24. Ostatni taniec

331 27 21
                                    

Po małym i, na życzenie Shiro, dyskretnym dochodzeniu policji, wszyscy, którzy mieli związek z jego prześladowaniami, zostali stosownie ukarani, a jako że każdy z oprawców był już pełnoletni, ominęła ich wątpliwa przyjemność tłuczenia się po sądach rodzinnych. Na swoje szczęście nie zrobili mu nic poza paroma siniakami i zadrapaniami, ponadto ilość promili w ich krwi również została wzięta pod uwagę w procesie, o którym nie miał pojęcia żaden dziennikarz. Tak jak przed całą akcją, nikt oprócz jego przyjaciół nie miał pojęcia o jego pochodzeniu. Z pomocą Lance'a, Hunka i Pidge spokojnie pozdawał wszystkie egzaminy, może nie na wybitnie wysokie stopnie, ale zawsze lepsze zaliczenie niż niezaliczenie. Shiro co prawda wciąż nie mógł z nim trenować tak często, jakby chciał - tłumaczył, że to jakaś niespodzianka dla niego, ale przeczuwał, że to tylko wymówka - ale za to James wyzdrowiał już na tyle, żeby móc pomagać mu w odnalezieniu się w układzie, oczywiście, bez części pokazowej. Występ przed całą szkołą zbliżał się coraz szybciej i szybciej, ale teraz, kiedy był już w stanie poprowadzić grupę, nie wydawało mu się to takie straszne. Szczerze mówiąc, po raz pierwszy od śmierci ojca czuł się... szczęśliwy. Na miejscu.

- Nasza gwiazdeczka gotowa? - zaświergotał Lance, wchodząc do garderoby z wielką tabliczką na drzwiach "nieupoważnionym wstęp wzbroniony", a pół centymetra niżej, mniejszym druczkiem "poważnie mówię, Lance, odpierdol się".

- W miarę... - Keith, starając się kryć zdenerwowanie, przygładził nieposłuszne kosmyki włosów. Shiro pół metra dalej zmywał z siebie makijaż po występie. Przedstawienie, a już tym bardziej jego wykonanie trzecioklasistów okazało się strzałem w dziesiątkę; widownia na zmianę szalała i zamierała, chłonąc każde słowo aktorów, grających wedle starej, choć niepisanej zasady szkoły, a mianowicie "chrzanić suflera".

- Boże, daj - Lance, nie mogąc patrzeć na jego marne próby samoogarnięcia, usadził go prosto na krześle i w wielkim skupieniu zaczął oporządzać.

- Hej, Drożdżówa - do pomieszczenia weszło jakże pożądane tam rodzeństwo Holt z Mattem na czele - jak tam?

- Żyję - Shiro, wciąż zgrzany po wysiłku, rozpiął górny guzik marynarki.

- Naprawdę? Spodziewałem się czegoś w stylu "musiałem przefarbować do roli mojego biednego kłaka i teraz-

- To nie jest kłak! - chłopak odruchowo przeczesał od niedawna śnieżnobiałą grzywkę. Farba powinna zmyć się w nie więcej niż dwa miesiące, ale nie wstydził się swojego obecnego wyglądu. A przynajmniej dopóki Pidge nie raczyła wspomnieć, że przez swoją fryzurę wygląda teraz, jakby przedwcześnie siwiał.

- Gdzie jest Hunk? - zapytał Keith, próbując odwieźć swoje zmysły od Lance'a, molestującego jego rzęsy mascarą.

- Ma randkę - odparł natychmiast Matt.

- Wreszcie wzięli się za siebie i przestali się nawzajem friendzonować z Shay - uzupełniła Pidge. - Chciał przyjść, ale wiesz, Netflix and chill się sam nie zrobi.

- Niech zgadnę - Keith uchylił jedno oko i spojrzał na Shiro - ty nie zostajesz na moim występie z tego samego powodu?

- On też ma randkę z Shay? - wyrwało się Mattowi, ale nikt nie zwrócił na niego uwagi.

- Nie, to nie randka - chłopak uśmiechnął się tajemniczo. - Wrócę zaraz jak zejdziesz ze sceny.

- Nie podoba mi się twój uśmiech.

Nie odpowiedział, tylko zniknął w bardziej intymnej części garderoby, gdzie nieproszeni goście byli witani piskiem półnagich aktorów. Wyszedł stamtąd po chwili, a bez ociekającego przepychem kostiumu, w zwykłej koszuli i spodniach, wyglądał... przyziemnie. Jego mina, gdy zobaczył dzieło, które wyszło spod rąk Lance'a, już taka przyziemna nie była - bardziej przypominała niedowierzanie pomieszane z ekspresją, jaką można zrobić, gdy dziecko namaluje obraz na chodniku za pomocą psich odchodów i patyka. Niby ładne, ale wywołuje niekontrolowane uczucie odrazy. I co powiedzieć autorowi?

LakeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz