To wojna!

351 17 4
                                    

Minęły ponad dwa tygodnie, od kiedy mieszkałam z wujem, a ja już miałam dosyć! W domu było wszystko w porządku, chwalono mnie, że nie wpakowywałam się w żadne kłopoty. Za to w szkole przeżywałam prawdziwy horror. Chłopak z parkingu, ten sam, który proponował mi "bujanie się" z nim i jego kumplami, nie dawał mi spokoju. Do klasy chodził z Colinem i Flynnem, codziennie opowiadali mi, że Justin, kapitan drużyny rugby, obrał sobie mnie jako kolejny cel do wyruchania. Byłam bardziej niż pewna, że w końcu nie wytrzymam i coś złego mu zrobię. Nie chciałam mówić o tym wujowi, bo skończyłoby się to śmiercią. Nie chciałam tego, byłam zmuszona poprosić chłopaków o pomoc. Powiedziałam coś w stylu "jeśli mnie polubiliście, to nie pozwólcie, żebym rzuciła się na niego z pięściami". Ich odpowiedź? Śmiech! Nie rozumiałam tego zachowania, ale przed kolejnym dniem w szkole, nastawiłam się na najgorsze. 

Rano wstałam dwie godziny wcześniej niż zwykle. Nie wiedząc, co ze sobą zrobić wstałam i ubrałam na siebie legginsy, top do pępka i na to zapinaną bluzę. Związałam włosy w wysokiego kucyka i po cichu wyszłam z pokoju, kierowałam się do wyjścia z domu. Miałam zamiar iść pobiegać, dawno tego nie robiłam, a nadarzyła się idealna okazja. 

― A panienka gdzie się wybiera? ― odwróciłam się, za mną stał wujek, który miał na sobie ten swój garniturek, w którym codziennie chodził. 

― Idę pobiegać. ― powiedziałam zgodnie z prawdą. ― Wrócę po szóstej. ― kiwnął głową i powiedział, abym uważała na siebie. 

Mieszkaliśmy niedaleko plaży, więc tam pobiegłam. Chciałam oczyścić umysł, nie chciałam być tykającą bombą w szkole. Ludzie mogliby pomyśleć, że miałam wieczny okres albo miałam żółte papiery. Ci ludzie nie rozumieli słowa nie. Okej, rozumiałam to, że byłam nowa i niektórzy mogliby chcieć mnie poznać lub ze mną porozmawiać, ale tacy ludzie, jak Justin i jego kumple to już przesada. Co chwilę do mnie podchodzili i próbowali zarywać. Aaron miał z moich min niezłą bekę, ale gdy trzeba było, to mnie odciągał lub stawał "w mojej obronie". Colin i Flynn unikali mnie, twierdzili, że lepiej dla mnie, żebyśmy się poza domem nie zadawali. Dla mnie to było głupotą, bo i tak wszyscy wiedzieli, że z nimi jeździłam do szkoły i do domu. 

― O kogo my tu mamy. ―  zatrzymałam się, przede mną stał nie kto inny, jak Justin. Uśmiechał się do mnie, zacisnęłam pięści i chciałam go wyminąć, ale złapał mnie za rękę. ― Słonko, porozmawiaj ze mną. 

― Daj spokój człowieku. Nie chcę mieć z Tobą nic wspólnego.  ― moja kolejna próba wyminięcia go, skończyła się fiaskiem. Zacisnął swoją wielgaśnią dłoń na moim kruchym ramieniu. Zacisnęłam zęby i próbowałam się wyrwać, ale to nic nie dało. ― Czego chcesz? ― chłopak nie mówił nic przez chwilę, nagle gwałtownie się do mnie zbliżył i wpił się w moje usta. Odsunęłam się od niego od razu i zdzieliłam po twarzy. Nie czekając na jego ruch, pobiegłam w stronę domu. Gdy byłam tuż przy bramie, Justin złapał mnie za nadgarstek. 

― Co ty sobie kurwo myślisz?! ― wrzasnął, czym zwrócił uwagę Hansa. Łysol podszedł do nas z grobową miną. Zza paska wyciągnął gnata. 

― Wszystko w porządku panienko Rossi? ― szatyn popatrzył z przerażeniem na ochroniarza mojego wuja. 

― Tak, byłam pobiegać. ― uśmiechnęłam się lekko. ― Możesz mnie puścić, kurwo? ― zacisnęłam pięści i się szarpnęłam. Kiedy mnie puścił, od razu poszłam do domu. Tam spotkałam wuja, który pytał o Justina. ― To ktoś, kto rozpoczął ze mną wojnę. ― po tych słowach pobiegłam do swojego pokoju. 

Poszłam wziąć szybki prysznic, po nim zaczęłam szykować się do szkoły. Ubrałam się, wymalowałam i uczesałam. Później spakowałam odpowiednie rzeczy i zabierając telefon, poszłam na śniadanie. Tam wszyscy już byli, wujek uważnie mi się przyglądał, co nie umknęło nikomu w pomieszczeniu. Nic nie mówiłam, zrobiłam sobie śniadanie i w spokoju je zjadłam. 

― Możesz mi powiedzieć, o co chodzi z tą wojną? ― odezwał się w końcu, chłopaki spojrzeli na mnie zaciekawieni. Uśmiechnęłam się lekko i napiłam soku. 

― Już dzisiaj możesz wyznaczyć kogoś z Twoich ludzi, żeby mnie pilnowali. ― powiedziałam beznamiętnie, po czym wstałam i poszłam w stronę wyjścia. Nie chciałam jechać z chłopakami, bo wiedziałam, że będą się dopytywać. Justin zadarł nie z tą osobą, co powinien i ja zamierzałam mu to udowodnić. W końcu nazywałam się Rossi, nikt z tym nazwiskiem nie puszczał płazem, nawet największej głupoty.

######## 

Strach to siła? *ZAWIESZONE*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz