Do wieczora opowiadałam chłopakowi o mojej rodzinie, o tym, jak wyglądała moja przeszłość. Nie powinnam tego robić, ale ufałam mu. Chciałam wierzyć w to, że nie pójdzie nigdzie z tym i nie wygada się, kim był mój ojciec, brat i reszta. Wtedy musiałabym go zabić, ale nie chciałam tego robić, lubiłam go.
Następnego dnia poszłam na spacer, błąkałam się po mieście bez celu i rozmyślałam nad zadzwonieniem do brata. Kiedy byłam na drugim końcu miasta, kupiłam kolejną kartę i wpisałam numer. Znałam go na pamięć, w końcu zawsze, gdy miałam kłopoty, Gabriel był pierwszą osobą, do której dzwoniłam.
Pierwszy sygnał, drugi, trzeci i kolejny. Nie odebrał. Pokręciłam się po tej samej ulicy i spróbowałam jeszcze raz. Zaczynałam się martwić. Bałam się, że mogło mu się coś stać, chociaż równie dobrze mógł po prostu spać.
Gabriel: Czego wydzwaniasz?!
Sara: Hej braciszku, obudziłam Cię?
Gabriel: Ty jesteś normalna?! Uciekłaś z domu! Znowu! Gdzie Ty do cholery jesteś?!
Sara: Nie drzyj się na mnie Gab. Nie radzę sobie.
― mówiłam przez łzy.
Gabriel: Sorella, nie płacz. Na spokojnie, opowiedz mi, co się stało. Wujek tylko zadzwonił, że zwiałaś.
― wzięłam głęboki wdech i opowiedziałam mu wszystko ze szczegółami. Żołądek miałam ściśnięty, a z oczu wciąż spływały gorzkie łzy.
Gabriel: Nie rób nic głupiego Sorella, nie możesz mnie zostawić. Mówiłem ojcu, żeby Cię szkolił, abyś była we wszystko wtajemniczona. To jego wina, gdyby nie trzymał Cię pod kluczem, nie zbuntowałabyś się i nie musiałabyś wyjeżdżać. Wróć do wuja, tam jesteś bezpieczna.
Sara: Co mi po bezpieczeństwie? Skoro czuje się tam jak niechciany śmieć. Porozmawiaj z tatą, chcę wrócić, już nie będę uciekać, sprzeciwiać się. Tylko niech pozwoli mi wrócić do domu.
Gabriel: W tej chwili to nie jest możliwe. Semicroma wypowiedzieli nam wojnę, tutaj nie jest dla Ciebie bezpiecznie. Wytrzymaj, w końcu się zobaczymy i zrobię wszystko, abyś wróciła do domu.
Sara: Ti amo Gab.
Gabriel: Nie powiem nikomu o tym numerze, dzwoń do mnie codziennie. Ti amo Sorella.
Kiedy się rozłączył, poszłam w stronę pizzerii. Byłam głodna, nie jadłam nic od kilkunastu godzin. W międzyczasie napisałam do Shana, aby zapytać, czy nie przestraszył się mnie, czy coś w tym rodzaju. Na szczęście napisał mi, że nie zmienił do mnie nastawienia i chciał się spotkać. Najlepiej, jak najszybciej, bo miał problem i chciał mojej pomocy. Nie minęło nawet półgodziny, a on już wchodził do lokalu. Usiadł obok mnie i cmoknął mnie w policzek.
― Co się stało? ― zapytałam po krótkiej chwili. On spojrzał na mnie i blado się uśmiechnął. Widziałam, że sprawiło mu to dużo bólu.
― Pamiętasz, jak mówiłem Ci, że jak mieszkałem w stolicy, wpadłem w kłopoty? ― kiwnęłam głową. ― Przeszłość mnie dopadła. Spotkałem dzisiaj dwóch dilerów, z którymi się zadawałem. Przyczepili się do mnie, kazali mi znów sprzedawać dragi, bo inaczej "tego pożałuję". Nie mogę narazić swojej rodziny, za dużo przeze mnie wycierpieli.
― Co masz zamiar zrobić? Jeśli się dowiedzą, gdzie mieszkasz i gdzie chodzisz do szkoły, to będziesz miał przejebane. ― westchnął. Dotknęłam jego ramienia, po czym spojrzałam na dwóch mężczyzn, którzy nam się przyglądają. ― Jak oni wyglądają? Jeden wysoki, drugi niższy? Czarnoskórzy? Jeden z nich ma farbowane blond włosy, a drugi ma dredy? ― spojrzał tam, gdzie ja.
― Kurwa. ― uderzył w stół. ― Masz jakieś ukryte zdolności? Znasz sztuki walki? Obronisz się przed nożem, bronią? ― kiwnęłam głową. ― To świetnie, nie będę musiał Cię bronić. ― pokręciłam głową z niedowierzaniem.
Ci mężczyźni do nas podeszli i usiedli naprzeciwko. Spojrzeli z uśmiechem na szatyna, a potem spojrzeli na mnie. Czułam, że wiercili w moim czole dziurę. Nie czułam się komfortowo i chciałam, jak najszybciej stamtąd uciec. Czarnowłosy to wyczuł, bo złapał mnie za rękę pod stołem. Oni przez pewien czas mordowali się wzrokiem, a ja siedziałam zmieszana i zastanawiałam się co zrobić. Miałam przy sobie broń, ale wyciągnięcie jej przy tłumie nie był dobrym pomysłem. Stwierdziłam więc, że wyciągnę ją w ostateczności.
― Z niezłą dupą się prowadzasz. ― powiedział jeden z nich. ― Może pożyczysz nam ją na noc. Nie będziesz narzekać. ― mrugnął do mnie. Gdybym miała pełen żołądek, to wszystko by mi się cofnęło.
― Czego chcecie? Wyjaśniliśmy sobie wszystko. ― powiedział poważnie Shane. ― Nie mieszajcie w nasze porachunki mojej rodziny ani jej. ― czułam, że chłopak się cały napiął i był gotów się na nich rzucić. Oni popatrzyli na nas z uśmiechem, po czym wstali i wyszli. Odetchnęłam z ulgą, mój przyjaciel również. ― Nie mogę zostać w tym mieście ani dnia dłużej. Muszę znowu wyjechać. ― szepnął do mnie. ― Teraz to ja potrzebuje pomocy.
― Mnie też już tu nic nie trzyma. ― powiedziałam szczerze. ― Pojedziemy do Ciebie, spakujesz się i pojedziemy do hotelu. Tam zastanowimy się, gdzie wyjedziemy. ― westchnął. ― Coś nie tak?
― Najpierw będziemy musieli się upewnić, że nas nie śledzą. ― powiedział. ― Mówiłaś, że chcesz wrócić do Włoch, może dobrym pomysłem będzie polecieć tam. ― pokręciłam głową na "nie".
― Gadałam dzisiaj z bratem. Zabronił mi wracać do domu. Jeśli ktoś z Semicroma mnie zobaczy, to mnie zabiją. Życie za życie. Głowa za głowę. Obiecałam bratu, że go nie zostawię, więc zostaje nam inne miasta w Stanach, inne państwa w Europie, Azja, Afryka, Australia.
#######
Co tam u Was? Jak wakacje?Ps: podpowiadam, że lubię komentarze 😂😇
CZYTASZ
Strach to siła? *ZAWIESZONE*
Teen FictionOd dziecka byłam rozrabiaką. Nigdy nie słuchałam ojca, brata, rodziny, a nawet nauczycieli. Moja rodzina była specyficzna. Życie ze świadomością, że każdy z moich przyjaciół w każdej chwili może zginąć, załamuje. Chciałam im wszystkim pokazać, że to...