Ojciec od dziecka trzymał mnie pod kloszem. Uczyłam się w domu, wolny czas również tam spędzałam. Gdyby nie fakt, że wymykałam się z domu podczas jakiejkolwiek akcji mojej rodzinki albo gdy ktoś mnie nie dopilnował, to byłabym ciemnotą. Niedawno skończyłam osiemnaście lat, umownie zakończyłam drugą klasę technikum. Jednak byłam na o wiele wyższym poziomie, ojciec dopilnował tego, abym uczyła się samych najprzydatniejszych rzeczy. Za dwa dni miałam wylatywać do Miami, gdzie mieszkał brat mojego ojca. Od tamtej chwili moje życie miało się zmienić. Początek szkoły miał być inny, wiedziałam, że szkoła publiczna będzie dla mnie wielkim wyzwaniem. Byłam pewna, że dopóki będę mieszkać z wujem, to broni nie zobaczę, nie wyjdę poza szkołą z domu i będę pilnowana na każdym kroku.
― Ojciec Cię wzywa. ― do mojego pokoju wszedł Gabriel, mój starszy o trzy lata brat. Popatrzyłam na niego wymownie. ― Nie gap się tak. Gdybyś była grzeczną córeczką tatusia, zostałabyś w domu. ― przewróciłam oczami.
― Można kogoś kochać i jednocześnie nienawidzić? ― chłopak prychnął śmiechem.― Nie chcę Was zostawiać. Dobrze wiesz, że boję się o Was. ― westchnął i usiadł obok mnie. ― Masz dopiero dwadzieścia jeden lat, całe życie przed Tobą, a na każdym kroku możesz zginąć! Myślisz, że fajnie jest się temu przyglądać? Od dziecka tylko patrzę, jak nasi bliscy umierają!
― Jeszcze mi powiedz, że to, co robiłaś przez ostatnie lata, było po to, abyśmy zrozumieli, jak działa ten świat? ― kiwnęłam głową. ― Każdy jest tego świadomy Saro. ― mruknął. ― To Ty jesteś dla nas największym zagrożeniem. ― uniosłam brew. ― Jesteś naszym największym słabym punktem. ― bez słowa wyszłam z pomieszczenia. Nie wiedziałam, co miałam powiedzieć, zatkało mnie.
Bez pukania weszłam do biura ojca. Był z nim mój wujek, u którego miałam mieszkać. Przez chwilę miałam nadzieję, że zmienili zdanie, ale tak nie było. Oboje powiedzieli, że nie ma na to nawet szans. Kazali mi spakować najpotrzebniejsze rzeczy, bo mieliśmy lecieć już tego samego dnia wieczorem. Zanim zaczęłam robić awanturę, wujek zdążył mnie wyciszyć. Zacisnęłam pięści, po czym wybiegłam. W moim pokoju nadal był mój brat, który blado się do mnie uśmiechnął. Przeszłam do garderoby, wzięłam największą walizkę i zaczęłam pakować swoje ulubione ubrania, potem buty, dodatki, a na końcu sprzęt.
― Sorella. ― mruknął mój brat. Nie patrzyłam na niego. Po kolei zaczęłam układać rzeczy w walizce. ― Ti amo. ― kucnął obok i mnie przytulił. ― Miami to nie koniec świata, zobaczymy się jeszcze. ― oparłam głowę o jego ramię. ― Będę dzwonił tak często, jak będę mógł. ― jeszcze mocniej mnie do siebie docisnął. ― Pomóc Ci, czy będzie to odwlekać w czasie. ― zgodziłam się, aby mi pomógł. Znając wuja, w połowie pakowanie zabrałby mi walizkę i wyniósł z domu.
Kilka godzin później siedziałam już w odrzutowcu. Oprócz pilotów byłam z wujem i ochroniarzami. Cały czas miałam słuchawki w uszach, bo nie chciałam wybuchnąć. Jednak po jakimś czasie słuchawki zostały mi wyrwane. Popatrzyłam na wujka, oczekując, co ma nam do powiedzenia.
― Będziesz musiała się zmienić. ― powiedział po chwili. ― Nie możesz być agresywna wobec innych w szkole. Staraj się być miła, a najlepiej jakbyś się nie odzywała. ― zapytałam, czy chce mi odciąć język. ― Nie chcę tego robić Saro. Jesteś dla mnie jak córka. ― westchnęłam. ― W domu będziesz mogła być sobą.
― Nie mam większego wyboru. ― włożyłam ponownie słuchawki do uszu i zamknęłam oczy. ― Wujku? ― mężczyzna popatrzył na mnie łagodnym wzrokiem. ― Zobaczę ojca i Gabriela jeszcze? ― kiwnął głową, po czym dodał, że jeśli nie będę sprawiać wielkich problemów, to nastąpi to szybciej, niż mogłabym pomyśleć.
Miałam nadzieję, że będę umiała się opanować.
########
Witam w pierwszym rozdziale!
CZYTASZ
Strach to siła? *ZAWIESZONE*
Teen FictionOd dziecka byłam rozrabiaką. Nigdy nie słuchałam ojca, brata, rodziny, a nawet nauczycieli. Moja rodzina była specyficzna. Życie ze świadomością, że każdy z moich przyjaciół w każdej chwili może zginąć, załamuje. Chciałam im wszystkim pokazać, że to...