Hotel nie był jakiś bardzo luksusowy, ale dla mnie był odpowiedni. Około godziny trzeciej po południu siedziałam w kawiarni i czekałam na Shana. W duchu liczyłam na to, że nikt go nie będzie śledził, ale byłam bardziej niż pewna tego, że Colin, Flynn i Aaron, chcieli się dowiedzieć, gdzie byłam i co się właściwie takiego stało. Kiedy chłopak wszedł do kawiarni, zamarłam. Był pobity, miałam wrażenie, że ledwo trzymał się na nogach. Nie czekając na nic, podeszłam do niego i lekko go przytuliłam, przepraszając za to, co się stało. Miałam go nie narażać, mogłam nie iść do niego, zmienić numer i wyjechać z miasta, a najlepiej wrócić do Włoch albo do innego państwa.
Shane dotknął mojego policzka i powiedział, że to nie była moja wina. Ponoć to Justin go tak urządził ze swoimi kumplami. Szatyn odebrał mu tytuł kapitana drużyny. Powinnam się cieszyć, w końcu taki był plan, ale w tamtej chwili nie liczyło się to. Ważne było, aby mój wuj nie chciał, abym wróciła do domu. Colin i chłopaki też mieli dać sobie spokój, w końcu to i tak nie była ich sprawa.
― Nie patrz się tak na mnie. ― powiedział w końcu. ― Nic mi nie jest. Zanim się obejrzysz, znów będę przystojny. ― uśmiechnęłam się, cieszyłam się, że potrafił mieć dobry humor w takiej sytuacji. ― W szkole nie było ani Aarona, ani Flynna, ani Colina. Dowiedziałem się, że ma ich jeszcze nie być co najmniej przez dwa tygodnie. ― odetchnęłam z ulgą.
Pojechaliśmy do hotelu, w którym miałam "zamieszkać". Czarnowłosy ciągle mi powtarzał, że mogłam zostać z nim. Jego zdaniem nie narobiłabym mu kłopotów, ale co innego miał powiedzieć? Nie znał całej prawdy, a ja nie mogłam mu jej powiedzieć.
Wciąż chciałam zadzwonić do brata, powiedzieć mu, żeby załatwił, abym wróciła do domu, do niego i ojca. Byłam gotowa się uporządkować, nie wychylać nosa poza mury domu. Bałam się jednak to zrobić, nie chciałam mieszkać z wujem.
― O czym tak myślisz? ― zapytał chłopak, kiedy weszliśmy do pokoju. ― Niepokoisz mnie coraz bardziej. Raz jesteś nieprzyjemna, drugi raz jesteś bezbronną dziewczynką, a teraz? W obłokach bujasz? ― spojrzałam na niego, on objął mnie w pasie i przytulił do siebie.
― Zastanawiam się, czy nie zadzwonić do brata i nie wybłagać go, aby załatwił mi powrót do domu. ― spojrzałam mu w oczy. Patrzył na mnie z bólem w oczach, pomyślałam, że mnie polubił, może bardziej, niż powinien.
― Może lepiej nie wracaj, ostatnio gdzieś czytałem, że panuje tam armagedon. Dwie włoskie mafie prowadzą wojnę. To nie jest bezpieczne. ― zbladłam. ― Wszystko okej? ― zapytałam po cichu o to, jakie włoskie mafie toczyli ze sobą wojnę. ― Semicroma i Rossi. ― opadłam na łóżko. On spojrzał na mnie z uniesioną brwią. Nie odzywał się przez dobre kilkanaście sekund. ― Ty masz tak nazwisko.
― A no. ― mruknęłam beznamiętnie, chociaż w oczach miałam łzy. Shane usiadł obok mnie i kazał powiedzieć prawdę. Od początku do końca. ― Lepiej będzie, jak przestaniesz się do mnie zbliżać. To niebezpieczne. ― mruknęłam, ale on był zbyt uparty. ― To moja rodzina, ojciec, brat, wujkowie, ciotki, nawet dziadkowie. Wszyscy należą do mafii.
― Ty też? ― wzruszyłam ramionami. Powiedziałam mu, że nikt nie chciał, abym wplątała się w ten syf. ― Zawsze myślałem, że fajnie żyć w takiej rodzinie, ale widząc Twoją minę, chyba jest na odwrót.
― Od dziecka byłam trzymana pod kluczem. Uczyłam się w domu, wolny czas spędzałam z rodziną. Od szesnastego roku życia zaczęłam się buntować, uciekałam z domu. Gdyby nie to, nawet byśmy się nie poznali. Jestem tutaj na wygnaniu. Wujek miał mnie naprostować, ale jedyne co zrobił, to powiedział, że nie zasługuję, aby należeć do tej rodziny, nie nadaję się do tego.
Widziałam po jego minie, że był przerażony. Jednak mimo to, przytulił mnie, mocno i zaczął szeptać, że "wszystko się ułoży", "oni mnie kochają". Sama chyba zaczynałam w to wątpić.
#####
Do zobaczenia w kolejny piątek!
CZYTASZ
Strach to siła? *ZAWIESZONE*
Teen FictionOd dziecka byłam rozrabiaką. Nigdy nie słuchałam ojca, brata, rodziny, a nawet nauczycieli. Moja rodzina była specyficzna. Życie ze świadomością, że każdy z moich przyjaciół w każdej chwili może zginąć, załamuje. Chciałam im wszystkim pokazać, że to...