Była dla nas jak Anioł Stróż. Kiedy upadaliśmy ona jako pierwsza wyciągała do nas rękę, abyśmy mogli wstać. Dla każdego z nas stanowiła bezgraniczną pomoc. Nie tylko dla mnie. Dla nas wszystkich. Bez niej obijalibyśmy się o ściany krzycząc z bólu. A ona wciąż myślała, że jest tą złą.
Egoistka, tak nazwałabym się w dowodzie zamiast mojego imienia.
Dochodziła godzina piąta nad ranem, a moje oczy były szeroko otwarte. Nie wiem za jakie grzechy Bóg postanowił wybudzić mnie z mojego pięknego snu po czym sprawić, że nie będę mogła zasnąć. Każdy najmniej dźwięk denerwował mnie do takiego stopnia, że kiedy mucha przeleciała nad moich uchem cisnęłam w jej stronę poduszką, która trafiła w wazon rozbijając go. Nie zaczął się dobrze dzień, a ja już miałam serdecznie dość.
Natchniona przykrym obrazkiem rozbitego wazonu wyszłam wściekła z tego przeklętego pokoju i zeszłam na dół, aby się czegoś napić. Za oknem było jeszcze ciemno, ale doskonale wiedziałam, że już za chwilę moim oczom ukaże się piękny wschód słońca.
Jednak kiedy nalałam soku do szklanki i się odwróciłam moim oczom ukazał się Karol. Przygnębiony, smutny Karol, który z ukrzyżowanymi do siebie kolanami patrzył na mnie otępiałym wzrokiem.
Egoizm. Tym kierowałam się przez ostatnie dni. Pieprzonym, kurewskim egoizmem przy czym patrzyłam się na swój czubek nosa.
Cisza - to mnie bolało. Że się nie tłumaczył, że nie chciał tego wyjaśnić. Patrzył się na mnie swoim pustym wzrokiem, a jego bezsilność dobijała mnie jak młotek z gwoździem do ściany.
-Co się stało?
Miłość się stała. A ty doskonale coś o tym wiesz.
Pokręcił głową i wstał, aby odejść ode mnie, ale złapałam jego nadgarstek. Odwrócił się próbując zachować cierpki wyraz twarzy, ale ja i tak widziałam jego ból w tych zielonych tęczówkach, które przecież tak często świeciły szczęściem. Ten ból był dla mnie znajomy, podobny do tego, który widziałam za każdym razem patrząc w lustro kiedy...
I wtedy pojęłam.
-Opowiadaj co się stało z Weroniką -powiedziałam na co chłopak zmarszczył czoło. Nie powiedział nic odkąd tu przyszłam, a mimo wszystko wiedziałam, że to coś związanego z dziewczyną.
-Widzę w twoich oczach, że chodzi o Weronikę. Powiedz mi, proszę.
Cisza
-Wyjdź zza tego swojego zasranego muru i mów co się dzieje. Nie będziesz mi teraz odwalać szopki, że wszystko jest okej -wysyczałam. Musiałam go zmusić, za długo go znam, aby mówić do niego milutkim głosem.
-Dzisiaj usłyszałem od swojej miłości życia, że nie wie czy mnie kocha.
Miłość tak piękna i szczęśliwa, a w środku tak zgniła i brzydka.
-Od kobiety dla której oddałbym wszystko, a nawet i więcej.
Uczucie tak wielkie, a tak toksyczne
-"Nie wiem czy Cię kocham".
Rzecz tak upragniona, a tak odpychana
-Co mi teraz powiesz? Dawaj. Czekam na twoje złote rady.
Nic tak nie niszczy człowieka jak miłość
-Będzie dobrze? To mi powiesz?
Nic nie jest tak dobrą bronią do morderstwa uczuć jak miłość w rękach człowieka
Nie powiedziałam nic, a mocno go przytuliłam. Żadne słowa by tu nie pomogły, żadne rady, żadne gadki. Jedyne co mogłam zrobić to przy nim być i wspierać. Coś czego nie robiłam przez ostatni czas, bo byłam zajęta sobą.
-Przepraszam, że nie mogłeś na mnie liczyć. Że patrzyłam na siebie i swoje problemy. Przepraszam -wydukałam odsuwając się. Nastała chwila ciszy, w której oboje jedynie wymienialiśmy się spojrzeniami. Mój tak bardzo współczujący, jego tak bardzo zagubiony i cierpiący.
-Co Ci powiem? Dobre pytanie, bo moje słowa w porównaniu do twoich uczuć to nic. Ale błagam Cię. Walcz o nią jak o wszystko. Tak bardzo Ci pomogła, tak dużo wniosła, tak długo musiała być silna, aż w końcu się pogubiła. Teraz to ty musisz się okazać silniejszy. To ty musisz dać te dziewięćdziesiąt procent gdy ona daje jedynie dziesięć. Na tym polega ta pieprzona miłość, Karol, a ona wciąż jest. Gdyby jej nie było, już dawno nie było by Was.
Ten ranek spędziłam przy Karolu. Chciałam mieć pewność, że może spokojnie spać. Powinien odpocząć od tego wszystkiego zwłaszcza widząc jak bardzo się tym przejął.
Otworzyłam drzwi wchodząc do zabałaganionego pokoju. Majkel wciąż chrapał co lekko szarpało moje uszy, ale po kilku sekundach przyzwyczaiłam się.
-Hej -spojrzałam na Pateckiego, który leżał wygodnie w łóżku trzymając w prawej ręce swój telefon.
-Chcesz się przejść?
Los Angeles sprawiało, że odczuwałam spokój. Przechadzając się po uliczkach napawało mnie opanowanie i wewnętrzna harmonia. Tym bardziej kiedy czułam koło siebie właśnie jego. Nikogo innego tylko jego.
Karol walczył o Weronikę, ja walczyłam o niego.
W tym problem jednak, że żadne z nas nie dawało nawet dziesięciu procent.
* * *
to mój najlepszy rozdział, bez dwóch zdań

CZYTASZ
Może i jestem głupkiem, ale Cię kocham/Patecki (POPRAWIANE)
Hayran Kurgu"-Najgorszym błędem w naszej znajomości był strach. Strach, który niekiedy zjadał nasze zmysły i racjonalizm. Zachłannie i poprzedzany potem na czole, bijącym sercem i jednym małym spojrzeniem. Strach sprawiał, że długo nie wiedzieliśmy jakie uczuci...