W szkole miałam wyjątkowo dobry humor. Tuż z rana zadzwonił do mnie Gabriel i powiedział, że już w grudniu się zobaczymy, o ile nie wcześniej. Opowiedziałam mu o moich złych przeczuciach i jak zwykle się nie pomyliłam. On i ojciec byli na akcji, gdzie Vito dostał kulkę. Całe szczęście, że w ramię. Zginęła osoba, która go postrzeliła. Kamień spadł mi z serca, że nikt z mojej rodziny nie zginął. Każdego w klasie dziwiło to, że byłam uśmiechnięta i milsza niż zazwyczaj. Były trzy wyjątki, Colin, Flynn i Aaron. Do niej albo się nie odzywałam, albo syczałam na nich, jak żmija.
Przerwy cały czas spędzałam w samotności, słuchałam muzyki i zastanawiałam się, jak wieczorem wyjść z domu, tak, aby ta trójka mnie nie zatrzymała. W sobotę zaplanowałam sobie, że spędzę cały dzień na plaży, wieczorem kupię sobie dwie butelki wina, chipsy i inne śmieciowe żarcie i zalegnę w łóżku i zrobię sobie maraton filmowy. Na Sycylii właśnie tak spędzałam dni, gdy Gabriel i ojciec mieli czas, to spędzaliśmy czas w trójkę. Może gdyby ojciec nie starał się być dla nas ojcem, może nie zależałoby mi na nim. On, od kiedy mama odeszła, starał się, bym nie czuła się wykluczona. Moja cała rodzina należała do gangu, mało było wyjątków. Nawet moja babcia! Nie rozumiałam, czemu nikt nie chciał, bym też weszła w ten świat. Od dziecka i tak byłam w to zamieszana, więc dlaczego mieliby nie zrobić mi tego cholernego tatuażu, poddać próbie i przyjąć?
― Znowu siedzisz sama. ― popatrzyłam na Shana. Kilka sekund wcześniej gadał ze szkolnymi gwiazdkami, które powodowały u mnie odruch wymiotny. ― Miałem nadzieję, że wybawisz mnie od tych plastików.
― Nadzieja to matka głupich. ― powiedziałam i się uśmiechnęłam, co zrobiło na nim duże wrażenie, bo aż zagwizdał. ― Ogarnij dupę. ― nakazałam. Usiadł obok mnie i znów mi się przyglądał. ― Zrób zdjęcie, jak tak bardzo Ci się podobam.
― Schlebiasz sobie. ― zaczął rechotać. ― Wszystko w porządku? Wczoraj, jak przeczytałaś tę wiadomość, byłaś przerażona. ― westchnęłam.
― Fałszywy alarm. ― powiedziałam i zacisnęłam pięść. ― Plastiki w towarzystwie głąbów tu idą. ― mruknęłam i chciałam wstać, aby, jak najszybciej się oddalić. Nie chciałam zepsuć sobie dobrego humoru durną pogawędką z Justinem.
― Pójdę z Tobą. ― wzruszyłam ramionami i poszłam w stronę swojej szafki. Shane dokładnie przyglądał się temu, co robiłam i jak się zachowywałam. ― Podałabyś mi swój numer? ― zaśmiałam się, nie wiedziałam, czy to był dobry pomysł. On za bardzo się mną interesował. ― W tej szkole chciałbym mieć jakichś normalnych znajomych. ― mruknął.
― Zły adres. ― powiedziałam. ― Nie jestem ani trochę normalna. Przynajmniej nie tak, jakbyś chciał. ― mrugnęłam do niego i poszłam w stronę klasy, uprzednio zamykając swoją szafkę.
Chłopak szedł za mną pod klasę i cały czas prosił mnie o ten numer. Gdyby nie Aaron, który zaczął się do niego rzucać, to bym nawet nie myślała o tym, by mu podać numer. Jednak mój kolega z klasy musiał zmienić moje plany. Chciałam zrobić mu tym na złość. Na kolejnej przerwie, znów Shane do mnie podszedł, mówiąc, że Justin ostrzegał go, aby się ze mną nie zadawał, bo będzie miał kłopoty. Burknęłam pod nosem, że jeśli tak bardzo chciał, to może mieć kłopoty ze mną. Nie znosiłam tego typa i gdybym miała okazję zastrzelić jedną osobę i nie musiałam odpowiadać za to, to właśnie Justin dostałby ode mnie kulkę.
― Umiesz grać w rugby? ― zapytałam, przerywając mu w połowie zdania. Szatyn pokiwał twierdząco głową. ― A chcesz mi pomóc? ― uśmiechnęłam się szeroko.
― Co kombinujesz? ― przegryzłam dolną wargę. W mojej głowie zapaliła się lampka. Chciałam zniszczyć życie Justina, póki miałam okazję. Gdy zauważyłam Colina i Flynna, do głowy przyszedł mi jeszcze jeden pomysł. Popatrzyłam w ciemne tęczówki mojego towarzysza, przybliżyłam się do niego i pocałowałam. Zdziwiło go to, ale oddał pocałunek. Kilka chwil później zostałam odklejona od niego przez Colina. Zaczął się sapać do Shana o to, mówiąc, że ma trzymać łapy ode mnie z daleka. Nie mogłam dłużej tego słuchać, wzięłam szatyna za rękę i poszłam w stronę schodów. ― Co to było?
― Pomożesz mi, czy nie? ― zignorowałam jego pytanie. On oparł się o ścianę i patrzył w moje oczy. Na jego twarzy pojawił się wielki uśmiech.
― Jeśli częściej będziesz to robić, to pomogę Ci we wszystkim. ― ucieszyłam się, po czym rzuciłam, abyśmy się spotkali o piątej po południu na plaży. Wytłumaczyłam mu dokładnie w jakim miejscu. Zgodził się bez zastanowienia.
########
CZYTASZ
Strach to siła? *ZAWIESZONE*
Teen FictionOd dziecka byłam rozrabiaką. Nigdy nie słuchałam ojca, brata, rodziny, a nawet nauczycieli. Moja rodzina była specyficzna. Życie ze świadomością, że każdy z moich przyjaciół w każdej chwili może zginąć, załamuje. Chciałam im wszystkim pokazać, że to...