Rozdział 20.

147 7 7
                                    

Podziękowała kurierowi i życzyła mu miłego dnia, po czym z dużym kartonem w dłoniach i szerokim uśmiechem na ustach ruszyła do salony. Daisy biegła tuż za nią. Hayley postawiła karton na łóżku, wzięła nóż z kuchni i rozcięła taśmę. Jej oczom ukazała się jasna okładka jej książki. Przygryzła wargę. Wzięła jeden egzemplarz w ręce i wyciągnęła go, przyglądając się z fascynacją. Przejechała palcem po śliskim, lśniącym parasolu.

Premiera była zaplanowana na przyszły miesiąc i odkąd ogłosili to w ubiegłym tygodniu miała kilkadziesiąt tysięcy zamówień. Jej skrzynka mailowa dla fanów ożyła i zapełniały ją wiadomości. Wszyscy byli podekscytowani równie jak ona. Rozpierała ją duma, kiedy patrzyła na swoją drugą wydaną powieść. Liczyła na to, że zostanie przyjęta równie dobrze co pierwsza i zapowiadało się, że tak będzie. Położyła jedną z książek na swojej półce i wyjęła z kartonu kolejne pięć egzemplarzy, po czym wyniosła puste pudełko do przedpokoju. Odłożyła jedną książkę w swoim pokoju, planowała podarować ją swoim rodzicom, kiedy zobaczy się z nimi w przyszłym tygodniu.

Kolejne cztery spakowała do materiałowej torby, zabrała Daisy na spacer, po czym zostawiła psa w mieszkaniu i wyszła. Pojechała najpierw do Katie, która akurat miała dzień wolny. Los jej sprzyjał, ponieważ gdy tylko pojawiła się w jej mieszkaniu spotkała również Polly. Podarowała przyjaciółkom po jednym egzemplarzu i chociaż pierwotnie nie planowała, została na herbatę. Rozmawiały o minionym tygodniu, przyjaciółki pogratulowały jej wydania powieści i zapewniały jak dumne z niej były. Ona też była z siebie dumna. Ostatnie tygodnie były ciężkie, ale czuła, że jest na dobrej drodze, by wszystko z powrotem było dobrze.

Dopiła zieloną herbatę do końca, podziękowała Katie i pożegnała się z dziewczynami. Wróciła do auta i przemierzyła dużą część miasta, aż do wieżowca, w którym pracowała Hazel. Zadzwoniła do niej, prosząc by zeszła na zewnątrz i chwilę później ściskały się na powitanie przed przeszklonym budynkiem. Hayley podarowała przyjaciółce drugą książkę, a ta w podziękowaniu uścisnęła ją mocno.

– Jestem z ciebie tak dumna! Wiedziałam, że ci się uda – zapewniała, przytulając ją do siebie.

Hayley dziękowała jej z szerokim uśmiechem na ustach. Czuła się nawet lepiej niż kiedy wydała pierwszą książkę. Nie sądziła, że to możliwe, ale w tamtej chwili była o wiele bardziej podekscytowana. Obydwie odliczały dni do standardowej premiery i doskonale wiedziały, że będą śledzić rankingi i tak samo jak ostatnim razem, Hazel będzie na bieżąco obserwowała recenzje, ponieważ Hayley będzie nimi zbyt przerażona.

Pożegnały się i szatynka ruszyła w dalszą drogę. Ostatnia książka, ostatni przystanek. Na jej szczęście, bądź nieszczęście, miejsce pracy Hazel nie znajdowało się daleko od mieszkania Jimina, więc już po pięciu minutach wjeżdżała na parking przed blokiem. Zabrała ostatnią książkę, a torbę zostawiła na siedzeniu obok.

Zapukała w jego drzwi i z ciężko bijącym sercem czekała, aż je otworzy. Spróbowała ponownie, jednak nadal nie było reakcji. Westchnęła, uznając, że najwyraźniej jego plany się zmieniły. Wróciła wiec do samochodu. Wyciągnęła kartkę i długopis ze schowka. Zawsze miała zapas na wypadek, gdyby w czasie jazdy przyszedł jej do głowy pomysł na kolejną historię. Była zwolenniczką tradycyjnych zapisów, telefon ją rozpraszał. Zapisała krótki liścik chłopakowi z wyjaśnieniem, że to egzemplarz dla niego i książkę oraz mały liścik wrzuciła do jego skrzynki pocztowej, po czym wróciła do domu.

Chłopak wrócił do mieszkania trzy godziny później. Zadzwonili do niego z pracy, nagła sytuacja, więc musiał niestety się tam pojawić. Jak zawsze sprawdził skrzynkę pocztową i zmarszczył brwi, widząc w niej książkę. Wyciągnął ją, przez co kawałek kartki wypadł na ziemie od razu po niego sięgnął i odczytał liścik. Uśmiechnął się, po czym spojrzał na książkę. Jego własny, przedpremierowy egzemplarz. Nie mógł uwierzyć własnym oczom. Przekartkował szybko książkę, rozkoszując się jej świeżym zapachem, po czym zamknął skrzynkę i pobiegł do domu. Wiedział już jak spędzi najbliższe dni i wewnątrz skakał z radości, że był weekend i miał kilka dni bez pracy przed sobą.

Zaparzył herbatę i usiadł na kanapie w pokoju z książką na kolanach. Rozsiadł się wygodnie i otworzył pierwszą stronę. Jego serce zabiło szybciej. Dedykacja.

Dla P.J.
Dziękuję, że nauczyłeś mnie latać.

Jego oddech uwiązł w gardle. Dedykacja była dla niego. Był inspiracją dla jej drugiego dzieła, choć jeszcze tego nie wiedział. Najpierw musiał przeczytać parę rozdziałów. Z szerokim uśmiechem zabrał się za historię.

Sobotni wieczór był deszczowy. Hayley popijała gorącą czekoladę, oglądając serial w swoim salonie. Daisy leżała przyklejona do jej uda. Cały dzień był dla nich leniwy. Deszcz pokrzyżował im plany dłuższego spaceru, więc siedziały w mieszkaniu i wychodziły tylko w potrzebie. Odstawiła w połowie pełną szklankę na stół i poszła do łazienki, a kiedy z niej wychodziła, usłyszała pukanie do drzwi. Daisy już biegła do przedpokoju, szczekając głośno. Pokiwała przecząco głową i ruszyła za pupilem.

Wzięła psa na ręce, aby nie wybiegł na zewnątrz i nie patrząc uprzednio przez wizjer, otworzyła drzwi. Przemoczony Jimin stał na wycieraczce, sprawiając, że jej serce zaczęło szybciej bić. Zanim zdążyła się jednak przywitać dał krok przed siebie, zmniejszając odległość między nimi. Zamknął drzwi nogą. Położył zimne dłonie na jej policzkach i złączył ich usta w pocałunku. Jej żołądek rozsadzało stado motyli, kiedy całowali się w przedpokoju, dopóki Daisy nie zaczęła lizać ręki chłopaka, ciesząc się z jego przybycia.

Przerwał ich pocałunek i zerknął na psa, śmiejąc się. Policzki Hayley były czerwone i była wdzięczna, że jego zimne dłonie nie ruszyły się z miejsca. Nie chciała by kiedykolwiek zniknęły z jej twarzy. Chciała być tak blisko niego już zawsze, chociaż nadal do końca nie wiedziała co się dzieje. Jimin spojrzał jej prosto w oczy i uśmiechnął się szeroko, sprawiając, że też się uśmiechnęła. Było jej gorąco, ale jednocześnie zimno przez jego chłód z zewnątrz.

– Czy zdajesz sobie sprawę z tego jak bardzo jestem w tobie zakochany? – zapytał.

Przełknęła głośno ślinę. Jej serce biło tak szybko jak nigdy wcześniej. Czy on naprawdę właśnie to powiedział? Czy to był tylko jej kolejny sen i za chwilę wszystko zniknie. Stanęła na palca z powrotem złączając ich usta. Upewniała się, że to dzieje się naprawdę.

– Zostaniesz na kolację? – zapytała szeptem, gdy się od niego odsunęła. Wypuściła Daisy i pies od razu uciekł do salonu. Podeszła bliżej i objęła go w talii, przytulając się do jego mokrej bluzy.

– Zostanę tak długo jak będziesz tego chciała – odparł, składając pocałunek na czubku jej głowy.

lover || jimin [zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz