Rozdział 15.

117 4 5
                                    

Otworzył wszystkie okna jakie tylko mógł otworzyć, aby mieć jakikolwiek przewiew w mieszkaniu. Gotowanie nie było dobrym pomysłem. Od rana nie mógł wytrzymać z gorąca, a po całej parze z gotującego się makaronu i sosu pomidorowego, w mieszkaniu ledwo dało się oddychać. Oparł łokcie o parapet na zewnątrz i położył twarz na dłoniach. Stal tak przez chwile, dopóki jego telefon nie zaczął dzwonić. Jęknął cicho, po czym wrócił do środka i odebrał połączenie.

– Hej, Jim, tu Hazel. Masz jakieś plany na dziś? – Usłyszał, zanim zdążył się odezwać.

– Um, hej, Hazel. Nie, właściwie to nie. Czemu pytasz?

– Hayley ma urodziny. Będzie mała impreza, powinieneś wpaść.

– Impreza? To chyba nie jest dobry pomysł – powiedział, siadając na kanapie. Widział się z Hayley parę dni temu i nic nie wspominała o imprezie, co było dla niego jednoznaczne.

– Dlaczego nie?

– Po prostu. Myślę, że nie powinienem.

– Dlaczego? – zapytała ponownie, na co przewrócił oczami. Nie chciał mówić jej o tym wprost, a fakt, że nie odpuszczała sprawiał, że czuł się nieco niekomfortowo. – Hayley nie wie o imprezie, jeśli o to się martwisz.

Zmarszczył brwi.

– Jak to nie wie?

– Znaczy, uch, to trochę skomplikowane, ale nie ona zajmuje się zaproszeniami, dlatego sama do ciebie nie zadzwoniła. – Próbował nadążyć za jej tłumaczeniem, ale nie do końca mu się to udawało. Nadal uważał, że nie powinien się tam pojawić, ale miał wrażenie, że Hazel nie odpuści. – Tak czy inaczej, zaczynamy o osiemnastej, jeśli nie zjawisz się do dwudziestej to sama po ciebie przyjadę. Do zobaczenia!

– Do zobaczenia – odpowiedział, jednak polaczenie zostało już zakończone.

Odłożył telefon na ciemny stolik przed sobą i przetarł twarz dłońmi. Czuł się nieswojo z myślą, że ma pojawić się na imprezie urodzinowej Hayley, mimo, że miał ją za swoją przyjaciółkę. Nie znał nikogo z jej otoczenia poza Hazel, poza tym pamiętał jak mówiła, że chciałaby spędzić urodziny ze swoją dziewczyną. Zastanawiał się czemu zrezygnowała ze swoich planów. Jednocześnie był podekscytowany tym, że ponownie się z nią zobaczy i kiedy spojrzał na zegarek dotarło do niego, że miał ponad cztery godziny do rozpoczęcia. Nie chciał też pojawiać się od razu o osiemnastej, co oznaczało, że ma przed sobą około pięć godzin, które niemiłosiernie będą mu się dłużyły.

Miał rację. Nie potrafił sobie znaleźć zajęcia, które oderwałoby jego myśli od nadchodzącego przyjęcia. Zdecydował, że nie będzie ubierał się zbyt elegancko, ale też nie chciał wyglądać jakby nie pasował do otoczenia. Czego szczególnie się obawiał wśród znajomych szatynki. Podwinął do łokci rękawy żółtej koszuli w czarną kratę i poprawił jej kołnierzyk, po czym odpiął trzy górne guziki. Miał przed sobą nieco ponad pół godziny spaceru, aby dostać się do mieszkania Hayley, dlatego kiedy tylko wybiła osiemnasta podłączył słuchawki do swojego telefonu i wyszedł z mieszkania.

Z ciężko bijącym sercem przemierzał spokojnie ulice Madrytu. Oddał auto z powrotem do wypożyczalni, dlatego mógł się przespacerować lub wybrać autobus. Nie był wielkim fanem komunikacji miejskiej, dlatego kiedy tylko mógł – wybierał spacery.

Hazel wysłała mu dokładny adres przyjaciółki, dlatego po wejściu do wieżowca od razu rozglądał się za windą. Nie zamierzał przemierzać dwunastu pięter o własnych siłach. Na korytarzu było cicho i czysto. Przynajmniej w porównaniu do bloku, w którym on wynajmował mieszkanie. Poprawił włosy w dużym lustrze w windzie, zanim wysiadł na odpowiednim piętrze.

lover || jimin [zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz