Rozdział 12.

113 5 5
                                    

– Wolisz serowy czy solony popcorn? – zapytała Hayley, przeglądając stos opakowań w dużej, kuchennej szufladzie.

– Może być solony – krzyknęła z salonu Jennie.

Szatynka wyciągnęła wspomniany smak i rozłożyła opakowanie, po czym włożyła je do mikrofalówki. Nie śpieszyło jej się. Im dłużej siedziała w kuchni tym bardziej nie chciała wracać do pokoju. Odkładanie trudnych tematów na później było czymś w czym była absolutnym mistrzem. Łatwiej było przelewać uczucia na książki niż o nich rozmawiać.

Popcorn był gotowy zdecydowanie zbyt szybko jak dla niej. Przesypała go do miski i z mocno bijącym sercem ruszyła do pokoju. Postawiła miskę na stoliku między dwoma kieliszkami z winem i usiadła na kanapie. Daisy wskoczyła tuż obok niej chwilę później, zwinęła się w kłębek i poszła spać. Hayley uśmiechnęła się pod nosem na ten widok.

– Hay? – Głos Jennie był cichy i gdyby szatynka nie siedziała tak blisko niej, pewnie w ogóle by go nie usłyszała. Hayley odwróciła się w jej stronę, sprawiając, że ich spojrzenia spotkały się na chwilę, która wydawała się dla niej wiecznością. – Czy ty... Czy ty mnie nadal kochasz?

Poczuła nagle uderzenie gorąca. To było dobre pytanie, a jednocześnie mocno niewygodne. Czy kochała? Nadal widziała swoją Jennie, kiedy patrzyła w jej oczy, a kiedy się śmiała Hayley przypominała sobie jak się w niej zakochiwała. Wyglądała tak samo jak tego dnia, gdy się poznały, ale jednocześnie wydawała jej się tak obca siedząc tak blisko. Jak znalazły się w takim miejscu?

Hayley dotknęła jej gorącego policzka i pogładziła go delikatnie kciukiem, uśmiechając się łagodnie. Brunetka przechyliła nieco głowę, wtulając się w jej chłodną dłoń i rozkoszując się jej dotykiem. Obie miały wrażenie, że minęły lata od chwili, w której były same.

– Kocham – powiedziała pewnie szatynka, wywołując mały uśmiech na twarzy swojej dziewczyny. – A ty? Nadal mnie kochasz? – Ich spojrzenia z powrotem się spotkały. Jennie pokiwała twierdząco głową, jednak nic nie powiedziała i Hayley poczuła, że jej żołądek znowu się zaciska. Pierwszy raz odkąd ją poznała, miała wrażenie, że ją okłamuje i to uczucie było dla niej zbyt intensywne. Zabrała swoją dłoń i odgarnęła włosy do tyłu, po czym wzięła głęboki oddech. – Gdzie byłaś w swoje urodziny?

Brunetka była wyraźnie zaskoczona, jednak po chwili uśmiechnęła się. Była gotowa, żeby podnieść rzuconą rękawicę, była na nią przygotowana od tamtego dnia. Dobrze wiedziała, że Hayley zorientowała się, że zniknęły, a Hazel tylko ją w tym utwierdziła. Jej wzrok przez resztę wieczoru był mocno przesadzony, więc czekała tylko na ten moment, chociaż spodziewała się go o wiele wcześniej.

– Lisie zrobiło się niedobrze, więc zeszłyśmy z parkietu i siedziałyśmy przy szatni.

– Czemu nie wróciłyście do stolika?

– Tam było chłodniej i toaleta była bliżej, co później się przydał. Lisa wymiotowała z piętnaście minut jak nie dłużej. – Zaśmiała się. – A później wróciłyśmy i bawiłam się z Tobą, aż do powrotu.

– Nie spałaś ze mną. – Ciągnęła temat, obserwując reakcje dziewczyny na wszystkie pytania jakie zadawała.

– Tak, położyłam się na chwilę na kanapie. Czekałam aż napijesz się soku, ale musiałam zasnąć. – Sięgnęła po wino i upiła mały łyk, po czym spojrzała na Hayley. – Dlaczego mnie o to wszystko pytasz?

Szatynka wzruszyła ramionami.

– Po prostu następnym razem daj mi znać, jeśli będziesz gdzieś odchodziła. Bałam się, że coś ci się stało – powiedziała, na co Jennie uśmiechnęła się i przesunęła bliżej niej. Ich twarze dzieliło parę centymetrów.

– Nie musisz się o mnie martwić, skarbie – szepnęła, trącając jej nos swoim.

– Zawsze będę się o ciebie martwić – odparła równie cicho.

Brunetka pochyliła się nieco bardziej i złączyła ich usta w łagodnym pocałunku. Nie miała ochoty na dalszą serię pytań, więc pogłębiła pocałunek, jakby dzięki niemu chciała całkowicie rozproszyć swoją dziewczynę. Co doskonale jej się udawało. Całowały się przez chwilę, dopóki Jennie tego nie przerwała. Odsunęła się nieco i ponownie napiła się wina.

– Więc – zaczęła, bawiąc się kieliszkiem w swoich dłoniach – dowiem się w końcu co sądzisz o tym, abyśmy razem zamieszkały?

Hayley przygryzła wnętrze policzka, po czym upiła duży łyk ze swojego kieliszka.

– Tak, um. – Brunetka uniosła jedną brew. – Wolałabym jeszcze z tym zaczekać. Nie jestem gotowa na ten krok – powiedziała, starając się z całych sił, aby jej głos brzmiał pewnie.

Jennie nie była zadowolona, ale nie dała tego po sobie poznać. Chociaż przeklinała samą siebie w duchu. Miała nadzieję, że były już na tym etapie. Była zła na siebie, że pośpieszyła się z tym pytaniem i jednocześnie była zła na Hayley, że tak bardzo się przed tym broniła. Niemalże jakby ich związek stanął w miejscu. Coś robiła nie tak, ale nie miała pojęcia co.

Uśmiechnęła się. Sięgnęła do Hayley i założyła jej za ucho kosmyk włosów, który chwilę wcześniej opadł jej na twarz, po czym cmoknęła ją w nos.

– W porządku – powiedziała, patrząc jej prosto w oczy. Starała się okazać jej tak dużo wsparcia i ciepła jak tylko była w stanie. – Zaczekam, aż będziesz gotowa. Nie musisz się śpieszyć.

Szatynka odetchnęła z ulgą. Obawiała się bardziej histerycznej reakcji, przez co czuła się nieco źle. Od razu zakładała najgorsze, może nie powinna tego robić. Uśmiechnęła się łagodnie, nie przerywając ich kontaktu wzrokowego.

– Jesteś najlepsza, wiesz?

– Wiem. – Zaśmiała się brunetka, po czym położyła głowę na ramieniu swojej dziewczyny i wznowiła serial, który zatrzymała, kiedy Hayley poszła po popcorn.

Hayley czuła się lepiej po ich rozmowie. Chociaż historia zniknięcia Jennie w jej urodziny nie do końca jej pasowała to uznała, że po prostu jej zaufa. Były razem ponad rok, wierzyła, że jej dziewczyna zasługuje na zaufanie, więc postanowiła, że od tego momentu będzie dla niej bardziej wyrozumiała. W końcu ona wykazała się ogromną wyrozumiałością w stronę Hayley, prawda?

Prawda?

lover || jimin [zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz