Ona jest moja!

150 7 0
                                    

Przed szesnastą wyszliśmy z domu. Chłopak złapał mnie za rękę i do siebie docisnął, całując w skroń. Uśmiechnęłam się delikatnie, uwielbiałam, jak tak robił i on dobrze o tym wiedział. Przez całą drogę chłopak coś opowiadał, śmiał się, że Justin był w siódmym niebie, że nie było ani jego, ani mnie. W sumie coś w tym było, sama byłam z tego powodu zadowolona. Nóż w kieszeni mi się otwierał, gdy widziałam jego krzywy ryj.

Kiedy weszliśmy do pubu, już z daleka widziałam "stałych" klientów, którzy wyjątkowo się mnie uczepili. Nie zwracając na nich uwagi, wzięłam swój fartuch i plakietkę, po czym poszłam po szmatkę, aby wytrzeć stoliki. Byłam zatracona we własnych myślach, miałam nadzieję, że te godziny w pracy miną szybko i bezboleśnie.

Jasne... Od razu, kiedy o tym pomyślałam, ktoś klepnął mnie w tyłek. Podskoczyłam przerażona, po czym odwróciłam się i złapałam jednego z "klientów" za gardło. Wszyscy byli w szoku, prawie nikt z nikim nie rozmawiał, tylko patrzył na mnie i na tego faceta. Nie zamierzałam go puszczać, a skoro Shane jako mój udawany chłopak spisywał się raczej marnie, to musiałam sama się obronić.

― Co tu się dzieje? ― zapytał szef, który do nas podszedł. ― Maya puść tego mężczyznę i chodź ze mną. ― spojrzałam w stronę Shana, który prowadził żywą dyskusję z jakąś czarnowłosą pięknością. Wkurzona puściłam mężczyznę, który od razu ode mnie uciekł, po czym poszłam za szefem.

Usiadłam naprzeciwko niego i patrzyłam na monitor, na którym widać było Shana i tę laskę. Byłam wściekła, żałowałam, że zgodziłam się na "bycie parą" Przez chwilę myślałam, że będzie fajnie, ale się pomyliłam i to grubo. Szef przez kilka minut łaził po pomieszczeniu i pewnie zastanawiał się, co ze mną zrobić. Jak dla mnie mógł mnie zwolnić, wyszłoby mi to na dobre, nawet jeśli Shane miałby zostać i spotykać się z innymi dziewczynami. Może wtedy miałabym okazję i pretekst, aby wyjść z Ernestem. Podobał mi się i to bardzo. Był moim drugim typem ideału... Pierwszym był oczywiście Shane. Tak właśnie...

― Jesteś pierwszą laską, która odważyła się na takie coś w moim pubie. ― powiedział w końcu szef, po czym się roześmiał. ― Kto Cię tego nauczył?

― Brat. ― mruknęłam, przewracając oczami. ― Zwalnia mnie Pan czy co? Chciałabym już wrócić na chatę i iść się napić. ― założyłam nogę na nogę.

― Nie zwalniam Cię. Nawet Cię nie upomnę, nie oficjalnie. Mnie to nie przeszkadza, że bronisz swojego honoru, zwłaszcza że Twój chłopak podrywa inną. ― prychnęłam. ― Wracaj do pracy, możesz skończyć dzisiaj wcześniej. Popracuj jeszcze z trzy, cztery godziny i wracaj do domu.

Wyszłam z jego biura i podeszłam do baru, gdzie Shane cały czas rozmawiał z tą dziewczyną. Oschle  kazałam mu dać mi dwa szoty, które od razu wypiłam. On spojrzał na mnie, jak na wariatkę i upomniał, że nie powinnam była pić w pracy. Ja bez słowa odwróciłam się i spojrzałam na kilku chłopaków, którzy weszli do lokalu. Miłym zaskoczeniem było to, że jednym z tych gości był Ernest. Bez zastanowienia podeszłam do nich od razu, kiedy usiedli do stołu.

― Podać Wam coś? ― zapytałam, co wywołało śmiech Ernesta, a u jego towarzyszy głupawe uśmieszki.

― Możesz z nami chwilę usiąść ślicznotko. ― mruknął jeden z nich. Przewróciłam oczami i spojrzałam na chłopaka, którego poznałam rano.

― Ktoś Cię już zdążył wkurzyć, co? ― kiwnęłam głową. ― Co się stało? ― opowiedziałam mu o owej sytuacji. ― A Twój chłopak co na to.

― Nie wiem, czy coś widział. Był i jest zajęty podrywaniem tamtej laski. ― wskazałam na bar. ― Jak się zdecydujecie, zawołajcie mnie. Będę się tu kręcić.

W pubie był duży ruch i miałam dużo do zrobienia. Jednakże te trzy godziny szybko minęły i mogłam w końcu wrócić do domu. Miałam zamiar zadzwonić do Gabriela lub Leona i Davida i się wygadać. Oni pewnie by się wściekli na niego o to, ale byłam pewna, że gdybym powiedziała, aby nic mu złego nie robili, uszanowaliby by moje zdanie.

― Koniec pracy? ― zapytał Ernest, który do mnie podszedł. ― To może usiądziesz z nami, chyba że masz jakieś plany. ― zaprzeczyłam i oboje podeszliśmy do jego kumpli. ― Wcześniej nie było okazji, to jest Maya. ― przedstawił mnie. ― Poznaliśmy się dzisiaj rano, wpadłem na nią, jak biegałem.

Chłopaki się przedstawili i powiedzieli, że trzeba opić nową znajomość. Pokiwałam głową i zaproponowałam, że pójdę zamówić i załatwię to na koszt lokalu. Oni oczywiście nie mieli z tym problemu. Kiedy podeszłam do Shana, on był przekonany, że jeszcze byłam w pracy. Zamówiłam sobie najdroższego drinka, jaki tam był oraz kilka kolorowych szotów. Chłopakom wzięłam butelkę whisky. Szatyn wciąż był zafascynowany czarnowłosą, a mnie wpieniało to coraz bardziej.

― Musisz wymienić model. ― mruknął jeden z przyjaciół Ernesta. ― Chłop nie zwraca na Ciebie uwagi. Siedzisz z kilkoma obcymi facetami, a on ma to gdzieś. Jakbym miał taką dziewczynę, pilnowałbym jej, jak oka w głowie. ― każdy z nich się z nim zgodził.

Minęły kolejne trzy godziny. Byłam już porządnie wstawiona i śmiałam się na cały głos, opowiadając chłopakom jakieś głupie historie z mojego życia. Oczywiście wszystko trzymałam pod kontrolą i nie pisnęłam ani słówka o tym, czego nie powinnam.

― Maya. ― odwróciłam się. Za mną stał Shane, który miał wyraz twarzy, jakby chciał mnie zamordować. ― Wracamy do domu. Już. ― chłopaki zaczęli się burzyć, żeby dał mi spokój. Powiedzieli mu prosto w twarz to, czego ja nie mogłam. Chłopak spojrzał na mnie, po czym chwycił mnie za dłoń i pociągnął w stronę wyjścia. Gdy wyszliśmy, Ernest wyszedł za nami.

― Ona w przeciwieństwie do Ciebie z nikim nie flirtowała. ― mruknął. ― Maya zasługuje na kogoś lepszego niż Ty. ― odwrócił się i wszedł do lokalu.

#######

Strach to siła? *ZAWIESZONE*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz