Po satysfakcjonującym obiedzie dostali kwadrans na zabranie jakichś potrzebnych pierdół typu woda czy telefon, zanim zgromadzą się przy autokarach. Nieszczęśnicy, którzy byli gotowi pierwsi, otrzymali zaszczyt czekania w pełnym słońcu dziesięciu minut; nie mogli nawet schować się z drugiej, ocienionej strony swojej arki, bo nauczycielki chciały mieć ich wszystkich tuż przy sobie. Jak w przedszkolu. Hunk i Shiro należeli do tej pechowej grupy, dlatego z radością powitali kolejnych towarzyszy niedoli.
- Nie podrywałeś Allury pod moją nieobecność? - nieufnie zapytał Lance.
- Stary, mówiłem ci, oni kompletnie do siebie nie pasują - westchnął Keith, zanim zapytany zdążył choćby wziąć oddech.
- Jak to nie? Japończykom nie można ufać! Zawsze muszą być lepsi od nas, biednych ludzi z zachodu, którzy przecież uczynili ich taką potęgą! - oskarżycielsko wskazał chłopaka palcem.
- Może zarzuty o zabarwieniu historycznym zostaw rodowitym Amerykanom? W końcu jesteś tylko gościem z Kuby - wtrącił się Hunk.
- A ty tylko gościem z Samoy- Samoanu- tylko Samoańczykiem - sparował tamten niezbyt zręcznie.
Już miał coś odpowiedzieć, gdy nagle przez wciąż rosnący tłumek przecisnęła się egzotyczna piękność, wywołując niewielkie zamieszanie w grupie jakimś cudem nie znających jej wcześniej osobników płci męskiej.
- Cześć, Allura - zagadał Shiro, nie przejmując się podejrzliwym spojrzeniem Lance'a na sobie.
- O, cześć - dziewczyna uśmiechnęła się szeregiem nieskazitelnie białych zębów, które na tle ciemnej cery zdawały się wręcz świecić - mogę posmażyć się z wami?
Nikt nie zdążył odpowiedzieć, bo z tłumu wychynęła Romelle, nieco niższa od Allury, ale na pewno nie mniej piękna blondynka.
- Ej, ty jesteś tym gościem od niezłego siusiaka! - palnęła beztrosko, wskazując na Lance'a.
Pidge kwiknęła, Shiro zrobił dziwnie obojętną minę, a Keith uniósł dłoń do twarzy, ale gdy ją opuścił, kąciki ust wciąż miał uniesione. Jedynie Hunk nic nie zauważył, bo był zajęty opracowywaniem planu ucieczki z tego piekarnika do wnętrza autokaru z bezczelnie chodzącą klimatyzacją.
- Tak, to ja - Lance wystąpił przed szereg i uśmiechnął się uśmiechem numer cztery, przeznaczonym specjalnie do zawracania w głowie tak głupiutkim dziewczynom jak Romelle, ale na niej nie zrobiło to najmniejszego wrażenia. Lesbijka czy co?
- A pokażesz go na żywo?
- Okej, jednak cię nie lubię - chłopak szybko schował się we względnie bezpiecznym miejscu za plecami Keitha. W końcu Galrańczyk powinien stanowić wystarczającą obronę przed kobietami molestującymi niepełnoletnich chłopców, prawda?
- Przepraszam za nią - Allura, ta dziewczęca, drobniutka i niewinna Allura, szybko odepchnęła dziewczynę za twarz ze stanowczością, jakiej nie powstydziłby się wojskowy weteran, a ta wydała z siebie tylko stłumione "bft". - Jest bardzo wścibska. Wybacz - uśmiechnęła się do Lance'a tak słodko, że aż zmiękły mu kolana.
- Wiesz, jeśli chcesz, to w formie przeprosin możesz dać się zabrać na przykład do kina - oparł łokieć na ramieniu patrzącego na niego spode łba Keitha i jak idiotycznie by to nie brzmiało, zalotnie zatrzepotał rzęsami.
- Doceniam twoje starania, ale mam chłopaka - westchnęła z przepraszającym uśmiechem, a widząc, że Romelle już zbiera powietrze do wygłoszenia zachwyconego trajkotu o pięknych oczach, włosach i bóg wie czym jeszcze owego szczęśliwca, pociągnęła ją z powrotem w tłum.
CZYTASZ
Lake
FanfictionCiemna sylwetka wyłoniła się jakby znikąd, dosłownie spadła z nieba, a on poczuł się, jakby właśnie objawił mu się jakiś anioł wojny - tak piękny, delikatny i lekki, jakby z pleców naprawdę wyrastały mu skrzydła, tańczył wciąż w powietrzu, błyskając...