Kazanie

348 16 0
                                    

O dziwo nikt nie zatrzymał mnie w drodze do szkoły. Pewnym krokiem weszłam do budynku, gdzie było już sporo osób. Każdy, kogo mijałam, wlepiał we mnie gały. Wzięłam kilka głębokich wdechów, po czym otworzyłam szafkę. Za jakie grzechy? Mogłam być tą grzeczną córeczką i siedzieć w domu z ojcem i bratem. Cieszyć się, że jeszcze żyją i się o mnie martwią. Zepsułam wszystko, tymi swoimi akcjami, narkotykami, strzelaninami. W tamtej chwili musiałam użerać się z debilami, bo inaczej ich nazwać nie umiałam. Każdy uważał się, za nie wiadomo kogo, ciekawe, jakby oni zachowali się, kiedy wokół panuje chaos, a bliskie im osoby padałyby, jak martwe muchy. 

― Powiesz nam, czemu jesteś taka wściekła? ― zapytał Flynn, który w szkole pierwszy raz się do mnie odezwał. ― Twój wujek powiedział, że ten ktoś, kto  Ci podpadł, nie przeżyje Twojej zemsty. ― uśmiechnęłam się niewinnie i spojrzałam na Justina, który szedł w naszą stronę. 

― Musimy sobie chyba coś wyjaśnić kurwo. ― szatyn zignorował chłopaków, którzy mi się przyglądali. Ja za to patrzyłam na wściekłego chłopaka z satysfakcją w oczach. Nawet gdyby podniósł na mnie rękę, to moja zemsta zabolałaby go trzy razy bardziej. 

― Odpierdol się od niej. ― powiedział poważnie Colin, odpychając go ode mnie. Szatyn zaczął po nim jechać, co wywołało mój śmiech. Nie wierzyłam w to, co widziałam. Osoba, która wpajała mi, żeby trzymać się od nich z daleka, stanęła w mojej obronie. Czy to nie jest hipokryzja? 

Bez słowa odeszłam od nich i poszłam w stronę schodów. Musiałam się dostać na trzecie piętro, bo właśnie tam znajdowała się klasa od języka angielskiego. Nauczyciel od tego przedmiotu mnie irytował, myślał, że jak pochodziłam z Włoch, to byłam jakaś ciemna i nie potrafiłam napisać durnego wypracowania. Od dziecka uczyłam się tego języka, patrząc na ludzi z klasy, to czasami miałam wrażenie, że potrafiłam więcej od nich. Jednak Pan rasista i tak twierdził inaczej. 

― Sara. ― Aaron złapał mnie za rękę. ― Powiesz mi, co to było? ― wzruszyłam ramionami. ― Oni się tam pobili, a Ty, jak gdyby nic sobie poszłaś. Co jest z Tobą nie tak? Mówisz jedno, drugie robisz. Nie zachęcaj go, aby coś Ci zrobił. 

― Jeśli jeszcze raz mnie tknie, to pożałuje, że się urodził. Pamiętam, co mówiłam, ale to było, zanim ten kutas nazwał mnie kurwą. Żaden laluś nie ma prawa tak na mnie mówić, kumasz? 

― Ty naprawdę jesteś szurnięta. ― przyznałam mu rację. ― Wiesz co? ― uniosłam brew. ― Pomogę Ci się na nim zemścić. Nie pytaj czemu, po prostu powiedz, co wymyśliłaś. 

― Zauważysz sam. ― weszłam do klasy i usiadłam w ostatniej ławce przy oknie. Nauczyciel, widząc mnie, uśmiechnął się szeroko i zaprosił do odpowiedzi. Odpowiedziałam na każde pytanie prawidłowo, szczęka mu opadła.

Colin był na mnie zły, że ot tak sobie poszłam, kiedy to on stawał w mojej obronie. Powiedziałam im, że już nie muszą tego robić, bo im też się dostanie. Aaron zadeklarował się, że mi pomoże, ale prawdę mówiąc, nie potrzebowałam pomocy. Moja zemsta nie będzie nagła i gwałtowna. Nic nie stanie się z dnia na dzień. Miałam dużo czasu, więc mogłam go zniszczyć od wewnątrz, psychicznie. Oczywiście mogłabym zakręcić się wokół jego kolegów, ale zauważyłam, że są tacy sami jak on. Zapatrzeni w siebie egoiści, którzy są z laskami tylko po to, aby je przelecieć i zostawić. Nie zdziwiłoby mnie to, gdyby ktoś z nich miał już dzieciaka. 

― Musimy pogadać. ― Colin i Flynn wyrośli mi przed twarzą. Kilka osób nam się przyglądało, zaczęli między sobą szeptać. Chłopaki odciągnęli mnie kawałek, ich miny mówiły jasno, opieprz! ― Nie możesz być sobą. ― prychnęłam. ― Wiem, że Cię wkurwił, ale nie pozwól, aby przez takiego, nic niewartego śmiecia, odebrano Ci wolność. Ty wiesz, co Twój wujek zrobi? 

― Wiem. ― powiedziałam pewnie. ― Ochrona będzie chodziła za mną krok w krok. Pewnie będą odwozili mnie do szkoły, czekali przez wszystkie lekcje, a potem odwozili do domu. Do końca życia nie wyjdę dalej niż do łazienki lub kuchni. ― westchnęłam. ― Pasuje Ci taka odpowiedź? 

― A chciałabyś zobaczyć brata? ― uniosłam brew. To pytanie całkowicie zbiło mnie z tropu. ― Po tym, jak wyszłaś, Twój wuj kazał nam Ci przekazać, że jeśli wpakujesz się w kłopoty, to nie zobaczysz swojego brata, w ogóle. 

― Nie może tego zrobić! ― krzyknęłam, zwracając uwagę prawie wszystkich. ― No i na co się gapicie barany! ― warknęłam. Każdy odwrócił głowę. ― Czasami nienawidzę tej rodziny. ― powiedziałam już ciszej. 

― Pilnuj się, jeśli chcesz, to sami się zajmiemy Justinem. Tylko powiedz nam, co wymyśliłaś. ― zaśmiałam się gorzko. Popatrzyłam na Colina z perfidnym uśmieszkiem. Intuicja podpowiadała mi, że nie tylko o to chodziło. 

― Wujek powiedział, że jeśli coś narobię, to Wam się oberwie? I to pewnie trzy razy bardziej ode mnie? ― kiwnęli głowami. ― To w takim razie, coś wymyślcie. ― poklepałam chłopaka po policzku. 

#######


Strach to siła? *ZAWIESZONE*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz