wiem dlaczego. Jednak dzisiejszego dnia wstałam o godzinie dziesiątej, co łącznie daje mi dziewięć godzin snu. Sama nie wiem czy to przez moje pijaństwo poprzedniego wieczoru czy może przez chłopaka, który dzisiaj spał u mojego boku. 

Spojrzałam z przekąsem na Karola, który półleżąco sprawdzał coś w telefonie. Mimo promili alkoholu w moim organizmie doskonale pamiętałam każdą sekundę naszego pocałunku. I może bym żałowała, ale wiem, że dla nas nie miało to najmniejszego znaczenia w naszej relacji. Nie  mogło mieć. Kochaliśmy kogoś innego. Jednak dzięki temu pocałunkowi zrozumieliśmy przerażającą rzecz. 

-Dzień dobry -rzuciłam zachrypniętym głosem. Karol spojrzał na mnie na co od razu na jego twarz wpełzł uśmiech. Odłożył telefon i odwrócił się tak, że byliśmy twarzami do siebie. 

-Jak się czujesz? 

-Dobrze, o dziwo. Jak na razie, jeszcze nie podniosłam głowy -parsknęłam -Chcesz pogadać o wczoraj? 

Wiedział, że nie chodzi o moje wino. Zaproponowałam, bo może jest coś co chłopak chcę mi powiedzieć, wyznać, cokolwiek. Wczoraj czułam cierpienie w jego ruchach, co mocno mnie zmartwiło. Mógł udawać, że wszystko jest wspaniale, ale nie było. Cierpiał po cichu, żeby innym nie robić zmartwień. 

-Jeśli mam być szczery to nie. Oboje znamy wartość tego pocałunku, który jest równy zeru. Niemniej jednak uświadomiłem sobie jedną rzecz i to mnie zżera. 

Bingo. 

-Uwierz mi, że ja też. Myślałam, że gorzej być nie może, ale jak widać los lubi mnie zaskakiwać -westchnęłam cicho. Karol już zamilkł, więc podniosłam się czując momentalnie nacisk w głowie. Świat lekko zawirował mi przed oczami, ale mimo to nie poddawałam się i jakimś cudem wykaraskałam się z łóżka mojego przyjaciela. Zanim jednak otworzyłam drzwi posłałam mu uśmiech pełen nadziei, bo chciałam mu tym przekazać, że kiedyś będzie dobrze. W końcu musi być.

I nie myliłam się. 

Otworzyłam drzwi od pokoju, wkraczając w świat pełen światła, co wcale mi się nie podobało. Zmrużyłam oczy, oparłam się o framugę i starałam jakkolwiek unormować ostrość swojego wzroku przez padające słońce do pomieszczenia. Cholerne okna. 

Dopiero kiedy przetarłam oczy byłam w stanie wszystko widzieć. Jakim wielkim zdziwieniem dla mnie było zobaczyć Kubę na przeciw mnie. Obejmował blondynkę, która klikała coś w telefonie, ale jego oczy, te brązowe oczy były wlepione we mnie. Zaciskał szczękę, a jego lewa brew minimalnie powędrowała w górę. Nie wiem dlaczego, ale zawsze zauważałam takie drobnostki. Na przykład kiedy się stresował bawił się palcami, a kiedy się skupiał zaciskał wargę. Nie było to istotne, ale mimo wszystko wyryło pieczęć w mojej pamięci. 

Zdałam sobie sprawę jak ta sytuacja wygląda. Wychodzę rano z pokoju Karola, w jego za dużej koszulce i krótkich, naprawdę krótkich spodenkach. Od wizyty ojca, coś w naszej relacji pękło. Sama nie wiem czy na plus czy na minus. Jednak patrzył na mnie coraz częściej, nie unikał mojego wzroku, nawet kilka razy rozmawialiśmy jak dawniej, bez tego wymuszonego tonu. Ale właśnie w tej chwili znów patrzył na mnie, tak jak wcześniej. Z tą pustką w oczach. Wróciliśmy do punktu wyjścia. 

Patrzył na mnie jeszcze przez chwilę, ale potem zsunął z siebie ciało blondynki i wyszedł z salonu szybkim i niesamowicie zdenerwowanym krokiem. Prychnęłam pod nosem doskonale wiedząc co właśnie czuje. 

Piekielną, rozrywającą warstwy sercowe zazdrość. Cichego mordercę. 

-A jemu co? -spojrzała Mia w stronę Kuby. Minęłam ją wchodząc do kuchni. Nikogo nie było oprócz mnie, jej i Łukasza. Zaparzyłam kawę, aby wybudzić się z tego letargu, wczoraj przesadziłam z alkoholem, ale widocznie potrzebowałam jakiegoś prysznica. Choć nie wiem czy to wystarcza. 

Może i jestem głupkiem, ale Cię kocham/Patecki (POPRAWIANE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz