Rozdział 9.

121 6 0
                                    

Jadły w ciszy, jak zawsze. Były już do tego przyzwyczajone, że zawsze przy jedzeniu coś po prostu przygrywa w tle, a żadna z nich nic nie mówi. Dopiero, kiedy po drugim kawałku obie zrobiły przerwę, aby chwilę przetrawić i napić się swoich napojów, wznowiły rozmowę.

– Znajoma z pracy, Cloe, ma urodziny w sobotę – zaczęła Jennie, upijając spory łyk swojego mohito. – Powiedziałam, że przyjdziemy.

Hayley zmarszczyła brwi, czując jak robi jej się niedobrze. Kolejna impreza, na którą nie miała kompletnie ochoty.

– O której się zaczynają?

– Osiemnastej.

– Nie mogę, mam plany.

– Masz plany? – Brunetka uniosła brwi, patrząc wyzywająco na swoją dziewczynę. – Co ty, skarbie? Nie wolisz spędzić soboty ze mną?

– To naprawdę kusząca opcja – odparła spokojnie, uśmiechając się delikatnie, aby Jennie uwierzyła w jej słowa. – Ale umówiłam się z przyjacielem, nie jestem w stanie tego odwołać.

– Okay. – Jej ton był tak łagodny, że Hayley zaczęła szukać podstępu. – Jake jest z powrotem w mieście?

Uśmiech na jej twarzy powiększył się na wspomnienie jej przyjaciela. Nie widziała go już przez prawie cztery miesiące, nie licząc oczywiście zdjęć czy wideorozmów. Cały czas utrzymywali kontakt i Jake przesyłał jej zdjęcia z miejsc, które właśnie odwiedzał z Roxanne. Wyjechali w podróż po Hiszpanii na sześć miesięcy, ostatniego dnia planował się oświadczyć i Hayley z podekscytowaniem odliczała czas do tego momentu. Wiedziała, że dziewczyna przyjmie jego prośbę. Poza tym tęskniła za nimi.

– Nie, jeszcze jakieś dwa miesiące.

– Hm. Więc z kim się spotykasz?

– Nie znasz go.

– W takim razie chyba powinnam go poznać. Mogę powiedzieć Cloe, że jednak nie dam rady, jeśli chcesz zabrać mnie ze sobą. – Posłała w jej stronę niewinny uśmieszek, dlatego Hayley uznała, że zagra w tę grę.

– Wiesz, że chciałabym, ale nie możesz odmówić jubilatce. To byłoby okropne z twojej strony, zniszczyłabyś jej urodziny. Kiedyś zaprosiłam swoją koleżankę z pracy, najpierw się zgodziła, a później powiedziała, że musiała zmienić plany. Rozumiesz? To było takie nieczułe z jej strony. Wiem, że ty nie byłabyś w stanie tak postąpić, dlatego cię nie zaprosiłam, słońce. Może innym razem.

– Tak, może innym razem – burknęła w odpowiedzi, sięgając po kolejny kawałek swojej pizzy.

Hayley również poczuła, że jest w stanie już jeść, dlatego też wzięła kawałek ze swojej strony, a kiedy przenosiła go na talerz, usłyszała dźwięk telefonu. Wyciągnęła go, aby sprawdzić kto do niej napisał. Wiadomość była od Hazel.

17:38   Co powiesz na noc z serialami?

Mój dom, czy twój dom?   17:39

17:40   Może być mój. Will ma delegację.

Wezmę Daisy i będziemy niebawem.   17:40

Dokończyły jedzenie w ciszy, po czym dopiły do końca swoje napoje. Hayley zebrała talerze w jedno miejsce, układając je jeden na drugim, dostawiła swoją szklankę oraz szklankę Jennie, ponieważ ona sama jej nie ruszyła. Następnie poprosiły o rachunek, a kiedy szatynka zapłaciła, wyszły z lokalu.

– Z kim pisałaś z pizzerii? – zapytała nagle, kiedy Hayley wyjechała z parkingu.

– Hazel. Coś się stało i mnie potrzebuje.

– Czyli nie zostaniesz ze mną jeszcze trochę?

– Wybacz, słońce. Zobaczymy się jutro, możesz przyjechać do mnie po pracy, jeśli chcesz.

– Może wpadnę – powiedziała, podnosząc wzrok na skupioną na drodze dziewczynę. – Myślałaś już może o tym, żebyśmy razem zamieszkały?

Hayley przygryzła wnętrze policzka.

– Porozmawiamy o tym jutro, okay?

– Okay.

Odwiozła Jennie pod blok, w którym mieszkała. Pożegnały się, po czym zaczekała aż jej dziewczyna wejdzie do klatki schodowej i odjechała z parkingu. Pojechała prosto do sklepu, w którym kupiła butelkę musującego wina oraz kilka opakowań popcornu. Schowała reklamówkę z zakupami do bagażnika i ruszyła do mieszkania. Spakowała szybko najpotrzebniejsze rzeczy do torby sportowej, zabrała Daisy i wyszła z mieszkania.

Otworzyła drzwi w aucie od strony pasażera, a pies szybko wskoczył na wycieraczkę, a następnie na siedzenie. Hayley obeszła auto dookoła, wrzuciła torbę na tylne siedzenie i usiadła za kierownicą. Pojechała prosto do domku Hazel.

Kiedy podjechała na miejsce, brama akurat się otwierała, a tuż za nią stała czerwona toyota. Brama otworzyła się, a Hayley wycofała się nieco, czekając aż auto wyjedzie z podwórka. Will pomachał jej z uśmiechem z miejsca kierowcy, więc odpowiedziała mu tym samym, a kiedy zniknął za rogiem, wjechała w stronę garażu. Hazel stała w progu swojego jednopiętrowego domku, trzymając na rękach machającą radośnie ogonem Violet. Szatynka zaparkowała auto i złożyła dach, na wypadek deszczu. Kiedy wysiadła z auta brama wjazdowa była już zamknięta, dlatego odpięła smycz Daisy i wypuściła ją na zewnątrz. Wybiegła radośnie na podwórko, gdzie dołączyła do niej Violet i obie zaczęły biegać i bawić się na zewnątrz.

Hazel podeszła do przyjaciółki i przytuliły się na powitanie, a później pomogła jej z rzeczami, które przywiozła. Obie weszły do mieszkania i zostawiły otwarte drzwi wejściowe, aby psiaki mogły bez problemu wrócić do domu.

– Mam nadzieję, że nie zepsułam ci planów – powiedziała Hazel, chowając białe wino do lodówki i zostawiając popcorn na blacie obok mikrofalówki.

– Nah. Pewnie jedynie siedziałabym z Jennie, gdybyś nie zadzwoniła – odparła Hayley, siadając na barowym krześle w kuchni.

– O, widziałaś się już z Jennie od imprezy. Co mówiła?

Hayley zmarszczyła brwi.

– W jakim sensie co mówiła?

– No o klubie. Nie pytałaś jej, gdzie zniknęła w swoje urodziny? 

lover || jimin [zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz