"Tolv"

1.8K 214 59
                                    

Todoroki dawno nie miał tyle energii. Od rana zrobił dwa razy więcej niż każdego przeciętnego dnia. Najpierw przebiegł kilka kilometrów, następnie wybrał się na przejażdżkę przełajową, oporządził Wichurę, swojego wierzchowca, a nawet Groma. Huragan patrzył z zazdrością jak jego właściciel czyści sąsiada i nieustannie domagał się uwagi. Todoroki poświęcił mu jej tyle, ile tylko mógł, po czym wyszedł by posprzątać siodlarnię, czym przyprawił stajennego o zawał. Młody mężczyzna wyglądał jakby chciał zdzielić go trzymanym w dłoni palcatem. Shoto, który ze stajennym miał lepszy kontakt niż z własnym ojcem, zaśmiał się tylko, widząc wyraz twarzy chłopaka.

— Zabierasz mi robotę, paniczu — warknął. Shoto odwiesił uzdę Groma i wzruszył ramionami.

— Zapłacone będziesz miał tak jak zwykle — odparł, a stajenny pokręcił głową z niedowierzaniem.

— Idź już sobie, bo nie będę miał co robić — westchnął i machnął na niego batem. — No już!

Shoto, całkiem z siebie dumny, wyszedł z siodlarnii i w trybie natychmiastowym udał się pod prysznic, po drodze napotykając zniesmaczone spojrzenie matki Alvy. Owszem. Pachniał stajnią. Ale obejść się tego nie dało.

Kiedy młodzieniec był już ubrany w jasnoszary garnitur i śnieżnobiałą koszulę, rozpiętą u góry, do jego pokoju niemalże wparowała jego narzeczona, zupełnie zapominając o pukaniu.

— Jak śmiałeś?! — krzyknęła na niego, a Todoroki przerwał poprawianie mankietów i spojrzał na nią zszokowany. Podszedł do dziewczyny i złapał jej dłonie. Szatynka wyrwała się i założyła ręce na piersi, patrząc na niego wściekle. Shoto był zdezorientowany i lekko przerażony.

— Coś się...

— Jak śmiałeś pójść jeździć beze mnie?! — spytała oburzona, a Todoroki odetchnął z ulgą.

— Wybacz — odparł. — Nie chciałem cię budzić.

Szatynka uniosła brew, jednak ledwo już była w stanie powstrzymać uśmiech.

— Następnym razem proszę mnie ze sobą zabrać, paniczu Todoroki — powiedziała poważnie.

Młodzieniec westchnął.

— A więc już nie Shoto? — spytał.

— Musisz zasłużyć na ''Shoto'' — odparła, akcentując zabawnie ostatnie słowo, a chłopak przybliżył się do dziewczyny i delikatnie objął ją w talii. Szatynka patrzyła na niego z udawanym oburzeniem. Shoto uśmiechnął się i pocałował ją leciutko.

— Odpokutowałem? — zapytał szeptem, a dziewczyna zachichotała.

— Chciałbyś.

***

— Mam nadzieję, że sukienka jest gotowa — kobieta spojrzała na córkę, unosząc brwi, a ta mruknęła coś po norwesku. Endeavor odchrząknął.

— Zachowuj się, Alva. Jesteś w towarzystwie — skarciła córkę.

Dziewczyna spojrzała na narzeczonego, a ten posłał jej pokrzepiający uśmiech. Oboje nienawidzili rozmów z rodzicami dotyczących ślubu.

— Zaproszenia? — mruknął mężczyzna, zerkając ze znudzeniem na listę, trzymaną na kolanach. Cała czwórka siedziała przy stole w jadalni, próbując odhaczyć większość punktów spisanych przez panią Matsubarę.

— Wysłane — Shoto popatrzył na trzymaną w dłoniach listę gości i westchnął, nie zobaczywszy na niej najważniejszych nazwisk.

— A jak garnitur, kochanieńki? — spytała. Shoto nienawidził gdy zwracała się do niego tak niedorzecznym zdrobnieniem, podczas gdy chłopak nawet jej nie lubił. Alva delikatnie spotła ich palce pod stołem.

— Gotowy — mruknął chłopak, a ojciec spojrzał na niego z irytacją. Zawsze powtarzał mu, że jako mężczyzna musi mówić głośno i z pewnością siebie. Nie tolerował szeptów czy pomruków. Gdyby nie świadkowie, młody Todoroki pewnie już dawno dostałby po głowie.

— W porządku... — westchnęła kobieta, wykreślając kolejny punkt z listy. — Zostały nam trzy tygodnie. Jestem pewna, że zdążymy ze wszystkim. Jakieś życzenia co do kwiatów? — zwróciła się do narzeczonych. Todoroki ledwo znał podstawowe gatunki, dlatego spojrzał pytająco na Alvę.

— Eustoma — odparła. — O więcej nie proszę.

— Oczywiście — powiedziała kobieta. — Mierzyliście obrączki?

— Jeszcze nie dotarły — wtrącił pan domu, a kobieta spojrzała na niego z zaskoczeniem.

— Doprawdy? — przygryzła wargę, zmartwiona, a Alva ledwo powstrzymała się od przewrócenia oczami. Niezmiernie irytowało ją zachowanie matki, która zawsze musiała robić teatrzyk.

— Czy moglibyśmy już...? — zaczęła dziewczyna, a Endeavor machnął ręka.

— Tak, tak. Idźcie już — powiedział, a szatynka podniosła się z miejsca i razem z Shoto niemal wybiegła z jadalni.

— Dzięki Bogu, że to już koniec — westchnęła. — Nie wytrzymałabym tam ani chwili dłużej.

— Nie da się ukryć — mruknął Shoto.

W tej samej chwili w holu pojawiła się blondwłosa służąca.

— Oh, paniczu — westchnęła na jego widok. — Nigdzie nie mogłam panicza znaleźć.

— Coś się stało? — spytał Shoto, marszcząc czoło.

— Ależ nie, paniczu. Nie, nie — odparła. — Ale ktoś przyjechał do panicza z wizytą.

— Do mnie? — zdziwił się młodzieniec.

— Tak, paniczu — powiedziała kobieta. — Kazał niezwłocznie pana poinformować o swoim przybyciu. Czeka na dziedzińcu.

— Dziękuję — mruknął zamyślony chłopak i podał ramię narzeczonej. Alva objęła go i razem z młodzieńcem ruszyła w stronę drzwi wyjściowych. Shoto otworzył je i przytrzymał dla dziewczyny, po czym wyszedł tuż za nią.

Pierwszym co dostrzegł, był skromny powóz, zaprzężony w dwa kare konie. Woźnicy nigdzie nie było, ale tuż obok jednego z wierzchowców stał uśmiechnięty młodzieniec o kręconych zielonych włosach i zadartym nosku, usianym ciemnymi piegami.

Twarz Shoto rozjaśnił uśmiech i chłopak niemal rzucił się w stronę przyjaciela.

— Izuku — zaśmiał się, a młodzieniec oderwał wzrok od zwierzęcia i spojrzał w jego stronę.

— Kopę lat, Shoto — parsknął Midoriya i objął go mocno.


✔️Tylko obowiązek || Todoroki Shoto x OCOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz